Siedziałem
w sali czekając
aż
się
obudzi. Wyglądała już trochę lepiej a Matt
który przyszedł ze mną, był wpatrzony w ekran swojego telefonu. Przypomniałem sobie moją rozmowę z Lolą. Ciężko mi było przyznać, ale miała odrobinę racji.
Alex
często
ponosiły emocje. Czasem można było ją wyprowadzić z równowagi
dosłownie byle bzdurą. Wciąż jednak to była ta sama dziewczyna która od początku i nas
wyprowadzała z równowagi. Wariatka którą kochałem całym sercem. Przyglądała mi się, ale przez dłuższą chwilę byłem tak zamyślony, że nawet tego nie zauważyłem.
-Mam kłopoty prawda?
-I to ogromne
-Dom jest groźny niczym Kubuś Puchatek - mruknął Matt, wciąż nie odrywając wzroku od ekranu - Zacznij się bać
-Boje - przyznała przygryzając wargę
-Błagam nigdy więcej nie rób mi takich numerów.
-Tylko spróbuj a wtedy ja Cię dorwę - rzucił Bells
-Zagroził Kłapouchy - parsknąłem śmiechem.
-Bardzo zabawne - oderwał się od aparatu i wbił we mnie mordercze spojrzenie. Nasza drobna wymiana
zdań
rozbawił Alex. Cieszył mnie fakt, że znów się uśmiecha. Wyglądała choć odrobinę jak dziewczyna którą
znałem.
-Uwielbiam was – szepnęła z najcudowniejszym ze wszystkich swoich uśmiechów.
-Też mi nowość - wyszczerzył się Matt
-Co Ty w ogóle czytasz? - spytała
-Jedno z opowiadań które mi pokazałaś. Nie patrz tak na mnie. Te jest naprawdę ciekawie napisane -
wzruszył ramionami - Jak się czujesz?
-Dobrze - podciągnęła się na łóżku a sekundę później na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
-Co jest? - spytałem szybko zjawiając się przy niej.
-Nic takiego
-Alex, proszę Cię - westchnąłem
-Żebra mnie bolą, ale tylko odrobinę – znów się skrzywiła, tym razem już nie tak mocno.
Wiedziałem, że każdy najmniejszy ruch sprawia jej ból. Poza tym długo spała i
wciąż czuła się odrętwiała. Z jednej strony chciałem ją jak najszybciej zabrać
do domu, z drugiej jednak wolałem, żeby została pod opieką medyczną.
-Zaraz przyjdzie lekarz i zobaczymy co powie.
-Chris też jest na mnie zły?
-Wszyscy jesteśmy, a raczej byliśmy. A jeżeli chodzi o te papierosy to nie martw się. Matt się przyznał i odkupił
mu paczkę.
-Matt? - zdziwiona spojrzała na niego, jakby wyczekiwała
wyjaśnień.
-Ooo Dom mnie zdradził i zostanie ojcem - zawołał wesoło.
-Przestań czytać te bzdury.
-To nie są bzdury. W poprzednim
skończyłeś na oddziale zamkniętym bo odrzuciłem
twoje zaloty.
-Dlaczego to zawsze mnie się obrywa? – wzburzyłem się, bo rzeczywiście czy na scenie
czy w opowiadaniach zawsze dostawałem po tyłku.
-Bo nasi fani mnie kochają bardziej - Matt znów wystawił swoją skrzywioną jedynkę w szerokim uśmiechu.
-Witam Panie Ryan - przywitał się lekarz.
-Dzień dobry - Bells
szybko schował telefon do kieszeni i poderwał się na równe nogi.
-Za chwilę wypiszemy Pana siostrę. Mam jednak parę uwag które wolałabym omówić na osobności.
Alex
zaniemówiła patrząc raz na mnie raz na niego. Sądząc po jej minie zupełnie
nie wiedziała co się dzieje. Pewnie zastanawiała się czy czasem wciąż nie śpi. W
zasadzie nie ukrywam, że byłoby fajnie gdyby byli rodzeństwem. Chociaż może
gdyby wychowywali się razem, byłaby bardziej podobna do niego. A dwóch takich
chyba bym nie zniósł. Czasem jeden daje wystarczająco popalić. Jednak i tak nie
zamieniłbym go na nikogo innego.
-Nie pytaj. Dla swojego własnego dobra - szepnąłem
Mimo
całej tej sytuacji chciało mi się śmiać. Wczoraj Matt wydawał się niepokonanym pogromcą personelu medycznego a teraz na jego twarzy malowało się przerażenie. Zupełnie
jakby zmalował coś w szkole i stał teraz przed nauczycielem czekając na burę. Z
tego co pamiętam w szkole był bardziej wojowniczy a teraz tylko stał i
potakiwał. Chyba nawet dostrzegłem wołanie o pomoc w jego spojrzeniu gdy lekarz
poprosił go o rozmowę.
-Chciałabym stąd już wyjść.
-Ja też. Szpitale źle na mnie działają
- wzdrygnąłem się.
-Dom czy Ty mi wierzysz?
-Słucham?
-Czy mi wierzysz? W to, że nic nie brałam.
-Wierzę, nie rozumiem tylko dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co tam się stało.
-Wolałabym o tym zapomnieć
– spuściła wzrok. Widocznie wspomnienie tego wieczoru sprawiało jej ból, albo
najzwyczajniej na świecie nie chciała przyznać się do czego tam zaszło.
-Naprawdę chodziło o mnie?
-W pewnym sensie tak. Nie chcę o tym rozmawiać. Odpuść mi.
-Nigdy nie chcesz rozmawiać. A zwłaszcza wtedy gdy próbuję czegoś się od Ciebie
dowiedzieć
– zdenerwowałem się. Chciałem pomóc. Chciałem w jakiś sposób ją wesprzeć, ale
musiałem wiedzieć cokolwiek z tego co wczoraj się wydarzyło. Tymczasem ona
milczała jak zaklęta.
-To nie tak.
-Wiesz, że mam rację.
-Dlaczego tak mówisz?
-Jestem zmęczony i gadam bzdury - wysiliłem się na lekki uśmiech. Nie
powinienem jej teraz denerwować. Postanowiłem, jej chwilowo odpuścić, ale jak
tylko wydobrzeje będzie musiała mi o wszystkim powiedzieć. Czy tego chce czy
nie.
-Przytulisz mnie? - popatrzyła na mnie tymi swoimi dużymi smutnymi oczami
a mi zmiękło serce. Ta dziewczyna robiła ze mną co chciała. Nie ważne jak zły
mogłem być na nią w tej chwili i tak nie potrafiłem się na nią gniewać. Zwłaszcza
w takim stanie.
-Jasne - władowałem się do łóżka i przygarnąłem ją do siebie.
Leżeliśmy tak w milczeniu dopóki nie wrócił Matt. Wciąż wydawał się lekko zestresowany.
-Zdaję się, że możemy już iść. Lekarz zbada Cię szybko i wracamy –
wydukał po czym pielęgniarka zabrała Alex do gabinetu.
-O co chodzi? - spytałem go gdy zostaliśmy sami.
-Czułem się jak dzieciak na dywaniku u dyrektora. Facet dał mi taką reprymendę jakbym to ja był wszystkiemu winien. Powiedział, ze mam jej pilnować i dbać o nią. Poczułem się jak skończony gnojek.
-W końcu jesteś jej starszym bratem – parsknąłem.
Lekarz
powiedział, że
nie ma przeciwwskazań żeby wypuścić Alex, ale wciąż podejrzliwie na nas patrzył. Chciałem jak najszybciej się
stamtąd wydostać, bo odniosłem wrażenie, że za chwilę zawoła ochronę i zamkną
mnie razem z Bellamym w jakiejś dziurze. Jak najdalej od Alex.
-Wytłumaczysz mi od kiedy nazywasz się Ryan? – spytała gdy
byliśmy w taksówce. Przynajmniej tam poczułem się odrobinę bezpieczniej.
-Nie chcieli nas wpuścić a to było jedyne
co przyszło mi do głowy - Matt wzruszył ramionami.
-Jakie to urocze. Jesteś kochany - objęła go mocno. I przysięgam, że zarumienił się. Mało powiedziane, był czerwony jak burak.
-Bells, Ty słodziaku - roześmiałem się mierzwiąc mu włosy. Każdy z nich sterczał w inną stronę jakby panowało tam małe tornado.
-Poczekaj - poprosiła zanim przekroczyliśmy próg hotelu.
-Zostawię was samych - uśmiechnął się Matt z dziwnym błyskiem w oku.
-Przepraszam za wczoraj. Jest mi naprawdę przykro. Nie pamiętam wszystkiego co
się
działo. Przypominają mi się niektóre
fragmenty, ale nie są one powodem do dumy. I nie wiem nawet czy chcę pamiętać
resztę. Znów zachowałam się jak skończona idiotka.
-A co konkretnie pamiętasz? – spróbowałem znowu. Miałem nadzieję, że tym razem
się ugnie i powie cokolwiek.
-Wyrzucili mnie z klubu, nie miałam kurtki i było mi
strasznie zimno. Nie wiem jak wróciłam
do hotelu. Czułam się źle. Wszystko mnie bolało i tak bardzo chciałam żebyś był przy mnie. Tęskniłam za Tobą - przyznała
zaciskając
mocniej powieki. Wiedziałem, że próbowała
powstrzymać
łzy. I niestety niezbyt dobrze jej to szło. Nie lubiłem jak płakała.
-Jestem - pocałowałem ją.
-Później zjawiłeś się koło mnie. Byłeś o coś zły i krzyczałeś. Chris też zaczął i poszłam do łazienki. I
obudziłam się w szpitalu - dokończyła.
-Wczorajszy wieczór był okropny - skrzywiłem się. Cały czas pamiętałem ten ścisk w żołądku gdy zorientowałem się, że jej nie ma. Wiedziałem, że coś jest nie tak, że stało się coś złego.
-Byłam pewna, ze po tym wszystkim zwiejesz byle dalej ode
mnie i nigdy więcej Cię nie zobaczę.
-Nie zostawiłbym Cię. I nie myśl, że pozwolę Ci odejść.
-Zaczynam myśleć, że masz coś z głową- uśmiechnęła się złośliwie.
-Wytrzymałem z Mattem kilka lat. Sam od dawna podejrzewam, że nie jestem
normalny.
-Psychoblondi - parsknęła śmiechem łapiąc się za brzuch.
-Sama widzisz, że nie możesz się ze mnie śmiać.
Wchodząc do góry cały czas
uśmiechaliśmy się do siebie jak
małolaty. Jakbyśmy wrócili do czasów z
początków naszej bliższej już znajomości. W końcu jednak dotarliśmy do pokoju a
pierwszą
osobą
na którą
się
natknęliśmy była Lola.
-Cześć Dom, już wróciłeś?
-Owszem, wrócili. Co zresztą widać - dorzucił zgryźliwie Matt. Było to zupełnie
niepotrzebne, ale przyznam, że nie było to miłe z jej strony. Ona jednak go zignorowała
i patrzyła na mnie z uśmiechem. Tom niemal biegiem wpadł do salonu i rzucił się w stronę Alex żeby ją wyściskać.
-Dusisz mnie - wymamrotała w jego ramię.
-Spokojnie stary. Ona ma obite żebra - ostrzegłem
widząc
jej minę.
Przed wyjściem dostała solidną dawkę środków przeciwbólowych ale nie zaczęły
działać. Jeszcze chwila a pewnie rzuciłbym się na niego, żeby tylko nie
sprawiał jej bólu. Nawet jeśli robił to nieświadomie i nie było to zamierzone.
-Jeszcze raz pójdziesz się bić beze mnie a nigdy Ci tego nie wybaczę - Chris też ją przytulił ale nie
tak mocno jak Tom.
-Właśnie mieliśmy iść na śniadanie. Chcecie się przyłączyć? - Wolstenholme wskazał
drzwi.
-Skoro stawiasz - ucieszył się Matt
-Ja sobie odpuszczę – westchnęła wskazując na drzwi od naszego pokoju.
-Zostanę z Tobą - złapałem ją za rękę. Jedyną rzeczą jaką teraz chciałem to właśnie położyć się
obok niej. Ucieszyłem się na samą myśl, że moglibyśmy zostać sami.
-Właściwie to ja idę jeszcze trochę pospać - odparła Lola.
I
cały mój misterny plan diabli wzięli.
Dom kręcił się po kuchni, bo upierał się żebym coś zjadła. Nie miałam nic przeciwko dopóki nie usłyszałam, że dołączyła do niego
Lola. Niby chciała spać, a wyskoczyła z łóżka jak tylko Dom wyszedł z pokoju. Teoretycznie nic mi nie
zrobiła, ale niesamowicie działała mi na nerwy.
Momentami czułam się jak piąte koło u wozu jak tylko zjawiała się u jego boku.
I nie chodziło o niego, bo nie zauważyłam żeby na nią zwracał uwagę w jakiś
szczególny sposób. Tylko że ona była cholernie irytująca.
-Nic się nie zmieniłeś-zachichotała a we mnie się zagotowało.
Już chciałam tam iść ale mój telefon
zabrzęczał
zwiastując
nową
wiadomość.
Leniwie złapałam za komórkę i spojrzałam na wyświetlacz.
„Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?! I tak wiedziałam,
ale mimo to jak mogłaś? Uwielbiam was, jesteście tacy słodcy. Vicky”
Nie
za bardzo wiedziałam o co chodzi. Miałam tylko nadzieję, że znów nie pokazali
nas w jakimś
szmatławcu. Chyba zapadłabym się pod ziemię gdybym zobaczyła siebie wracającą z
tego klubu. A co gorsza miałabym przesrane gdyby ktoś zrobił nam zdjęcie w tej łazience.
Odpowiedziałam jej znakiem zapytania a
ona napisała tylko „twitter”.
Wciąż nieco
zdezorientowana usiadłam z laptopem na kolanach i zalogowałam się na portal. Rzadko
tam zaglądałam, ale jej wpis od razu rzucił mi się w oczy. Vicky przesłała
jeden z wpisów Howarda. Otworzyłam link i oniemiałam.
Zdjęcie.
Wielkie
zdjęcie
Dominica i moje.
Nie
mam zielonego pojęcia kiedy było zrobione bo
spałam. On przytulony do moich pleców patrzył na mnie z uśmiechem podpierając jedną ręką głowę.
Dopiero
po chwili moją
uwagę
przyciągnął napis pod nim.
I only dream of you, my beautiful…
Z
wrażenia
zabrakło mi słów. Gapiłam się na nie przez dłuższą chwilę dopóki nie wrócił.
-Stało się coś?-spytał widząc moją minę.
-Nie wiem.
-Co tam masz? Ohh - odparł widząc co mnie tak zaszokowało-Chyba Ci to nie przeszkadza?
-Nie. Tylko to jest… Po prostu nie spodziewałam się. I jeszcze te
słowa.
-Sama prawda-uśmiechnął się zakłopotany
-Dom…
-Sing for
absolution.
-Serio? Nie domyśliłabym się-roześmiałam się
-Nie bądź złośliwa-szturchnęłam go gdy siadał przy mnie.
-Jesteś naprawdę kochany-przytuliłam się do jego boku-Jak ja Ci się odwdzięczę?
-Nie musisz. Chociaż tak właściwie to mam jeden pomysł-odłożył laptop na bok.
-Czego Pan ode mnie oczekuje Panie Howard?-spytałam
niewinnie.
-Może na początek mały masaż?
-Oczywiście proszę Pana. Proszę się położyć-wskazałam na łóżko a on zrobił o co prosiłam.
Leżał na brzuchu a ja usiadłam na nim okrakiem. Wcześniej zdjął koszulkę więc mogłam się nacieszyć dotykiem jego
nagiej skóry. Tak bardzo mi go brakowało.
-Dom, pomożesz mi z telewizorem? Nie chce się włączyć-zawołała Lola z
salonu. Westchnęłam czując jak znów wzbiera we mnie złość. Czy ona czasem
nie powinna jechać w cholerę?
-Wrócę za chwilę-rzucił mi
przepraszające
spojrzenie, więc
niechętnie
z niego zeszłam.
Miałam
ochotę
wpaść
tam i rozszarpać ją na strzępy słysząc jak z nim flirtuje. Kiedy tylko wrócił liczyłam, że w końcu będę mogła się nim zająć. Przeczuwałam
jednak, że
jego przyjaciółeczka mi na to nie pozwoli.
Ledwo wpakował mi się do łóżka a już usłyszałam jej głos.
-Dom, robię kawę. Masz ochotę?
-Nie, dzięki-odparł przewracając oczami. Widocznie też miał jej dość więc to chyba dobry znak.
-Może jednak? - spytała słodkim głosikiem a mi nerwy puściły.
-Co robisz? - zdziwił się widząc, ze się ubieram.
-Wybacz ale mam dość. Ja tak nie mogę
- odparłam zdenerwowana, ale chyba
miałam prawo być wściekła prawda? Poza tym wolałam wyjść zanim zrobię coś
głupiego i ponownie go rozczaruję.
-Przepraszam Cię za to.
-Akurat Ty nie masz za co - zarzuciłam jeszcze kurtkę na ramiona i niemal biegiem opuściłam pokój. I mogłabym przysiąc, że Lola uśmiechała się szeroko widząc, że wychodzę.
Zeszłam
na dół nie za bardzo wiedząc gdzie się udać. Nie znałam miasta i nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Udałam się do małego sklepiku na dole i kupiłam butelkę wody. Zanim jeszcze zdążyłam zapłacić zadzwonił mój telefon. Wzięłam go nie chcąc znów ranić Dominica znikając bez słowa. Poza tym to nie na niego byłam wściekła tylko na nią. I gdybym mogła
pogoniłabym ją
jak najdalej stąd.
Gdy
odebrałam poprosił tylko żebym podeszła do recepcji. Widząc go nabrałam
natychmiastową
ochotę
na dalszą
zabawę.
Poczochrane włosy, lekko zamglone oczy i wypieki na twarzy.
-Chodź-pociągnął mnie za rękę uśmiechając się szeroko. Nie wiedziałam co
kombinuje, ale byłam pewna, że może mi się to spodobać.
-Co robisz? - roześmiałam się widząc jak nerwowo próbuje otworzyć drzwi.
-Teraz już mi nie uciekniesz - otworzył je w końcu i wciągnął mnie do środka. Mocnym kopnięciem zamknął i przyparł mnie
do ściany.
-Oszalałeś? - spytałam nie mogąc opanować śmiechu
-Tak Cię to bawi? - jego
spojrzenie wypalało mnie od środka.
-Trochę - przyznałam.
Ja Ci zaraz pokażę
- na jego twarzy pojawił się perfidny uśmiech. Wziął mnie na ręce, zaniósł do
sypialni i położył się na mnie.
-Już się boję - prychnęłam
-I dobrze - odparł już z wgłębienia w mojej szyi którą zaczął całować. Dopiero teraz tak
naprawdę
poczułam jak mi go brakowało.
-Kocham Cię-szepnął patrząc mi w oczy
-Ja Ciebie też Blondi
-Pożałujesz tego - poczułam jego zimne dłonie na skórze i jęknęłam cicho. Wplotłam mu palce we włosy i przyciągnęłam do siebie.
-Przepraszam na moment - posłałam mu słodki uśmiech wyciągając z kieszeni dzwoniący telefon.
-Nie myśl, że Ci odpuszczę
- odparł nie odrywając się od mojej szyi.
-No co tam? - spytałam Toma
-Gdzie jesteś?
-Wybrałam się na spacer - stłumiłam jęk spowodowany ustami Howarda szalejącymi na moim
dekolcie.
-Zapytaj gdzie Dom - usłyszałam z oddali zniecierpliwiony
głos Loli.
-Alex gdzie jesteś?
-Gdzieś na mieście, wrócę późno. I powiedz jej, że nie wiem gdzie on
jest - warknęłam
i wyłączyłam
telefon.
-Co chciał? - Dom przestał mnie całować
-Nie wiem, kontynuuj - złapałam w dłonie jego twarz i
przyciągnęłam do siebie.
-Jesteś bardzo niecierpliwa.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.
Kochaliśmy się jak szaleni. Wreszcie nikt ani nic nam nie przeszkadzało.
Było tak jak kiedyś. Tylko on i ja. Nie musieliśmy przejmować się tym, że zaraz może tu wpaść Matt czy też Lola znów będzie coś od niego chciała. Cała wściekłość którą do niej odczuwałam minęła kiedy leżałam przytulona do
jego boku. Nie ważne było czego ona i chce i jakie miała wobec niego zamiary. On był ze mną. Wybiegł za mną i to ze mną wolał być. Jestem przekonana, że gdy tylko wrócimy znów zacznie się za nim uganiać. Teraz miałam to
gdzieś
bo mogłam być z nim.
Poleżeliśmy jeszcze chwilę i z ciężkim bólem serca
wróciliśmy
do pokoju. On uśmiechał się jak szaleniec a ja zastanawiałam się jak będzie wyglądało nasze życie gdy trasa się skończy. Oczywiście zaraz przy wejściu dopadł nas Tom.
Wypytywał dlaczego wróciliśmy razem skoro
mówiłam, że
nie wiem gdzie on jest.
-To chyba jasne, że byłam go przelecieć
- minęłam go mając dość tego gderania i zasiadłam do laptopa. Kirk pomrukiwał coś jeszcze ale
postanowiłam to zignorować. Siedziałam w kącie i sklejałam
film uśmiechając się co jakiś czas pod nosem. I
prawie wcale nie miało to związku z tym co widziałam na ekranie. Po prostu cieszyła mnie
mina Loli gdy Dom perfidnie ją ignorował.
-Co ty tam tak właściwie robisz? - spytał chwilę później
-Nic takiego
-Nie radzę. Wścieka się za każdym razem jak próbuję podejrzeć jej pracę – wtrącił Tom
-Wstydzisz się? – Dom próbował zerknąć w ekran, ale szybko zamknęłam laptopa - Czemu się tak zachowujesz?
-Nie chcę żeby ktokolwiek to widział zanim
skończę.
-Nawet ja?
-Zwłaszcza Ty - podniosłam i się i zamknęłam w sypialni licząc na odrobinę spokoju.
____________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Sing fo absolution
Wesołych świąt wszystkim :)
Do końca zostało max 10 rozdziałów. A ciężko mi się pisze drugie opowiadanie. Może to znak, że czas sobie odpuścić na jakiś czas...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz