czwartek, 3 lipca 2014

43. I’m strong on the surface, not all the way through



Zupełnie spanikowałam. Nie sądziłam, że kiedykolwiek mnie o to zapyta. I tym bardziej wyskoczy z taką propozycją. Na całe szczęście tym razem nie rozrzucaliśmy ciuchów po całym mieszkaniu, więc wzięłam je po drodze. Zamknęłam się w łazience i obmyłam twarz zimną wodą. Wciąż było mi gorąco po tym co robiliśmy. Po kontakcie z lodowatym strumieniem przeszedł mnie dreszcz. Ubrałam się i próbowałam zebrać w sobie żeby stamtąd wyjść. Gdy w końcu mi się udało, wyleciałam niemal biegiem,. Próbował mnie zatrzymać, ale myślałam tylko o tym, żeby zniknąć. Nie kłamałam, naprawdę miałam spotkać się  z Tomem.
Nie wiem czy to co nas łączy można nazwać związkiem. Chciałam jechać, bo nie potrafiłabym się z nimi rozstać. I zastanawiać się całymi dniami czy czasem nie znalazł sobie kogoś innego. A jestem pewna, że przypałętałaby się do niego jakaś dziewczyna.
Dziewczyna. To takie dziwne słowo.
Co ja miałabym tam robić? Całymi dniami chodzić za nim jak cień? Prowadzać się za rączkę jak zakochane dzieciaki? A co jeśli nie o to mu chodziło? Co jeśli miała to być po prostu przykrywka. Nie mógłby mnie przedstawić jako koleżankę, bo w to nikt nie uwierzy. Z dziewczyną jest inaczej, bardziej poważnie to brzmi. A jeśli zrozumiałam to wszystko nie tak jak trzeba i tylko zachowałam się jak skończona idiotka? I dlaczego mu tak na tym zależy? Chce mnie mieć przy sobie żeby mógł ze mną sypiać do woli? Nie żebym była przeciw, ale nie chciałam być jego panienką do towarzystwa.
Dlaczego on się w ogóle odzywał? Znowu wszystko zepsuł, a przecież było tak fajnie.
Weszłam do jakiejś kafejki kilka ulic dalej. Musiałam napić się kawy.
 I zapalić.
Przede wszystkim musiałam zapalić.
Byłam w szoku jak znalazłam paczkę w jego kieszeni. Miałam nadzieję, że nie będzie przy mnie palił, bo skręcało mnie żeby to zrobić. Zadzwoniłam do Toma żeby przyszedł. Nie chciałam spotykać się z nimi w studiu. Nie chciałam widzieć Matta, a już tym bardziej Howarda. Przynajmniej nie teraz.
Tom wyglądał na nieprzytomnego, kiedy się zjawił.
-Całą noc robiłem wizualizacje.
-Do czego?
-No koncertów, na telebimy.
-A czy nie zajmował się tym ktoś inny?
-Tak, ale chciałem spróbować. Myślę, że wyszło całkiem nieźle. Nie tak jak od profesjonalistów, którzy to robili, ale jest w porządku.
-Jesteś w tym dobry, powinieneś im to pokazać, przepraszam na chwilę-powiedziałam sięgając po dzwoniący telefon.
Miałam zamiar zignorować połączenie, ale na wyświetlaczu zobaczyłam numer mojej szkoły.
Gdy skończyłam rozmowę jeszcze długo nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Stało się coś?
-Tak. W zasadzie tak. Rozmawiałam z rektorem, ponoć zadzwonił do niego jeden z moich nauczycieli i powiedział, że mam jakieś problemy z materiałami. Poinformował mnie, że mogę przedłużyć staż. Rozmawiał nawet z Tobą i zgodziłeś się. Tylko, że powiedziałbyś mi o tym prawda?
-No cóż…
-Tom, jak mogłeś?!
-Nie chciałaś się zgodzić, a wiedziałem, że w ten sposób pojedziesz z nami.
-Nigdzie nie pojadę.
-Niestety obawiam się, że będziesz musiała. Nie możesz już zmienić stażu a jeśli nie podpiszę Ci zaliczenia to nie zdasz.
-Szantażujesz mnie?!
-Nie, rozwiązuje problem. Znam Cię na tyle długo, żeby wiedzieć, że nie pojechałabyś gdybyś nie miała czegoś do zrobienia.
-Kiedy ja naprawdę nie mogę. Nie chcę się wam narzucać.
-Nie narzucasz się. Myślisz, że to był tylko mój pomysł? Od twojego wyjazdu kombinujemy jak Cię ściągnąć. Nie wściekaj się na Doma.
-Dlaczego miałabym… Zaraz, to jego pomysł?
-Niezupełnie. Wiem dlaczego wtedy wyjechałaś. Widziałam jaka byłaś zdenerwowana, gdy był z tamtą blondyną. Jemu też na Tobie zależy więc dlaczego zachowujecie się jak dzieci?
-Nie mam pojęcia o czym…
-Masz-przerwał mi-Możesz ten kit wciskać Chrisowi czy Bellsowi, ale nie mnie. Zbyt dobrze Cię znam. I może nie jest między nami tak jak kiedyś, ale wciąż czuję tę więź.
-Skąd mogę wiedzieć, że on czuje to samo.
-Przecież już wiesz. Próbuję tylko rozgryźć, dlaczego tak się tego boisz.
-To trudne-poczułam, że coś ściska mi się w gardle.
-Gdy pojechałaś Dom próbował zachowywać się normalnie. Przynajmniej jemu się wydawało, że dobrze mu to idzie. Za każdym razem jak ktoś o Tobie wspominał zaraz zjawiał się obok. Bez przerwy zerkał na swój telefon, a gdy ktoś do mnie dzwonił wrzeszczał, że nie odbieram. Kilka razy sam wyrwał mi go z ręki i odbierał. Zachowywał się jak psychopata.
-Myślałam, że to domena Matta.
-A jak sądzisz, kto go nauczył?-uśmiechnął się-Chcesz mu sama o tym powiedzieć?
-O czym?
-Że jedziesz z nami.
-I tak nie mielibyście zamiaru mi odpuścić, prawda?
-Wcale nas nie znasz. Zawsze musi być po naszemu. Jedź do niego.
-Chciałam spędzić z Tobą trochę czasu.
-Spędzimy, przecież znów dla mnie pracujesz.
-Nienawidzę was-przytuliłam go i wyszliśmy z kawiarni.
Tom trochę podniósł mnie na duchu, ale i tak było ciężko.
Czy ja naprawdę mogłabym być jego dziewczyną?
Jestem wystarczająco dobra na dziewczynę Dominica Howarda?
Bałam się tej rozmowy.
Czułam się jakbym szła na jakiś ważny egzamin, od którego zależy całe moje życie. To tylko zwykły facet. No dobrze, może wcale nie taki zwykły, ale wciąż to tylko facet. W głębi wiedziałam, że warto zaryzykować, a przede wszystkim, że bardzo tego chcę. Pod jego mieszkaniem przeszło mi przez głowę żeby wrócić do domu. Bardziej jednak chciałam się z nim zobaczyć. Weszłam do góry z uśmiechem na twarzy. Zapukałam do drzwi i czekałam aż mi otworzy. Usłyszałam jego kroki i nie mogłam opanować coraz szerszego uśmiechu. Chciałam na niego wskoczyć gdy mi otworzy, ale postanowiłam się opanować i zachować jak dama.
Mam Cię zamiar przelecieć ty farbowany popaprańcu…
-Słucham? Dominic znasz tę kobietę?-dziewczyna krzyknęła a z wnętrza wyłonił się Howard bez koszulki.
 ___________________________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz