niedziela, 7 września 2014

46. This is my chance I’ll take it now because I can




Poczułem okropny ból głowy, który nie dawał mi spać. W gardle mi zaschło a żołądek skręcał się na wszystkie możliwe strony. Nie pamiętam jak się znalazłem we własnym łóżku. Chciałem iść do kuchni napić się wody. Ledwo się podniosłem i poczułem mdłości. Poleciałem pędem do łazienki i padłem na kolana przed kiblem. Wyplułem z siebie chyba wszystkie wnętrzności. Byłem tak wyczerpany, że nie miałem nawet siłę wrócić do łóżka. Przemyłem twarz zimną wodą i umyłem zęby. Postanowiłem przespać resztę dnia, ale najpierw musiałem się napić.
Wszedłem do kuchni i zdawało mi się, że mam zwidy. Alex siedziała tam i patrzyła przez okno.
-Długo tam siedziałeś.
-Tak, trochę mi to zajęło-wydukałem nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć. Powoli zacząłem sobie przypominać, co działo się wczoraj wieczorem.
-Lepiej Ci?
-Tak. Od kiedy Cię zobaczyłem. Zachowałem się wczoraj jak kretyn prawda?
-Może trochę.
-Chciałbym Ci wyjaśnić.
-Nie musisz. Wszystko w porządku.
-Chcę żebyś wiedziała. Holly to moja była. Jakiś rok temu rzuciła mnie dla innego faceta. Niezbyt było mi przykro z powodu rozstania, ale i tak czułem się oszukany. Przyszła wczoraj, nie wiem dlaczego. Chyba miała nadzieję, że będziemy mogli do siebie wrócić. Powiedziałem jej, żeby poszła bo nic z tego nie będzie. Ona to olała i otworzyła wino. Oblała mnie próbując się do mnie kleić. Kiedy poszedłem się przebrać zobaczyłem Ciebie. Wysłałem ją do diabła i wyjaśniłem, że nigdy więcej ma do mnie nie wracać. Powinienem był ją od razu wypchnąć za drzwi. Przepraszam, że tego nie zrobiłem.
-Przyznam, że byłam w szoku.
-Dlaczego?
-Nie była blondynką-uśmiechnęła się
-Właściwie to była, gdy się poznaliśmy-spuściłem głowę a ona roześmiała się głośno.
-Wiedziałam.
-Lubię Twój śmiech.
-Dlaczego przyszedłeś do baru?
-Szukałem Cię. Jednak ani Tom, ani Liam nie wiedzieli gdzie jesteś. Dlatego zacząłem pić. I jakoś tak wyszło, że nie umiałem przestać.
-Kochałeś ją?
-Nie. Po prostu byliśmy razem, nic więcej. Lubiłem ją, ale od początku wiedziałem, że nic z tego nie będzie.
Milczeliśmy przez dłuższą chwilę. Najważniejsze dla mnie było to, że tu była i najwyraźniej nie miała zamiaru ode mnie uciec.
-Jesteś uroczy na kacu-podała mi dwie tabletki przeciwbólowe i butelkę wody.
-Tak?-spytalem zmieszany. Informacje wciąż docierały do mnie w zwolnionym tempie.
-Chyba pierwszy raz widzę Cię tak potarganego.
-Wyglądam strasznie, wiem.
-Wyglądasz ślicznie.
-Spałaś tu?-zmieniłem temat widząc jej spuchnięte i podkrążone oczy.
-Siedziałam tutaj i myślałam. Prześpię się później-wzruszyła ramionami.
-A nie chcesz teraz?
-Jeśli chcesz to mogę iść. Zadzwonię tylko po taksówkę.
-Nie, to nie tak. Chciałem zapytać czy chcesz się położyć u mnie. To znaczy ze mną. Nie wyganiam Cię. Nie chcę żebyś wychodziła-speszyłam się, gdy podniosła się z krzesła.
-Strasznie przeuroczy-pocałowała mnie-Chodź, pomogę Ci-splotła nasze dłonie i zaprowadziła do sypialni.
Miałem jeszcze drobne problemy z chodzeniem i dwa razy obiłem się o ścianę. Ból głowy powoli przechodził, ale mdłości zostały.
Leżeliśmy przodem do siebie i patrzeliśmy sobie w oczy. Mogło to wyglądać zbyt ckliwie, ale był to jeden z lepszych momentów, które spędziliśmy razem.
-Obiecaj mi coś-szepnąłem
-Co?
-Pojedziesz z nami.
-Dom-dotknęła palcami mojego policzka.
Przypomniałem sobie co powiedziałem Holly. Miałem ochotę jej to powtórzyć, ale za bardzo się bałem. Nie chciałem żeby znów uciekła i zostawiła mnie samego. Drugi raz chyba bym tego nie zniósł.
-Zrobię dla Ciebie wszystko, tylko zgódź się.
-Czy wtedy pójdziesz spać?
-Jeśli się zgodzisz to tak.
-To zamknij się wreszcie i śpij-cmoknęła mnie i przytuliła do mojej klatki piersiowej.
Chyba naprawdę się zakochałem…
 _______________________________________________________________________________
Piosenka w tytule : 30 seconds to Mars - Savior

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz