sobota, 25 października 2014

49. Cause I just wanna start and never wanna stop this thing I got with you cause I never wanna stop...



-Nie idź-westchnął Dominic rozbudzony
-Chciałabym zostać, ale muszę coś załatwić. Wrócę szybko i przed koncertem będziemy mieli jeszcze trochę czasu żeby to nadrobić.
-To zabrzmi głupio, ale od kiedy wróciliśmy w trasę  prawie wcale nie spędzamy razem czasu.
-Ciężko poszaleć w ciasnym łóżku w autokarze gdy z naprzeciwka przygląda nam się Matt.
-Wiem, ale brakuje mi tego co robiliśmy u mnie-przyciągnął ją do siebie.
Zaczął ją całować mając nadzieję, że zmieni zdanie i zostanie.
-Załatwię nam pokój na drugim końcu hotelu żebyśmy mogli…
-Ohh ja już wiem co będziemy mogli-przerwał jej próbując zdjąć jej koszulkę.
-Jesteś strasznie niewyżyty-pomrukiwała.
-A tobie strasznie się to podoba.
-Nie przeczę, często mi się przydaje. Muszę iść, ale postaram się wrócić jak najszybciej-pocałowała go szybko i wyszła.
Tym razem szykowała coś większego. I na dodatek miała pomocnika. Zdążyła się ze wszystkim uwinąć w niecałą godzinę a kiedy wróciła Dominic wciąż spał. A co gorsza Matt nie.
-Gdzie byłaś?
-Na spacerze.
-Jestem szczerze zdumiony że udało Ci się od niego odkleić.
-A ja jestem zdumiona, że jeszcze nie dostałeś w pysk-wycedziła.
-Skąd u Ciebie tyle agresji?
-Jeszcze pytasz?!
-Czyżby napięcie przedmiesiączkowe?
-Jestem oazą spokoju. Jestem zen. Jestem… Kurwa mać, zabiję gnojka! - krzyknęła wchodząc do swojego pokoju. Miała iść do Doma, ale przez to wszystko straciła ochotę na cokolwiek. Zakopała się pod kołdrą i poszła spać.


Obudziłam się przytulona do Dominica. Nie przypominam sobie, żebym go do siebie zaprosiła, ale nie narzekałam.
-Długo każesz na siebie czekać-usłyszałam.
-Wybacz, byłam tak wkurzona na Bellamy’ego, że musiałam chwilę odsapnąć i zasnęłam.
-Sam powoli mam go dość.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Jeżeli się nie uspokoi to będziemy musieli skrócić trasę.
-Co?! Nie! Nie możesz odwołać trasy przeze mnie. Nie pozwolę Ci na to.
-Nie chcę, ale ile można go znosić? Naprawdę wiele wytrzymywałem przez te wszystkie lata
-Dom, nie!-krzyknęłam spanikowana.
Przecież on nie mógł mówić poważnie.
-Jestem już tym zmęczony. To, że się przyjaźnimy nie oznacza, że może ingerować w moje prywatne życie.
-Skąd tak nagle Ci się to wzięło?
-To nie jest nagłe. Już kiedyś o tym myślałem. Od kiedy pojawiłaś się w moim życiu zrobił się jeszcze bardziej nieznośny.
-Jestem pewna, że jakoś da się to załatwić. Nie możesz podejmować tak pochopnych decyzji.
-Sam nie wiem. Ten zespół to całe moje życie, ale teraz i Ty nim jesteś. Jeżeli nie odpuści to będę musiał to zrobić.
-Nie pozwolę Ci na to – powtórzyłam - Paliłeś?
-Tak-przyznał zawstydzony.
A miał tego nie robić. Czując od niego dym sama chciałam zapalić. Zabroniłam mu palić przy mnie bo chyba wyrwałabym mu papierosa z ust. Mruknęłam pod nosem niemal słysząc jak moje płuca wołają o odrobinę nikotyny.
-Już dobrze, więcej nie będę-pocałował mnie.
Zapomniałam o paleniu za to naszło mnie ochota na coś innego.
-Gdzie oni są?-spytałam
-Chris ich zabrał na parę godzin. Ma dzwonić jak będą wracać.
-Uwielbiam tego człowieka.
-Ja też. Chyba będę musiał…
-Nie gadaj tyle, nie ma na to czasu-prawie zerwałam z niego koszulkę.
Musimy korzystać z każdej okazji. Nie wiadomo kiedy znów będziemy mogli być sami. Opcja porzucenia trasy w ogóle nie wchodziła w grę. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.
-Nie mówiłeś serio, prawda? - spytałam jakiś czas później.
-O czym?
-O odejściu z zespołu.
-Nie myśl o tym – westchnął - Teraz jest czas tylko dla nas. Proszę nie marnujmy go na Matta.
-Nie mogę. Spróbujmy go najpierw uspokoić moimi metodami.
-Wolałbym nie.
-Dlaczego?
-Zobacz jak ja skończyłem gdy je na mnie wypróbowałaś-roześmiał się.
-Ty to co innego-zamruczałam wyciągając szyję w poszukiwaniu jego ust.
-Wyjdziemy gdzieś?
-Gdzie?
-Mam ochotę zabrać Cię na romantyczny spacer.
-Ooo jak miło. Niestety później muszę wyskoczyć na chwilę na miasto. Mam sprawę do załatwienia.
-A co to za tajemnica?
-To nie tajemnica, tylko odwet.
-Ale obiecaj, że go nie wykończysz.
-Zobaczę co da się zrobić..
Poleżeliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy na ten spacer. Na całe szczęście nikt nie ganiał za nami z aparatami jak w Londynie. To było naprawdę miłe wyjść z nim, nie przejmować się niczym i zastanawiać co będzie. A to ostatnio coraz bardziej nie dawało mi spokoju…
 _____________________________________________________________________________
 Piosenka w tytule : Duncan James - I don't wanna stop

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz