środa, 17 września 2014

47. You electrify my life



Kiedy się obudziłam Dominic wciąż spał. Poduszkę miał przyciśniętą do policzka a usta rozchylone. Wyglądał tak cholernie seksownie. Nie mogłam się oprzeć i zaczęłam go całować. Oddał mi pocałunek, ale spał dalej. Zaśmiałam się pod nosem widząc błogi wyraz jego twarzy. Położyłam dłoń na jego karku i zaczęłam go po nim głaskać. Na całe szczęście ręka przestała mnie boleć. Nudziło mi się, a on najwyraźniej wcale nie miał zamiaru wstawać. Pstryknęłam go w nos, ale tylko pomamrotał przez chwilę i położył się na plecy.
-No bez jaj-przewróciłam oczami słysząc, że chrapie.
Usiadłam na nim okrakiem i najnormalniej w świecie zaczęłam się do niego dobierać.
-Co?-mruknął rozbudzony.
-Ojej, już nie śpisz?
-Nie wiem-patrzył na mnie wpółprzytomnie.
-Nie umiesz się bawić-burknęłam obrażona schodząc z niego.
-Chodź tu złośnico.
-Nie. Idę pod prysznic.
-A mogę…
-Nie-przerwałam mu znikając w łazience.
Doprowadziłam się do ładu dość szybko. Kiedy wróciłam do niego, szykował śniadanie. A raczej wczesny obiad, bo było krótko przed południem.
Zanim jednak zdążyliśmy zjeść jego telefon zaczął dzwonić. Ktoś na niego krzyczał a on wysłuchiwał tego ze zbolałą miną.
-Co jest?
-Tom sieje panikę. Nie wiem, o co chodzi, ale chyba nie chcę tam iść.
-Nie marudź. Ile można siedzieć z tyłkiem w domu?
-Z Twoim tyłkiem mogę tu siedzieć do końca życia-uśmiechnął się lubieżnie, wkładając rękę do tylniej kieszeni moich dżinsów.
-Jesteś popaprany.
-Wolisz tutaj czy idziemy do łóżka?
-Zdaje się, że miałeś iść do Toma.
-Możemy pójść razem, ale za chwilkę-ściągnął koszulkę prowadząc mnie do sypialni.
-Nie. Stój. Przestań. Nie możesz-mówiłam rozpinając pasek jego spodni. Strasznie go to rozbawiło.
-Lubię jak udajesz niedostępną.
-A ja nie lubię twoich spodni. Jak ty je w ogóle zakładasz?
-Panno Ryan, ależ panienka jest niecierpliwa.
-Może troszkę. Ściągaj.
-Wiesz co, właściwie to musiało być coś ważnego-cmoknął mnie w czoło i odwrócił się na pięcie.
-Chyba sobie kurwa żartujesz?!-krzyknęłam idąc za nim.
-Nie. Tom wydawał się zdenerwowany. I chyba słyszałem Matta wrzeszczącego w tle.
-Gówno mnie to obchodzi. Niech radzą sobie sami.
-Wyglądasz ślicznie jak się wściekasz
-Odpierdol się-syknęłam
-Nie przeklinaj tyle
-Bo co?!
-Bo jesteś niegrzeczna i będę musiał Cię ukarać-złapał mnie w pół, przerzucił przez ramię i zaniósł do sypialni.
-Nie igraj z ogniem.
-Kiedy tak bardzo to lubię.
Jakąś godzinę później byliśmy pod mieszkaniem Kirka. Ledwie uchyliły się drzwi a Tom leciał już w naszą stronę. 
-Howard czy mógłbyś mi łaskawie… Ooo Alex. Ty też tu jesteś?-zdziwiony wycofał się na mój widok.
-Tak. Tak mi się przynajmniej wydaje.
-Co takiego ważnego masz mi do powiedzenia?
-Zapomniałem. Chłopaki zobaczcie, Alex przyszła-zawołał cały czas mi się przyglądając.
-Dlaczego zachowujesz się tak dziwnie?-zapytał Dom
W salonie siedział Matt i Chris. Jeden był chyba obrażona, drugi podejrzanie rozbawiony.
-Czeeeeeeeść-Chris wcisnął coś za plecy. Dopiero teraz zauważyłam, że i Tom coś chował.
-O co chodzi?-spytałam patrząc po kolei na każdego z nich.
-O nic. Czemu zaraz musi o coś chodzić?
-Ponieważ zachowujecie się jak nienormalni?
-Nie, to nic takiego.
-Sama to ocenię-wyrwałam gazetę, którą trzymał i zaczęłam ją przeglądać.
-Mam pomysł, idziemy do baru-Chris rzucił ochoczo. Zbyt ochoczo jak na mój gust.
-Siedź cicho-warknęłam. Nienawidzę jak ktoś robił ze mnie idiotkę.
-No to przesrane-usłyszałam szept Matta i parę sekund później zrozumiałam ich zachowanie.
-Co do…?-zdziwiłam się widząc swoje zdjęcie.
Wielkie zdjęcie na jednej ze stron tego magazynu.
-Może mi ktoś wyjaśnić o co chodzi?
-Nie teraz Dom-powiedział Chris.
Patrzyłam oszołomiona na swoją fotografię. Musiała być zrobiona kilka dni temu. Niby nic takiego nie licząc faktu, że szłam za rękę z domem. A pod spodem wielki napis głoszący „Dziewczyna Howarda”.
Wyjęłam butelkę wódki z szafki i upiłam spory łyk.
-Zechcecie nam to wyjaśnić?-spytał Bellamy.
-Nie ma co wyjaśnić-perkusista wzruszył ramionami.
-A może „nowa tajemnica seksowna przyjaciółka” ma coś do powiedzenia?
-Na trzeźwo nie.
-Nam wmawiacie, że nic was nie łączy a prawdy musimy dowiadywać się z jakiegoś ścierwa?-ryknął Matt.
Był naprawdę wkurzony. A przecież to ja powinnam być wściekła.
-Uspokój się, przecież to jeszcze niczego nie dowodzi, prawda?-Tom patrzył to na mnie to na Dominica.
-W zasadzie to i tak byście się dowiedzieli-odparł spokojnie Howard.
Zaczęłam się krztusić własną śliną a Bellamy roześmiał się histerycznie.
-Wiedziałem. Od samego początku wiedziałem.
-Jak mogłeś wiedzieć od początku skoro to wydarzyło się niedawno?
-Ale co się wydarzyło?-wtrącił Kirk
-Nie chcesz wiedzieć-mruknęłam pod nosem, co i tak niestety usłyszał.
-Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć?!
-Czy ja wiem? Nigdy?
-Nigdy?! Chyba nie mówisz poważnie.
-A jednak-westchnęłam
-Najlepsze jest to, że teraz będziesz musiała z nami jechać-zaśmiał się Matt, ale po chwili zmienił wyraz twarzy-Wy dwoje będziecie non stop kopulować prawda?
-Boże, Matt. Przestań-krzyknął Kirk
-To teraz wiesz dlaczego nie chciałam im mówić-wycedziłam do Howarda. 
_____________________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Starlight

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz