poniedziałek, 10 listopada 2014

51. She's a wave and she is breaking



-Wrócił wódz waszego plemienia - krzyknął Matt od progu.
Zdążyliśmy na szczęście przenieść  się do salonu. Po krótkiej chwili oglądania telewizji oboje zaczęliśmy przysypiać. Tak, byliśmy jak stare małżeństwo, ale było nam tak dobrze.
-Co tak długo robiliście? - Spytała Alex na wpół przytomnie.
-No bo w tym barze mieli konkurs karaoke - czknął Tom
-I on przegrał ze mną w „Time is running out’! - Zawołał Chris lekko się zataczając.
-Nie wierzę
-Szkoda, że wyszliście. To było cudne oglądać jego minę jak patrzył na moja wzrastającą liczbę punktów.
-Normalną minę miałem.
-O tak, jasne - zaśmiała się Vicky.
Zauważyłem tez, że Matt patrzył na nią jak zakochany dzieciak.
-Widzisz to co ja? - szepnąłem do Alex
-Mówiłam Ci, że załatwię to moimi metodami.
-To był ten twój plan?
-Ooo nie. To byłoby zbyt proste i niezbyt wredne.
-A powiesz mi wreszcie?
-Nie. Matt przyniesiesz swoją gitarę? Zobaczymy jak Chris radzi sobie w wersji akustycznej - powiedziała a ja przeczuwałem, że to będzie coś ciekawego. Złapałem jej kamerę leżącą na stoliku i włączyłem nagrywanie.
Nie minęły dwie sekundy a dobiegł nas wysoki dziewczęcy pisk.
-Kolejna fanka?
-Nie, Bellamy poznał mojego nowego przyjaciela.
-Zabierzcie go, błagam - wrzasnął Matt.
Pobiegliśmy zobaczyć, co się dzieje. A on stał na stoliku nocnym wskazując na czarną plamę powoli przesuwającą się w jego stronę.
-Cześć mały - Alex wzięła wielką tarantulę do ręki jakby nigdy nic.
-Weź go - pisnął znów Bells
-Chcesz go bliżej poznać? - Przysunęła się do niego a on przyparł plecami do ściany.
-Alex, daj mu spokój - poprosił Chris, ale najwidoczniej nie chciała tego tak szybko skończyć.
-Nie, proszę - szukał rozpaczliwie drogi ucieczki, ale nie miał jak stamtąd uciec.
-Matt, przypomnij sobie ile razy ja Cię prosiłam. Miałeś to jednak gdzieś prawda?
-Więcej nie będę - załkał nie mogąc oderwać wzroku od tego potwora.
-Jesteś pewien? - Coraz bardziej wysuwała rękę w jego stronę.
Naprawdę chcieliśmy mu pomóc, ale każdy brzydził się chociażby dłużej patrzeć na tę włochatą bestię.
-Odpuść mu. Ma arachnofobię , myślę że mu to starczy. Już się zemściłaś - zbliżyłem się licząc, że nie rzuci tym we mnie.
-Tak dla jasności, jeszcze raz usłyszę jakiś głupi komentarz to obudzisz się z nim na twarzy - wsadziła pająka do pudełka, ale Matt i tak bał się zejść ze stolika.
Kiedy wyniosła go do siebie, poszedłem za nią.
-To było zbyt podłe nawet jak na Ciebie.
-Ja byłam podła? A to co on mi robił to według Ciebie jest jak najbardziej w porządku?!
-Nie, ale to jeszcze nie powód żeby go tak straszyć.
-Lepiej zniósłby twoje odejście tak?
-Nie krzycz, nie muszą tego słyszeć.
-I znowu ja mam być ta zła? Mimo, że Ty chciałeś ich zostawić ponieważ on zachowywał się jak skończony dupek?!
-Alex dobrze wiedziałaś, że boi się pająków. A co jeśli dostałby ataku paniki?
-Chyba sobie żartujesz. Będziesz mnie teraz opieprzał  za złośliwości chociaż on robi to samo cały czas? Mi kazałeś nie zwracać na niego uwagi ale jak trochę go nastraszyłam to się wściekasz?!
-To nie tak-westchnąłem
-A jak?
-Ostatni raz tak przerażonego widziałem go jeszcze w liceum. Przyszedł mi wtedy powiedzieć, że jego rodzice się rozwodzą. Może Ciebie to rozbawiło, ale on naprawdę się bał. I nie ważne jak głupio się czasem zachowuje to najbardziej wrażliwy facet jakiego znam.
-I dlatego zawsze tak będzie prawda? Za każdym razem będziesz stawał po jego stronie?
-Nie stoję po niczyjej stronie.
-A może czasem powinieneś - otarła łzę która spływała jej po policzku i wybiegła.
-Poczekaj - pobiegłem za nią ale zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Zrezygnowany wróciłem do pokoju i opadłem na łóżko chowając twarz w dłoniach. Chwilę później usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
-Mogę wejść? - zobaczyłem głowę Matta wychylającą się nieśmiało.
-Tak, jasne - usiadłem robiąc mu miejsce obok siebie.
-To przeze mnie się pokłóciliście?
-Nie, to nie twoja wina.
-Czyli jednak się pokłóciliście. Dom nie chciałem do tego doprowadzić, uwierz mi. Powinienem dawno odpuścić, ale wolałem bawić się waszym kosztem.
-To nieistotne. Przesadziła i dobrze o tym wie. Poza tym przeprosiłeś i obiecałeś, że więcej tego nie zrobisz ale ona i tak nie chciała przestać.
-Ale nie rozstaniecie się?
-Nie wiem, mam nadzieję że nie. Porozmawiam z nią na spokojnie kiedy wróci.
-A jeśli nie wróci?
-Czemu miałaby nie wrócić? Dlaczego tak mówisz?
-Wściekła się. Poza tym dobrze wiesz jaka bywa impulsywna. Już raz od nas uciekła.
-Nie zrobiłaby tego - zapewniłem go chociaż może sam sobie chciałem to wmówić.
-Przepraszam - zwiesił głowę.
-Nic się nie stało stary.
-Dom, wybaczyłbyś mi gdyby nie wróciła?
-Wróci. Pójdę jej poszukać - poklepałem go po ramieniu i wyszedłem.
 Na samą myśl, że mogłaby mnie zostawić coś skręciło mnie w żołądku. Nie wiem jak poradziłbym sobie bez niej.
-Tu jesteś - westchnąłem z ulgą widząc ją na schodach na zewnątrz.
-Nie miałam dokąd pójść - odwróciła głowę i otarła oczy.
-Cieszy mnie to - ukucnąłem naprzeciw niej.
Nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć. Ona też nie miała ochoty na rozmowę ze mną.
-Może jednak się przejdę - szepnęła podnosząc się szybko.
-Mogę iść z Tobą? - spytałem nie uzyskawszy jednak odpowiedzi.
Szliśmy w milczeniu dłuższą chwilę. W końcu nie wytrzymałem, złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Objąłem ramionami i mocno przytuliłem.
-Proszę nie kłóćmy się więcej.
-Wiem, że przegięłam ale on doprowadzał mnie do szału. I jeszcze jak powiedziałeś, że zostawisz zespół. Nigdy nie mogłabym się z tym pogodzić. Nie chcę żebyś przeze mnie musiał posuwać się do tak drastycznego kroku. Wiem jak Ci na nich zależy, i na muzyce. Nie chcę, nie potrafię stać wam na drodze.
-To nie Twoja wina, nie możesz tak myśleć.
-Nie jestem głupia. Widzę, że zaczęło się od kiedy jesteśmy razem. Może nie powinniśmy… - ucięła pociągając nosem.
-Nie, nie, nie. Nie mów tak.
-Ale tak jest.
-Dlaczego tak sądzisz? Ja i Matt ciągle się kłócimy, tak było już od liceum. Czasem bywało lepiej, czasem gorzej. Nie po raz pierwszy chodzi mi po głowie odejście z zespołu. Nie wyobrażam sobie jednak życia bez nich, Matt to idiota, ale też mój najlepszy przyjaciel. Nie płacz - otarłem kciukami jej łzy.
-Czy on mnie nienawidzi?
-Nie, bardzo się tym wszystkim przejął. Wie, że Cię zranił i jest mu z tego powodu przykro. Zresztą myślę, że powinniście porozmawiać.
-Teraz?
-Teraz jesteś moja i nie oddam Cię nikomu.


Piosenka w tytule : Stiff Dylans - Ultraviolet
 
...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz