sobota, 1 listopada 2014

50. She's cold and she's cruel but she knows what she's doin'



Ufałam Dominicowi, ale bałam się, że prędzej czy później się mną znudzi. On jest gwiazdą rocka. Może mieć każdą dziewczynę jaką zechce. Nie wiedziałam dlaczego wybrał akurat mnie. Czy dlatego, że nie mógł mnie mieć czy dlatego, że akurat byłam pod ręką.
-O czym myślisz?-spytał widząc, że odpłynęłam.
-O niczym-skłamałam
-I tak Ci nie wierzę, ale jeśli nie chcesz mówić to nie będę wypytywał.
-Chodzi o to, że…-urwałam widząc z daleka małą chudą istotkę która podskakiwała i machała rękoma na wszystkie strony. I chyba pierwszy raz cieszyłam się z tego, że nam przerwał.
-O co?
-O to, że gremlin wrócił-wskazałam palcem wokalistę który niemal biegł w naszą stronę.
-On nam to chyba robi specjalnie.
-Ciesz się, że nie wrócił gdy byliśmy w hotelu. Zabiłabym z miejsca.
-Co tu robicie?
-Nic, a co Ty tu robisz?
-Chris dziwnie się zachowywał. Ciągle pytał gdzie idę i kiedy wrócę. Zupełnie jakbym był dzieckiem. Nic nie mów-dodał szybko widząc, że Dom już otwierał usta żeby to skomentować.
-Gdzie on właściwie jest?
-Zostawiłem go tam i uciekłem- wzruszył ramionami - Byłem pewien, że wy dwoje coś kombinujecie.
-Masz jakaś paranoję.
-To co? Zapraszacie mnie na obiad?
-Dom Cię za zaprasza na obiad. Ja muszę iść na spotkanie, i tak już jestem spóźniona-zerknęłam na zegarek, którego jak się okazało zapomniałam założyć.
Oboje patrzyli na mnie podejrzliwie, ale zaraz im zwiałam.
Do Vicky pognałam biegiem, żeby któryś przypadkiem nie wpadł na pomysł pójścia za mną.
-Zgadnij co przywieźli przed chwilą-powiedziała gdy już się przywitałyśmy.
-Jest tu? – pisnęłam podekscytowana.
-Tak, ale naprawdę chcesz to zrobić?
-Nie ma wyjścia. Dom napomknął dzisiaj, że jeżeli Matt się nie uspokoi to rzuci zespół.
-Chyba żartujesz?!
-Nie, a co gorsza Matt nie jest tego świadomy i robi co chce. Potrzebna mu dziewczyna. A propo, nie chcesz ich poznać?
-Po mojej ostatniej reakcji na Howarda wolę nie ryzykować.
-Nie przejmuj się, jak ich poznasz bliżej to sama zobaczysz, że nie są tacy straszni. Tylko musisz się uzbroić w nerwy ze stali.
-Wytrzymałam tyle z Tobą, że nic mnie nie ruszy.
-Ha ha ha ha ale zabawne-burknęłam wiedząc, że i tak ma rację.
Co tu ukrywać, jestem upierdliwą wredną zołzą co odczuł chyba każdy kto mnie zna.
-Czemu Ci tak zależy żebym ich poznała?
-Bo jak już Matt się w Tobie zakocha to ja i Dom będziemy mieli święty spokój.
-Skąd taka pewność, że się we mnie zakocha?-Vicky zaczerwieniła się niczym nastolatka.
-Tak, tak. Zachowaj dla niego tę minkę.
-Daj już spokój.
-Poczekaj, zadzwonię do Blondasa i spotkamy się w jakimś barze-złapałam za telefon i pół godziny później czekałyśmy w lokalu niedaleko.
             Już z daleka słyszałam, że zbliża się moja rodzinka. Zdążyłam już przywyknąć, że ich się najpierw słyszy a później widzi.  
-Żałuj, że Cię nie było-krzyknął Chris od progu.
-Co zrobili?
-Co? Kto? Aaa, nie. Tym razem nic. Dzięki-chwycił moje piwo i wypił niemal połowę-Wróciliśmy do hotelu, a w pokoju Matta siedziała jakaś panna. Rozpłakała się histerycznie na jego widok i coś bełkotała. Uczepiła się nogi od łóżka i nie chciała puścić. Ochrona prawie wyniosła ją razem z nim. To było dość dziwne, ale przekomiczne.
-Nagrałeś?-zwróciłam się do Toma.
-Niestety nie-westchnął
-A tak przy okazji, to jest Vicky więc chociaż przez chwilę  udawajcie normalnych bo dziewczyna się wstydzi.
Vicky jak na komendę spuściła wzrok. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Na widok Matta oczy zaświeciły jej jeszcze bardziej.
-Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy mam wejść jeszcze raz?-Bellamy usiadł przy niej i obdarzył pięknym uśmiechem.
My tymczasem popatrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
-A Ciebie bolało jak spadłeś z nieba?-Vicky prychnęła.
-Jak on mógł poderwać modelkę, tępą bo tępą ale jednak modelkę-szepnęłam tak żeby nie usłyszał.
-Sam się ciągle nad tym zastanawiam. Na co masz ochotę?-spytał Dom zaglądając w kartę drinków.
-Sex on the Beach
-Wiesz, że jestem w stanie to załatwić-uniósł brew  z tym swoim złośliwym uśmieszkiem.
-Nie prowokuj mnie Howard.
-Nie ośmieliłbym się-nachylił się nade mną
-Paliłeś-burknęłam
-To Chris!
-Kłamie-basista dopijał resztę mojego piwa pokazując mu środkowy palec.
-Naprawdę więcej nie będę-obiecał a już sama dopilnuję tego, żeby nie miał więcej pod ręką żadnej paczki.
-Co ciekawe od jakiegoś czasu przestały mi ginąć fajki.
-Przecież ja Ci ich nie brałem!
-Taa, jasne.
Ups.
-Dom, możemy już iść?-spytałam słodko.
-Już? Przecież jest wcześnie i dopiero przyszliśmy.
-Wiem, ale w hotelu będzie nam lepiej.
-To na razie-wyszczerzył się wyprowadzając mnie na zewnątrz.
-Przyjdźcie zaraz-krzyknęłam jeszcze
-Czemu tak zaraz?-naburmuszył się
-Tobie to tylko jedno w głowie
-Mi? A po co mnie wyciągałaś z tego baru?
-Tak w zasadzie to Ty mnie wyciągnąłeś. I to dosłownie.
-Mniejsza z tym. Co knujesz?
-Zobaczysz.
-A nie możesz po prostu powiedzieć?
-Nie-pocałowałam go.
Postawiłam pudełeczko w pokoju Matta i wróciłam do Howarda. Wreszcie mieliśmy chwilę dla siebie, a on rozłożył się na kanapie i włączył telewizor. Wciąż był na mnie trochę obrażony więc usiadłam na nim bez żadnego uprzedzenia i zaczęłam całować.
-No i teraz wiadomo co komu chodzi po głowie-wymruczał zadowolony.
Wplotłam palce w jego włosy i przysunęłam bliżej siebie.
W pewnym momencie parsknęłam śmiechem. Zdezorientowany patrzył na mnie jak na wariatkę.
-Wybacz.
-Co Cię tak bawi?
-Masz okropne odrosty-spróbowałam stłumić kolejny napad śmiechu.
Przyglądał mi się przez chwilę i sam roześmiał, po czym wstał podnosząc mnie ze sobą.
-Wariat-zachichotałam gdy zanosił mnie do swojego pokoju.
-Myślisz, że zdążymy zanim wrócą?
-Wątpię, ale i tak jest fajnie-wtuliłam się w jego klatkę piersiową gdy leżeliśmy już na łóżku.

_______________________________________________________________________
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz