sobota, 18 kwietnia 2015

61. You promise me the sky then toss me like a stone



Gdzieś z daleka usłyszałam wściekłe krzyki. Głosy robiły się coraz głośniejsze i wyraźniejsze a ja powoli wracałam z  krainy snu. Matt był najbardziej wkurzony. Mówił o jakiejś dziewczynie. Tym razem przesadziła, miał jej dość i ma wracać do domu. Oczywiście użył nieco mocniejszych słów. Chris coś odparł nieco spokojniejszy. Chyba dało to odwrotny efekt bo Matt krzyczał jeszcze głośniej. Ubrałam się szybko, licząc po cichu że chodziło mu o Lolę. Tylko, że  wtedy jak na zwołanie ona zaczęła przyznawać mu rację. Z  pewnością nie chodziło mu też o Sydney. I dotarło do mnie, że to ja jestem tą dziewczyną. Nieśmiało uchyliłam drzwi i przekroczyłam próg sypialni. Wszyscy nagle zamilkli patrząc na mnie jak na przestępcę.
-Zaraz się porzygam - Matt obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem. Miałam się przecież obudzić, a nie pogrążyć w jeszcze większym koszmarze.
-Jak mogłaś? - spytał cicho Dom. Jego potencjalnie spokojny ton przeraził mnie bardziej niż i krzyki Bellamy’ego.
-Nie wiem… - zaczęłam ale Lola nie dała mi skończyć.
-Dobrze wiesz. Nie udawaj niewinnej. Jesteś bezczelną oszustką.
-Ufałem Ci Alex - Tom nawet nie był w stanie spojrzeć  mi  w oczy.
-Tom, o co chodzi?! - niemal załkałam
-Po co Ci to było? Dla forsy, rozgłosu czy zabawy? Udawałaś cały czas a my ślepo Ci wierzyliśmy. Od samego początku żaden z nas Cię  tu nie chciał. Już wtedy przeczuwaliśmy co z tego będzie. Żałuję, że zgodziłem się na ten cyrk - wycedził Matt. Jego słowa były jak nóż wbity prosto w moje serce. Nóż którym później każdy po kolei kręcił we wszystkie strony chcąc sprawić mi więcej bólu.
-Nie rozumiem - odparłam łamiącym głosem.
-Przestań kłamać! - wykrzyczał Howard - Zostawiłaśączonego laptopa. Lola widziała Cię tu w nocy. A co najbardziej zabawne to odgrażałaś się, że to zrobisz. Nie sądziłem jednak, że kiedykolwiek byłabyś w stanie to zrobić. Doskonale wiesz, że zawsze dbamy o to żeby wszelkie, nawet drobne informacje dotyczące albumu zostały tajemnicą do samego końca. A teraz wszyscy widzieli niemal połowę naszej pracy. To co było między nami też jest kłamstwem? Część jakiegoś chorego planu który uknułaś sobie w głowie?
-Nie, Dom. Nie mów tak. Nic nie zrobiłam. Przysięgam, że nie wiem co się dzieje.
-To się dzieje, że wszystkie filmy które zrobiłaś pojawiły się na twoim profilu na youtube. Dlatego nie chciałaś mi ich pokazać?
-Nikomu ich nie pokazywałam. Mówiłam Ci, że są nieskończone.
-Tak, pieprzyłaś głupoty a potem wrzuciłaś je do sieci. Bóg jeden wie co wyprawiałaś wtedy w nocy gdy znaleźliśmy Cię naćpaną - wtrąciła Lola.
-Nie ćpałam. Tom przecież mnie znasz, nigdy nie brałam narkotyków - zwróciłam się do Kirka z nadzieją, że choć odrobinę mnie wesprze. On jednak nie miał zamiaru. Dalej nie patrzył na mnie tylko gdzieś w dal pokoju.
-Kiedyś zniknęłaś na całą noc z jakimś obcym facetem. Rano wróciłaś kompletnie spalona - powiedział Chris ściszonym głosem.
-To było tylko zioło. Nigdy nie tknęłam niczego poza tym. Tom przecież wiesz.
-Żaden z nas Ci już nie ufa. Nie pomoże Ci płacz. Po prostu zniknij z naszego życia. Nie chcę Cię widzieć. Mam tylko nadzieję, że dobrze się bawiłaś bo skończyłem być miły. Póki co usunęliśmy wszystkie wpisy, ale jeśli nasza wytwórnia będzie robić problemy zgłosimy sprawę do sądu. A wtedy nie znajdziesz już roboty w tym zawodzie, już ja się o to postaram - Matt popatrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści i wyszedł.
-Dom, błagam Cię. Spójrz na mnie, musisz mi uwierzyć. Nie wiem jak to się stało, ale nic nie wrzuciłam do sieci. Nie zrobiłabym wam tego. Dom, proszę – podeszłam do niego bliżej i złapałam za ramiona. Stał niczym posąg w ogóle nie reagując na to, że stoję przed nim i niemal błagam na kolanach o odrobinę wiary.  
-Mimo wszystko mam nadzieję, że obejdzie się bez oficjalnego pozwu. Najlepiej będzie gdy jeszcze dziś wyjedziesz.
-Dominic, kocham Cię. Nie możesz mi tego zrobić, nie możesz w to wierzyć. To jakieś kłamstwo, głupie nieporozumienie.
-Przez to twoje głupie nieporozumienie muszą zacząć wszystko od nowa. Myślałaś choć przez chwilę jak bardzo go zraniłaś?! On Ci bezgranicznie ufał a Ty go wykorzystałaś. Jesteś popieprzoną ćpunką - zawołała Lola.
Zignorowałam ją. W tej chwili istniał dla mnie tylko blondyn który przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy.  
-Proszę, uwierz mi.
-Niestety nie potrafię-wyszeptał.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Wiedziałam, że nie zniosę dłużej widoku chłodu bijącego z jego oczu. Widziałam w nich żal, smutek, nienawiść, dystans i zwątpienie. Serce mi pękło i rozpadło się tuż przed nim na setki kawałków. Wybiegłam stamtąd niemal na oślep. Nie wiedziałam dokąd mam iść. Po prostu musiałam się stamtąd jak najszybciej wydostać. Miałam na sobie ciepłą bluzę ale po kilku godzinach na dworze zaczęłam zamarzać. Wracając do hotelu miałam mieszane uczucia. Nie miałam pojęcia co zastanę po powrocie. Mogli być jeszcze bardziej źli, ale po cichu liczyłam, że trochę się uspokoili. Bałam się, że nadal będą wściekli i wyrzucą mnie za drzwi. Może jednak to jakiś bardzo głupi żart? I jak wrócę okaże się, że tej wywłoki tam nie ma a Dom czeka na mnie z uśmiechem na twarzy. Z tym uśmiechem który tak bardzo kochałam.
Spodziewałam się wszystkiego. Wszystkiego poza jednym.
-Przepraszam Panią - zawołała mnie recepcjonistka.
-Słucham? - spytałam ocierając łzy.
-Koledzy kazali Pani to przekazać - kobieta położyła na ladę moją torbę. Zdziwiłam się, że ją ma, bo rano była w pokoju gdy wyciągałam z niej koszulkę. Nie był duża, miałam w niej tylko kilka potrzebnych rzeczy. Resztę zostawiłam w busie. Zrozumiałam, że jednak nie chcą mnie widzieć, ale postanowiłam z nimi porozmawiać. Może na spokojnie wyjaśnimy sobie tą chorą sytuację.
-Dziękuję, zaniosę ją na górę.
-Musi Pani w  takim razie uregulować opłatę za kolejną dobę.
-Słucham? - powtórzyłam, tym razem jednak z innego powodu.
-Musi Pani zapłacić za kolejną dobę jeśli chce Pani skorzystać z pokoju. Pani koledzy wymeldowali się godzinę temu i opuścili nasz hotel. Musi Pani zapłacić, żeby wejść na górę - powtórzyła wyraźnie znudzona.
-Wymeldowali się? - szepnęłam bardziej do siebie.
Wybiegłam przed wejście i rozejrzałam się szukając busa. Okazało się, że na darmo bo nigdzie go nie widziałam. Wtedy też dotarło do mnie, że naprawdę wyjechali.
_________________________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Linkin Park - In pieces

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz