środa, 11 marca 2015

56. One night to remember



Po południu  mieli chwilę spokoju przed wieczorną próbą. Matt, Tom i Chris wciąż odczuwali skutki wczorajszego picia więc teraz zalegali na kanapie.
Dom kręcił się po aneksie kuchennym w ich pokoju hotelowym. Alex siedziała wpatrzona w ekran monitora zagryzając uparcie dolną wargę. Była tak skupiona na tym co robi, że zupełnie nie słuchała tego co mówił jej chłopak. Kiedy znienacka pojawił się tuż przy niej szybko zamknęła laptopa.
-Co tam masz?
-Nic takiego.
-Widziałem, ze coś robisz.
-Już nic nie robię. O której zaczyna się próba?
-Za dwie godziny-Dom nie był usatysfakcjonowany jej odpowiedzią. Znowu miała przed nim jakieś sekrety a coraz bardziej go to irytowało.  Skorzystał więc z wolnej chwili gdy poszła wziąć prysznic i dobrał się do jej laptopa. Jego plan się nie powiódł bo wróciła po coś do salonu.
-Co robisz? - wyraźnie się speszyła widząc urządzenie które trzymał na kolanach.
-Myślałem, ze to mój.
-Twój jest czarny, ten czerwony. Gdzie tu podobieństwo?
-Dobra, przyznaje. Byłem ciekawy.
-Nie ruszaj go więcej bez mojej zgody dobrze?
-Przepraszam - wymamrotał oddając jej go. Mimo lekkich wyrzutów sumienia wciąż umierał z ciekawości.
Alex wciąż była naburmuszona z tego powodu. Znała go na tyle dobrze, że była niemal pewna, że nie odpuści. Jednak póki co puściła to w niepamięć biorąc pod uwagę fakt, że dziś wieczorem czeka ich wielki koncert.

Pierwsze co rzucało się w oczy to ogromna scena niemal na pół stadionu, łącznie  z drugą o wiele mniejszą łączącą ją ze sceną główną długim przejściem.
-Jest super. Tyle miejsca do biegania - ucieszył się Matt.
-Tylko nie zmachaj się za bardzo - rzucił kąśliwie Dom
-Dość drogie Panie - uciął Chris.
-Zaczynacie tam - Alex dołączyła do nich wskazując mniejszą scenę.
-Wolałabym jakieś bardziej efektowne wejście.
-Matt, nie przerywaj proszę. Zaczynacie tam. Przejdziecie dolnym  korytarzem i wyjedziecie na górę. Mam tylko nadzieję, że zdążą się uporać z urządzeniem od dymu. Zaraz się tym zajmę, więc nie macie się czym martwić. Wrócicie górą na scenę główną a potniej to już robicie swoje jak chcecie. Akurat tego tłumaczyć wam nie muszę. Na dole będę z wami ja, bo Tom planuje dorzucić to do dvd. Lecę sprawdzić co z dymem, wy możecie iść zobaczyć sobie wszystko, ale za pól godziny musicie być w garderobie.
-Tak jest proszę Pani - Dom uśmiechnął się szeroko gdy patrzył jak biegnie w stronę sceny.
-Co to było?! - odparł lekko zszokowany Bells.
-Mów co chcesz, ale idealnie się nadaje do tej roboty. Byłaby świetna jako menadżer koncertowy.
-I tak już wystarczająco ją wykorzystujemy - westchnął Dom
-Mów za siebie. Słyszałem co wczoraj robiliście.
-Możemy już iść? - wycedził bo Matt działał mu na nerwy od kilku godzin, kiedy tylko wrócił od fryzjera z krótko obciętymi włosami.
Zwiedzanie całego stadionu zajęłoby im pół dnia więc ograniczyli się tylko do odnalezienia garderoby, przejścia tunelem i obejrzenia sceny.
-Tu jest genialnie - wykrzyknął Chris widząc Toma i Alex.
-Zejdziemy na dół i zobaczycie jak wygląda wjazd do góry. Gdybyście czuli się niekomfortowo dajcie znać. Nic na siłę - Alex prowadziła ich ze sobą. Tom został na górze, chcąc dowiedzieć się z której kamery będzie najlepszy widok.
-Powodzenia chłopaki - powiedziała gdy już ustawili się na miejscu.
Tuż przed wyjazdem Matt pociągnął za spodnie Dominica które zjechały mu do kolan, Ten nie wiedząc co się dzieje schylił się gwałtownie popychając Matta. Obaj efektownie wyłożyli się na posadzkę zanim całkowicie podjechali do góry.
-Jak to ma tak wyglądać to ja rezygnuje - odparł Chris pomagając im się podnieść.
-Jeszcze jeden taki numer a pozabijam - usłyszeli z dołu
-Przepraszam, już nie będę - Matt spuścił głowę próbując okazać skruchę gdy wrócili na dół
-Nie igraj ze mną - wbiła palec w jego klatkę piersiową - A Ty - odwróciła się do perkusisty - Ładne gatki.
Za drugim razem nie mieli już żadnych problemów.  Po skończonej próbie udali się więc do garderoby żeby chwilę odpocząć.
-Hej, zobaczcie kogo spotkałem - Matt wparował do środka z szerokim uśmiechem. Zaraz za nim stał facet wyższy od niego o pół głowy.
Chłopacy poderwali się z miejsc żeby się przywitać. Tylko Alex stał z boku przyglądając się tej scenie. Miała wrażenie, że gdzieś już go widziała, nie pamiętała tylko gdzie.
-A to kto? - spytał chłopak widząc ją
-To Alex, dziewczyna Howarda - Matt przedstawił ją po czym wskazał na nieznajomego - A to mój brat Paul.
-Przegrałaś zakład czy co?
-Gdybym go przegrała umawiałabym się z Tobą - dodała z uśmiechem.
-Złośliwa i bezczelna. Już Cię lubię.
-A więc to Ty jesteś ten normalny tak? Wierzyć mi się nie chce, że jesteście braćmi.
-Poczekaj aż zobaczysz ich pijanych.
-Nie mogę się doczekać, a tymczasem zbierajcie tyłki. Musicie się przebrać i podłączyć sprzęt.
-Tak jest szefowo - zasalutował Chris
-Jeszcze jedna taka uwaga a ja zdejmę Ci spodnie - zagroziła.
-Co tu się działo? - Paul przyglądał im się zdziwiony.
-Twój brat mnie molestuje - burknął Dom
-Też mi nowość.
-Chyba będziemy musieli sobie porozmawiać - szepnęła do Paula zbierając rzeczy.
-Chętnie Ci opowiem co wyprawiali za młodu - puścił jej oczko
-Widzimy się później - pocałowała szybko Dominica i uciekła.



Zupełnie nie wiem jak mam się skupić na pracy. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Jestem niemal pewna, że nawet z piosenki z jakiejś durnej reklamy mogliby zrobić niezłe show.
Patrzyłam na Toma w trakcie pracy. Chwilę później przyłapałam się na tym, że kiwam głową i ruszam się w rytm muzyki.
-Leć - Tom wskazał głowę scenę.
-Dzięki - pisnęłam podekscytowana.
Resztę koncertu spędziłam skacząc jak oszalała. Kiedy oni żegnali się z fanami pobiegłam do garderoby. Gdy tylko zobaczyłam Dominica rzuciłam mu się  w ramiona gratulując koncertu.  
-Jesteś niesamowity - szepnęłam a on obdarował mnie promiennym uśmiechem.
-Mam swoją groupie.
-Zacznij się bać - pocałowałam go i zauważyłam że jest z nimi ktoś jeszcze,
-Cześć - zaświergotała drobna blondynka która dotychczas stała za plecami Chrisa.
-To Lola, wpadła w odwiedziny - Dom odsunął się ode mnie i potargał włosy jakby była małym dzieckiem.
Zaczęłam się zastanawiać czy to nie jakaś fanka się za nimi przypałętała.
-Miło mi - wyciągnęłam w jej stronę rękę
-Idziemy gdzieś? - rzucił Chris i wszyscy ochoczo przytaknęli. I nawet mimo tego, że obiecałam Dominicowi, że nie będę się upijać to sama miałam w planie się napić. I na dodatek nie podobała mi się ta cała Lola.
Nie wiem czy to przez moje spojrzenie czy z grzeczności ale Howard zaraz zaczął tłumaczyć jej obecność.
-Lola to nasza przyjaciółka jeszcze ze szkoły. Nie mieliśmy pojęcia, że przyjedzie ale zabieramy ją ze sobą!
-To miłe z waszej strony - wymusiłam na sobie uśmiech i chwyciłam piwo z minibarku. Wyszliśmy do baru razem z Lolą i Paulem. Denerwowała mnie, denerwowało mnie to, że cały czas kręci się koło Dominica. Oczywiście, że byłam zazdrosna. Paliłam się z wściekłości gdy tylko zbliżała się do niego. Nie wspominając już o tym jak go dotykała i przytulała.
-Też za nią nie przepadam - usłyszałam Matta
-Nie znam jej - odparłam szybko
-Nie oceniam, po prostu widzę że działa Ci na nerwy. Gdybyś mogła zabiłabyś ją na miejscu. Nigdy jej nie lubiłem. Ona jest dziwna, zawsze mam wrażenie, że coś knuje. Poza tym od samego początku kleiła się do Doma.
-Wydaje się w porządku - skłamałam
-Wydaje się ale nie jest. Był czas że próbowała między nami mieszać.
-Mieszać?
-Podpuszczała Doma
-Ale do czego?
-Po kilku miesiącach z nią strasznie się zmienił. Był bardziej nerwowy i kłócił się z nami o wszystko.
-Miała na niego aż taki wpływ?
-Boję się, że wciąż ma - odparł a ja poczułam coraz większe ukłucie zazdrości.
-Myślisz, że powinnam się zacząć bać?
-Nie wiem. On Cie kocha, ale widziałem jak ona potrafi namieszać. Gdyby się coś działo, pamiętaj, że jestem po twojej stronie.
-Dzięki - westchnęłam widząc jak próbuje wyciągnąć go na parkiet
-Dupek z niego - usłyszałam chwilę później od Matta gdy zobaczyłam ich tańczących razem.
-Nic nie widziałeś - warknęłam zabierając fajki Chris ze stolika.
-Jasne - uśmiechnął się.
Ruszyłam w stronę łazienki. Byłam wkurzona. Nie wiem czy to przez to co powiedział Matt czy przez to co widziałam. Nie przypominam sobie żeby kiedyś ze mną tak chętnie tańczył. Może to przez ilość wypitego alkoholu, ale miałam ochotę kogoś uderzyć.
Wyszłam żeby dopić swojego drinka i wróciłam żeby zapalić. Skryłam się w kącie i paliłam próbując się uspokoić.
-Uwierz mi. Jedno pstryknięcie i znowu jest mój. W dodatku chyba pozbyli się tej dziwki która za nimi łaziła. Matthew to idiota. Nie mam zamiaru się z nim wiązać, ale to ja będę decydować o tym kiedy z nami koniec. Pobawię się nim a potem go rzucę. I zrobię to z rozmachem żeby pożałował, że kiedykolwiek mnie poznał.
-Dzięki Ci Panie - mruknęłam do siebie.
-Ty… - wycedziła patrząc na mnie.
-Idealne miejsce i idealny czas - zaśmiałam się widząc jej minę.
Nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie, i nigdy nie chciałam jej więcej widzieć. Nie mogę się jednak wściekać mając taką okazję. Zwłaszcza, że jej dwie koleżanki zniknęły.
-Wciąż się za nimi uganiasz? Wiem, że się z nimi puszczasz Ty mała dziwko. Matt jest nikim beze mnie.  A ten jego zespolik to nic nie znacząca banda idiotów.
-Więc po co z nim byłaś?
-To proste. Może i jest beznadziejnym muzykiem ale ma znajomości. Dotarłam do paru osób więc już go nie potrzebuję. Nie pozwolę jednak żeby ten mały szpetny gnojek miał tu ostatnie słowo. Upokorzę go na oczach wszystkich. Jego i ten głupi zespół.
-Nie pozwolę Ci na to.
-Nie masz tu nic do gadania. Dominic znalazł sobie inną. Przeleciał Cię i wkrótce zostawi. A wcześniej ja się z nim zabawię. A wtedy i po Tobie i po tym zespole nic nie zostanie - prychnęła.
A mi to wystarczyło. Wiedziałam, że robi to specjalnie żeby mnie sprowokować.
Tylko co mi szkodzi?
Nie jestem pewna jak długo to trwało, ale zdołałam ją parę razy uderzyć. Niestety z wzajemnością, ale to nie było teraz ważne. Kiedy zobaczyłam w swojej dłoni pęk jej włosów zaczęłam się histerycznie śmiać.
Ta chwile nieuwagi starczyła żeby uderzyła mnie w twarz. W ustach poczułam metaliczny smak krwi więc splunęłam na Sydney. Ta widząc czerwoną plamę na swojej białej bluzce wpadła w szał. Popchnęła mnie na umywalki. Przez chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam kopnięcia w lewy bok, usłyszałam czyjś krzyk i histeryczny płacz Sydney. Ktoś mnie podniósł i wyprowadziła zewnątrz. Usłyszałam jeszcze tylko jak jej dwie przyboczne żaliły się ochronie, że to ja je zaatakowałam. Wylądowałam na dworze z obitymi żebrami i krwią spływającą po twarzy. 
_____________________________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz