sobota, 4 kwietnia 2015

59. I only dream of you my beautiful



Siedziałem w sali czekając aż się obudzi. Wyglądała już trochę lepiej a Matt który przyszedł ze mną, był wpatrzony w ekran swojego telefonu. Przypomniałem sobie moją rozmowę z Lolą. Ciężko mi było przyznać, ale miała odrobinę racji.
Alex często ponosiły emocje. Czasem można było ją wyprowadzić z równowagi dosłownie byle bzdurą. Wciąż jednak to była ta sama dziewczyna która od początku i nas wyprowadzała z równowagi. Wariatka którą kochałem całym sercem. Przyglądała mi się, ale przez dłuższą chwilę byłem tak zamyślony, że nawet tego nie zauważyłem.
-Mam kłopoty prawda?
-I to ogromne
-Dom jest groźny niczym Kubuś Puchatek - mruknął Matt, wciąż nie odrywając wzroku od ekranu - Zacznij się bać
-Boje - przyznała przygryzając wargę
-Błagam nigdy więcej nie rób mi takich numerów.
-Tylko spróbuj a wtedy ja Cię dorwę - rzucił Bells
-Zagroził Kłapouchy - parsknąłem śmiechem.
-Bardzo zabawne - oderwał się od aparatu i wbił we mnie mordercze spojrzenie.  Nasza drobna wymiana zdań rozbawił Alex. Cieszył mnie fakt, że znów się uśmiecha. Wyglądała choć odrobinę jak dziewczyna którą znałem.
-Uwielbiam was – szepnęła z najcudowniejszym ze wszystkich swoich uśmiechów.
-Też mi nowość - wyszczerzył się Matt
-Co Ty w ogóle czytasz? - spytała
-Jedno z opowiadań które mi pokazałaś. Nie patrz tak na mnie. Te jest naprawdę ciekawie napisane - wzruszył ramionami - Jak się czujesz?
-Dobrze - podciągnęła się na łóżku a sekundęźniej na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
-Co jest? - spytałem szybko zjawiając się przy niej.
-Nic takiego
-Alex, proszę Cię - westchnąłem
-Żebra mnie bolą, ale tylko odrobinę – znów się skrzywiła, tym razem już nie tak mocno. Wiedziałem, że każdy najmniejszy ruch sprawia jej ból. Poza tym długo spała i wciąż czuła się odrętwiała. Z jednej strony chciałem ją jak najszybciej zabrać do domu, z drugiej jednak wolałem, żeby została pod opieką medyczną.
-Zaraz przyjdzie lekarz i zobaczymy co powie.
-Chris też jest na mnie zły?
-Wszyscy jesteśmy, a raczej byliśmy. A jeżeli chodzi o te papierosy to nie martw się. Matt się przyznał i odkupił mu paczkę.
-Matt? - zdziwiona spojrzała na niego, jakby wyczekiwała wyjaśnień.
-Ooo Dom mnie zdradził i zostanie ojcem - zawołał wesoło.
-Przestań czytać te bzdury.
-To nie są bzdury. W poprzednim skończyłeś na oddziale zamkniętym bo odrzuciłem twoje zaloty.
-Dlaczego to zawsze mnie się obrywa? – wzburzyłem się, bo rzeczywiście czy na scenie czy w opowiadaniach zawsze dostawałem po tyłku.
-Bo nasi fani mnie kochają bardziej - Matt znów wystawił swoją skrzywioną jedynkę w szerokim uśmiechu.
-Witam Panie Ryan - przywitał się lekarz.
-Dzień dobry - Bells szybko schował telefon do kieszeni i poderwał się na równe nogi.
-Za chwilę wypiszemy Pana siostrę. Mam jednak parę uwag które wolałabym omówić na osobności.
Alex zaniemówiła patrząc raz na mnie raz na niego. Sądząc po jej minie zupełnie nie wiedziała co się dzieje. Pewnie zastanawiała się czy czasem wciąż nie śpi. W zasadzie nie ukrywam, że byłoby fajnie gdyby byli rodzeństwem. Chociaż może gdyby wychowywali się razem, byłaby bardziej podobna do niego. A dwóch takich chyba bym nie zniósł. Czasem jeden daje wystarczająco popalić. Jednak i tak nie zamieniłbym go na nikogo innego.
-Nie pytaj. Dla swojego własnego dobra - szepnąłem
Mimo całej tej sytuacji chciało mi się śmiać. Wczoraj Matt wydawał się niepokonanym pogromcą personelu medycznego a teraz na jego twarzy malowało się przerażenie. Zupełnie jakby zmalował coś w szkole i stał teraz przed nauczycielem czekając na burę. Z tego co pamiętam w szkole był bardziej wojowniczy a teraz tylko stał i potakiwał. Chyba nawet dostrzegłem wołanie o pomoc w jego spojrzeniu gdy lekarz poprosił go o rozmowę.
-Chciałabym stąd już wyjść.
-Ja też. Szpitale źle na mnie działają - wzdrygnąłem się.
-Dom czy Ty mi wierzysz?
-Słucham?
-Czy mi wierzysz? W to, że nic nie brałam.
-Wierzę, nie rozumiem tylko dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co tam się stało.
-Wolałabym o tym zapomnieć – spuściła wzrok. Widocznie wspomnienie tego wieczoru sprawiało jej ból, albo najzwyczajniej na świecie nie chciała przyznać się do czego tam zaszło.
-Naprawdę chodziło o mnie?
-W pewnym sensie tak. Nie chcę o tym rozmawiać. Odpuść mi.
-Nigdy nie chcesz rozmawiać. A zwłaszcza wtedy gdy próbuję czegoś się od Ciebie dowiedzieć – zdenerwowałem się. Chciałem pomóc. Chciałem w jakiś sposób ją wesprzeć, ale musiałem wiedzieć cokolwiek z tego co wczoraj się wydarzyło. Tymczasem ona milczała jak zaklęta.
-To nie tak.
-Wiesz, że mam rację.
-Dlaczego tak mówisz?
-Jestem zmęczony i gadam bzdury - wysiliłem się na lekki uśmiech. Nie powinienem jej teraz denerwować. Postanowiłem, jej chwilowo odpuścić, ale jak tylko wydobrzeje będzie musiała mi o wszystkim powiedzieć. Czy tego chce czy nie.
-Przytulisz mnie? - popatrzyła na mnie tymi swoimi dużymi smutnymi oczami a mi zmiękło serce. Ta dziewczyna robiła ze mną co chciała. Nie ważne jak zły mogłem być na nią w tej chwili i tak nie potrafiłem się na nią gniewać. Zwłaszcza w takim stanie.
-Jasne - władowałem się do łóżka i przygarnąłem ją do siebie.
Leżeliśmy tak w  milczeniu dopóki nie wrócił Matt.  Wciąż wydawał się lekko zestresowany.
-Zdaję się, że możemy już iść. Lekarz zbada Cię szybko i wracamy – wydukał po czym pielęgniarka zabrała Alex do gabinetu.
-O co chodzi? - spytałem go gdy zostaliśmy sami.
-Czułem się jak dzieciak na dywaniku u dyrektora. Facet dał mi taką reprymendę jakbym to ja był wszystkiemu winien. Powiedział, ze mam jej pilnować i dbać o nią. Poczułem się jak skończony gnojek.
-W końcu jesteś jej starszym bratem – parsknąłem.
Lekarz powiedział, że nie ma przeciwwskazań żeby wypuścić Alex, ale wciąż podejrzliwie na nas patrzył. Chciałem jak najszybciej się stamtąd wydostać, bo odniosłem wrażenie, że za chwilę zawoła ochronę i zamkną mnie razem z Bellamym w jakiejś dziurze. Jak najdalej od Alex.
-Wytłumaczysz mi od kiedy nazywasz się Ryan? – spytała gdy byliśmy w taksówce. Przynajmniej tam poczułem się odrobinę bezpieczniej.
-Nie chcieli nas wpuścić a to było jedyne co przyszło mi do głowy - Matt wzruszył ramionami.
-Jakie to urocze. Jesteś kochany - objęła go mocno.  I przysięgam, że zarumienił się. Mało powiedziane, był czerwony jak burak.
-Bells, Ty słodziaku - roześmiałem się mierzwiąc mu włosy. Każdy z nich sterczał w inną stronę jakby panowało tam małe tornado.
-Poczekaj - poprosiła zanim przekroczyliśmy próg hotelu.
-Zostawię was samych - uśmiechnął się Matt z dziwnym błyskiem w oku.
-Przepraszam za wczoraj. Jest mi naprawdę przykro. Nie pamiętam wszystkiego co się działo. Przypominają mi się niektóre fragmenty, ale nie są one powodem do dumy. I nie wiem nawet czy chcę pamiętać resztę. Znów zachowałam się jak skończona idiotka.
-A co konkretnie pamiętasz? – spróbowałem znowu. Miałem nadzieję, że tym razem się ugnie i powie cokolwiek.
-Wyrzucili mnie z klubu, nie miałam kurtki i było mi strasznie zimno. Nie wiem  jak wróciłam do hotelu. Czułam się źle. Wszystko mnie bolało i tak bardzo chciałam żebyś był przy mnie. Tęskniłam za Tobą - przyznała zaciskając mocniej powieki. Wiedziałem, że próbowała powstrzymać łzy. I niestety niezbyt dobrze jej to szło. Nie lubiłem jak płakała.
-Jestem - pocałowałem ją.
-Później zjawiłeś się koło mnie. Byłeś o coś zły i krzyczałeś. Chris też zaczął i poszłam do łazienki. I obudziłam się  w szpitalu - dokończyła.
-Wczorajszy wieczór był okropny - skrzywiłem się. Cały czas pamiętałem ten ścisk w żądku gdy zorientowałem się, że jej nie ma. Wiedziałem, że coś jest nie tak, że stało się coś złego.
-Byłam pewna, ze po tym wszystkim zwiejesz byle dalej ode mnie i nigdy więcej Cię nie zobaczę.
-Nie zostawiłbym Cię. I nie myśl, że pozwolę Ci odejść.
-Zaczynam myśleć, że masz coś z głową- uśmiechnęła się złośliwie.
-Wytrzymałem z Mattem kilka lat. Sam od dawna podejrzewam, że nie jestem normalny.
-Psychoblondi - parsknęła śmiechem łapiąc się za brzuch.
-Sama widzisz, że nie możesz się ze mnie śmiać.
Wchodząc do góry cały czas uśmiechaliśmy się do siebie jak małolaty. Jakbyśmy wrócili do czasów z początków naszej bliższej już znajomości. W końcu jednak dotarliśmy do pokoju a pierwszą osobą na którą się natknęliśmy była Lola.
-Cześć Dom, już wróciłeś?
-Owszem, wrócili. Co zresztą widać - dorzucił zgryźliwie Matt. Było to zupełnie niepotrzebne, ale przyznam, że nie było to miłe z jej strony. Ona jednak go zignorowała i patrzyła na mnie z uśmiechem. Tom niemal biegiem wpadł do salonu i rzucił się w stronę Alex żeby ją wyściskać.
-Dusisz mnie - wymamrotała w jego ramię.
-Spokojnie stary. Ona ma obite żebra - ostrzegłem widząc jej minę. Przed wyjściem dostała solidną dawkę środków przeciwbólowych ale nie zaczęły działać. Jeszcze chwila a pewnie rzuciłbym się na niego, żeby tylko nie sprawiał jej bólu. Nawet jeśli robił to nieświadomie i nie było to zamierzone.
-Jeszcze raz pójdziesz się bić beze mnie a nigdy Ci tego nie wybaczę - Chris też ją przytulił ale nie tak mocno jak Tom.
-Właśnie mieliśmy iść na śniadanie. Chcecie się przyłączyć? - Wolstenholme wskazał drzwi.
-Skoro stawiasz - ucieszył się Matt
-Ja sobie odpuszczę – westchnęła wskazując na drzwi od naszego pokoju.
-Zostanę z Tobą - złapałem ją za rękę. Jedyną rzeczą jaką teraz chciałem to właśnie położyć się obok niej. Ucieszyłem się na samą myśl, że moglibyśmy zostać sami.
-Właściwie to ja idę jeszcze trochę pospać - odparła Lola.
I cały mój misterny plan diabli wzięli.


Dom kręcił się po kuchni, bo upierał się żebym coś zjadła. Nie miałam nic przeciwko dopóki nie usłyszałam, że dołączyła do niego Lola. Niby chciała spać, a wyskoczyła z łóżka jak tylko Dom wyszedł z pokoju. Teoretycznie nic mi nie zrobiła, ale niesamowicie działała mi na nerwy. Momentami czułam się jak piąte koło u wozu jak tylko zjawiała się u jego boku. I nie chodziło o niego, bo nie zauważyłam żeby na nią zwracał uwagę w jakiś szczególny sposób. Tylko że ona była cholernie irytująca.
-Nic się nie zmieniłeś-zachichotała a we mnie się zagotowało.
Już chciałam tam iść ale mój telefon zabrzęczał zwiastując nową wiadomość. Leniwie złapałam za komórkę i spojrzałam na wyświetlacz.
Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?! I tak wiedziałam, ale mimo to jak mogłaś? Uwielbiam was, jesteście tacy słodcy. Vicky”
Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi. Miałam tylko nadzieję, że znów nie pokazali nas w jakimś szmatławcu. Chyba zapadłabym się pod ziemię gdybym zobaczyła siebie wracającą z tego klubu. A co gorsza miałabym przesrane gdyby ktoś zrobił nam zdjęcie w tej łazience.  Odpowiedziałam jej znakiem zapytania a ona napisała tylko „twitter”.
Wciąż nieco zdezorientowana usiadłam z laptopem na kolanach i zalogowałam się na portal. Rzadko tam zaglądałam, ale jej wpis od razu rzucił mi się w oczy. Vicky przesłała jeden z wpisów Howarda. Otworzyłam link i oniemiałam.
Zdjęcie.
Wielkie zdjęcie Dominica i moje.
Nie mam zielonego pojęcia kiedy było zrobione bo spałam. On przytulony do moich pleców patrzył na mnie z uśmiechem podpierając jedną ręką głowę.
Dopiero po chwili moją uwagę przyciągnął napis pod nim.
I only dream of you, my beautiful…
Z wrażenia zabrakło mi słów. Gapiłam się na nie przez dłuższą chwilę dopóki nie wrócił.
-Stało się coś?-spytał widząc moją minę.
-Nie wiem.
-Co tam masz? Ohh - odparł widząc co mnie tak zaszokowało-Chyba Ci to nie przeszkadza?
-Nie. Tylko to jest… Po prostu nie spodziewałam się. I jeszcze te słowa.
-Sama prawda-uśmiechnął się zakłopotany
-Dom…  
-Sing for absolution.
-Serio? Nie domyśliłabym się-roześmiałam się
-Nie bądź złośliwa-szturchnęłam go gdy siadał przy mnie.
-Jesteś naprawdę kochany-przytuliłam się do jego boku-Jak ja Ci się odwdzięczę?
-Nie musisz. Chociaż tak właściwie to mam jeden pomysł-odłożył laptop na bok.
-Czego Pan ode mnie oczekuje Panie Howard?-spytałam niewinnie.
-Może na początek mały masaż?
-Oczywiście proszę Pana. Proszę się położyć-wskazałam na łóżko a on zrobił o co prosiłam.
Leżał na brzuchu a ja usiadłam na nim okrakiem. Wcześniej zdjął koszulkę więc mogłam się nacieszyć dotykiem jego nagiej skóry. Tak bardzo mi go brakowało.
-Dom, pomożesz mi z telewizorem? Nie chce sięączyć-zawołała Lola z salonu. Westchnęłam czując jak znów wzbiera we mnie złość. Czy ona czasem nie powinna jechać w cholerę?
-Wrócę za chwilę-rzucił mi przepraszające spojrzenie, więc niechętnie z niego zeszłam.
Miałam ochotę wpaść tam i rozszarpać ją na strzępy słysząc jak z nim flirtuje. Kiedy tylko wrócił liczyłam, że w końcu będę mogła się nim zająć. Przeczuwałam jednak, że jego przyjaciółeczka mi na to nie pozwoli. Ledwo wpakował mi się do łóżka a już usłyszałam jej głos.
-Dom, robię kawę. Masz ochotę?
-Nie, dzięki-odparł przewracając oczami. Widocznie  też miał jej dość więc to chyba dobry znak.
-Może jednak? - spytała słodkim głosikiem a mi nerwy puściły.
-Co robisz? - zdziwił się widząc, ze się ubieram.
-Wybacz ale mam dość. Ja tak nie mogę - odparłam zdenerwowana, ale chyba miałam prawo być wściekła prawda? Poza tym wolałam wyjść zanim zrobię coś głupiego i ponownie go rozczaruję.
-Przepraszam Cię za to.
-Akurat Ty nie masz za co - zarzuciłam jeszcze kurtkę na ramiona i niemal biegiem opuściłam pokój. I mogłabym przysiąc, że Lola uśmiechała się szeroko widząc, że wychodzę.
Zeszłam na dół nie za bardzo wiedząc gdzie się udać. Nie znałam miasta i nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Udałam się do małego sklepiku na dole i kupiłam butelkę wody. Zanim jeszcze zdążyłam zapłacić zadzwonił mój telefon. Wzięłam go nie chcąc znów ranić Dominica znikając bez słowa. Poza tym to nie na niego byłam wściekła tylko na nią. I gdybym mogła pogoniłabym ją jak najdalej stąd.
Gdy odebrałam poprosił tylko żebym podeszła do recepcji. Widząc go nabrałam natychmiastową ochotę na dalszą zabawę. Poczochrane włosy, lekko zamglone oczy i wypieki na twarzy.
-Chodź-pociągnął mnie za rękę uśmiechając się szeroko. Nie wiedziałam co kombinuje, ale byłam pewna, że może mi się to spodobać.
-Co robisz? - roześmiałam się widząc jak nerwowo próbuje otworzyć drzwi.
-Teraz już mi nie uciekniesz - otworzył je w końcu i wciągnął mnie do środka. Mocnym kopnięciem zamknął i przyparł mnie do ściany.
-Oszalałeś? - spytałam nie mogąc opanować śmiechu
-Tak Cię to bawi? -  jego spojrzenie wypalało mnie od środka.
-Trochę - przyznałam.
Ja Ci zaraz pokażę - na jego twarzy pojawił się perfidny uśmiech. Wziął mnie na ręce, zaniósł do sypialni i położył się na mnie.
-Już się boję - prychnęłam
-I dobrze - odparł już z wgłębienia w mojej szyi którą zaczął całować. Dopiero teraz tak naprawdę poczułam jak mi go brakowało.
-Kocham Cię-szepnął patrząc mi w oczy
-Ja Ciebie też Blondi
-Pożałujesz tego - poczułam jego zimne dłonie na skórze i jęknęłam cicho. Wplotłam mu palce we włosy i przyciągnęłam do siebie.
-Przepraszam na moment - posłałam mu słodki uśmiech wyciągając z kieszeni dzwoniący telefon.
-Nie myśl, że Ci odpuszczę - odparł nie odrywając się od mojej szyi.
-No co tam? - spytałam Toma
-Gdzie jesteś?
-Wybrałam się na spacer - stłumiłam jęk spowodowany ustami Howarda szalejącymi na moim dekolcie.
-Zapytaj gdzie Dom - usłyszałam z oddali zniecierpliwiony głos Loli.
-Alex gdzie jesteś?
-Gdzieś na mieście, wrócęźno. I powiedz jej, że nie wiem gdzie on jest - warknęłam i wyłączyłam telefon.
-Co chciał? - Dom przestał mnie całować
-Nie wiem, kontynuuj - złapałam w dłonie jego twarz i przyciągnęłam do siebie.
-Jesteś bardzo niecierpliwa.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.
Kochaliśmy się jak szaleni. Wreszcie nikt ani nic nam nie przeszkadzało. Było tak jak kiedyś. Tylko on i ja. Nie musieliśmy przejmować się tym, że zaraz może tu wpaść Matt czy też Lola znów będzie coś od niego chciała. Cała wściekłość którą do niej odczuwałam minęła kiedy leżałam przytulona do jego boku. Nie ważne było czego ona i chce i jakie miała wobec niego zamiary. On był ze mną. Wybiegł za mną i to ze mną wolał być. Jestem przekonana, że gdy tylko wrócimy znów zacznie się za nim uganiać. Teraz miałam to gdzieś bo mogłam być z nim.
Poleżeliśmy jeszcze chwilę i z ciężkim bólem serca wróciliśmy do pokoju. On uśmiechał się jak szaleniec a ja zastanawiałam się jak będzie wyglądało nasze życie gdy trasa się skończy. Oczywiście zaraz przy wejściu dopadł nas Tom. Wypytywał dlaczego wróciliśmy razem skoro mówiłam, że nie wiem gdzie on jest.
-To chyba jasne, że byłam go przelecieć - minęłam go mając dość tego gderania i zasiadłam do laptopa. Kirk pomrukiwał coś jeszcze ale postanowiłam to zignorować. Siedziałam w kącie i sklejałam film uśmiechając się co jakiś czas pod nosem. I prawie wcale nie miało to związku z tym co widziałam na ekranie. Po prostu cieszyła mnie mina Loli gdy Dom perfidnie ją ignorował.
-Co ty tam tak właściwie robisz? - spytał chwilęźniej
-Nic takiego
-Nie radzę. Wścieka się za każdym razem jak próbuję podejrzeć jej pracę – wtrącił Tom
-Wstydzisz się? – Dom próbował zerknąć w ekran, ale szybko zamknęłam laptopa - Czemu się tak zachowujesz?
-Nie chcę żeby ktokolwiek to widział zanim skończę.
-Nawet ja?
-Zwłaszcza Ty - podniosłam i się i zamknęłam w sypialni licząc na odrobinę spokoju. 
____________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Sing fo absolution

Wesołych świąt wszystkim :)

Do końca zostało max 10 rozdziałów. A ciężko mi się pisze drugie opowiadanie. Może to znak, że czas sobie odpuścić na jakiś czas...? 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz