Stałam tak
w samej bluzce, odczuwając coraz większy ból. Im bardziej robiło mi się zimno
tym bardziej wszystko bolało. Pokuśtykałam w stronę hotelu czując, że zbiera mi się na płacz. Wzięłam
szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nagle poczułam się cholernie samotna.
Kilka niesfornych łez spłynęło mi po policzku. Nie patrzyłam na zegarek, ale
wiedziałam, że upłynęło dużo czasu zanim wrócili. W tej chwili chciałam
przytulić się do Dominica. Poczuć jego ciepło. Chciałam być przy nim i poczuć
się bezpiecznie. Jednak widząc mnie w takim stanie zacząłby zadawać pytania na
które nie chciałam odpowiadać.
- Alex? - zawołał
od progu. Zacisnęłam mocniej powieki i naciągnęłam kołdrę na głowę. Drzwi od
pokoju otworzyły się i podszedł do mnie. Zdjął kołdrę z mojej twarzy i
pocałował.
-Co się
stało? - szepnął. Czuł, że wcale nie śpię. A może nie potrafiłam udawać.
-Znalazła
się - powiedział Chris i zamknął drzwi od naszego pokoju. Dom zapalił światło i
zamilkł na dłuższą chwilę. Otworzyłam oczy nie mogąc powstrzymać tych głupich
łez. Dlaczego nie mogłam przestać płakać?!
-Co się
stało? - powtórzył dotykając delikatnie rozcięcia na moim policzku.
-Wyrzucili
mnie - wychrypiałam. Jak się wyłącza ten cholerny płacz?!
-Wiem,
szukałem Cię. Ochroniarz mi powiedział, że Cię wyrzucili. Martwiłem się o
Ciebie. Zniknęłaś tak nagle, a gdy wyszedłem nigdzie Cię nie było. Błagam nie
rób mi więcej takich numerów. Myślałem, że mi serce pęknie gdy pomyślałem, że
coś mogło Ci się stać.
-Kocham
Cię - szepnęłam tak cicho, że ledwo było mnie słychać. Ale usłyszał.
-Wiem. Też
Cie kocham - uśmiechnął się szeroko.
-Obiecaj
mi coś.
-Wszystko.
-Bądź ze
mną.
-Zawsze - położył
się obok mnie i mocno przytulił . Nie chciałam mu mówić o rozdzierającym bólu
żeber więc zacisnęłam mocno zęby.
-Kocham
Cię - powtórzyłam nie wiedząc dlaczego. Bałam mu się to wcześniej powiedzieć, a
teraz powtarzałam się jak zdarta płyta. Jakby to była jedyna rzecz jaka miała
sens, jedyne co mogłam mu zaoferować.
-Boli Cię -
stwierdził widząc moją minę.
-Nie.
-Kłamiesz.
-Boli.
Leżeliśmy tak dopóki do środka nie
wpadł Matt.
-Kobieto
nie możesz tak znikać. Chcesz mnie do grobu wpędzić?!
-Przepraszam.
-To przeze
mnie tak? Przez to co Ci powiedziałem?!
-Nie. Po
prostu spotkałam kogoś - przerwałam zdając sobie sprawę, że lepiej będzie jak
nie
dowiedzą
się, że to była Sydney.Dominic podniósł głowę i zerkał raz na mnie raz na
Bellamy’ego.
-Kogo? - spytał
Matt przeszywając mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
Przecież oni mogli ją widzieć. A
jeżeli tak było, Matt z pewnością będzie się obwiniać. Żaden z nich nie
uwierzy, że ją zignorowałam i awanturowałam się z kimś innym. Bells wciąż na
mnie patrzył wyczekując odpowiedzi. Nie mogłam tak po prostu się przyznać
wiedząc, że on sobie tego nie wybaczy. Już wcześniej miał ogromne wyrzuty
sumienia.
Po prostu nie mogłam mu tego
zrobić.
-Byłam w
łazience i usłyszałam jak jakaś dziewczyna powiedziała, że ma zamiar dobrać się
do Doma - to akurat po części była prawda.
-Nie
tknąłbym jej - zapewnił.
-Wiem.
Byłam pijana a ona opowiadała takie bzdury, że nie wytrzymałam i wściekłam się
a potem zaczęłyśmy się kłócić. To było głupie, ale nie kontrolowałam swojego
zachowania. Przepraszam.
-Po co my
tam w ogóle poszliśmy? - westchnął Howard
Jestem straszną idiotką. Nie
pomyślałam o tym, że teraz on będzie się obwiniał.
Przepraszam Dom. Tak bardzo Cię
przepraszam.
-Każdy z
nas zrobiłby to samo na twoim miejscu - odparł Bells. Mimo to cały czas miał
ten czujny wzrok. Chyba mi nie uwierzył.
-Matt ma
rację - Dom uśmiechnął się lekko.
-Zrobię
herbaty. Chcecie? – spytał wychodząc.
-Tak-szepnęłam,
czując że naprawdę mam na to ochotę. Miałam przy sobie Dominica i nic więcej
nie było mi do szczęścia potrzebne.
-Jesteś
wariatką - usłyszałam jego głos
-Czasem mi
zupełnie odbija - przyznałam
-I za to
Cię kocham.
-Kochasz
mnie - roześmiałam się
-Co Cię
tak bawi?
-Żadne z
nas nigdy nie było zbyt wylewne, a teraz będziemy co chwilę to powtarzać.
-Przeraża
Cię to?
-Odrobinę.
To mój pierwszy poważniejszy związek.
-Jesteśmy
zaręczeni pamiętasz?
-Nie
dajesz mi zapomnieć.
-Pójdziesz
z tym do lekarza? - podciągnął mi koszulkę i przejechał palcami po ogromnych
siniakach na moim boku.
-To nie
jest…
-Racja. To
nie jest pytanie - przerwał mi - Pójdziesz z tym jutro do lekarza. Osobiście
Cię tam zaprowadzę.
-Oho,
czyli i Ty masz w sobie coś z psychopaty - mruknęłam
-Czy Ty
się też przy okazji nie uderzyłaś w głowę? Mogłaś sobie coś złamać-spytał nieco
zirytowany
Jak mogę być aż tak głupia? Zawsze
gadam za dużo. Czasem mi się wcale usta nie zamykają. A teraz co?!
-Yyy… - zająknęłam
się
-Jasne
cholera! – krzyknął - Naprawdę uderzyłaś się w głowę?! Jedziemy na pogotowie. I
w dupie mam czy tego chcesz czy nie.
-Dom,
przestań.
-Nie, to
Ty przestań. Nie będę siedział i patrzył na to jak cierpisz. A jeśli masz z tym
jakiś problem to idę po Chrisa. I lojalnie ostrzegam, że jest wkurwiony bo
znowu zginęły mu fajki.
Ups. Będę miała problem jeśli
zobaczą je w mojej kieszeni. Zastanawiałam się jak mogę się ich pozbyć co nie
będzie łatwe.
-Przyniesiesz
mi tą herbatę? - spytałam z miną godną kota ze Shreka.
Jak tylko zamknęły się za nim
drzwi dokulałam się do okna i je wyrzuciłam.
-Nie
spodziewałem się tego po Tobie.
O kurwa. Zapomniałam, że zaraz
obok jest balkon.
-Cześć
Chris - zamknęłam je i ukryłam się pod kołdrą.
Usłyszałam jak woła do Dominica,
że mógł się ich sam pozbyć zamiast wyręczać się mną.
I znów uruchomił mi się płacz.
Co ze mnie za dziewczyna?
Najpierw zwaliłam na niego winę za
ten numer z Sydney, a jeszcze oberwało mu się za to. Jestem do dupy.
I nienawidzę się za cały ten
wieczór.
Jestem tak odważna, że schowałam
się w łazience zamiast przyznać Chrisowi. Usiadłam na podłodze, oparłam plecami
o wannę i płakałam.
Dotarło do mnie, że to cud, że on
mnie kocha. No bo za co? Stwarzam same problemy. Ja jestem problemem. Dla
naszego dobra powinnam wrócić do domu. Jestem egoistką i nie potrafię wyobrazić
sobie życia bez niego. Nie umiem go zostawić, śmieszne prawda?
________________________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Madness
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz