piątek, 2 maja 2014

39. I tried to give you up but I'm addicted.



-Postaw mnie na ziemię-krzyczałam do jego pleców.
Nie wiem jakim cudem to zrobił, ale przerzucił mnie przez ramię. I mimo że wierzgałam się i rzucałam pozostał niewzruszony. Wszystko przez te jego cholerne ramiona.
-Tym razem nie dam Ci uciec Ty upierdliwa dziewucho-klepnął mnie w tyłek.
Zrobiłam to samo, tyle, że mocniej bo akurat miałam go na wyciągnięcie ręki.
-Kochanie, nie wiedziałem, że lubisz takie zabawy-prychnął stawiając mnie przy samochodzie.
-Wiesz gdzie możesz mnie pocałować?!
-Wiem- I pocałował prosto w usta przypierając do drzwi, za chwilę otworzył je i wepchnął mnie do środka. Chciałam uciec drugą stroną, ale były zablokowane.
-Wypuść mnie!
-Zapomnij.
-Stuknięty blondas.
-Wariatka.
-Coś Ty powiedział?-zawrzałam co przyprawiło go o jeszcze większy uśmiech.
-Jesteś stuknięta, nieprzewidywalna i nieznośna.
-Więc daj mi stąd wyjść skoro tak Ci to przeszkadza.
-Wprost przeciwnie, właśnie to w Tobie najbardziej lubię psychopatko-krzyknął i rzucił się na mnie.
On jest chory. Chyba nie sądzi, że to na mnie zadziała. Niech całuje najlepiej na świecie i tak skopie mu te chude dupsko.
No, może za chwilę.
-Gnojek-szepnęłam ściągając jego kurtkę, wiedziałam, że nie mieliśmy, co liczyć na seks w aucie, ale nie mogłam odpuścić sobie podotykania go.
-Wracając do planów na wieczór, idziemy do mnie czy do Ciebie?
-Do Ciebie Blondi.
-Zdaje się, że rozmawialiśmy o tym.
-Wiem, że lubisz jak Cię tak nazywam-nie wiem jakim cudem, ale siedziałam mu na kolanach. Parę razy uderzyłam głową w dach, ale warto było.  Poczułam jak moja noga wibruje i zaczęłam się zastanawiać jak to zrobił, ale to tylko jego telefon. A konkretniej Chris.
-Idzie tu-oznajmił mi gdy skończył rozmawiać.
-Jedź, wróci taksówką.
-Za późno.
-To wieczór spędzisz samotnie-przesiadłam się na przednie siedzenie i skrzyżowałam ręce na piersiach i oparłam stopy o deskę rozdzielczą.  Wysunęłam siedzenie licząc, że uderzyłam go oparciem. Nie to nie, nie będę się przecież o nic prosić.
-Nie będziesz się teraz do mnie odzywać?-spytał śmiejąc się.
Nic nie odpowiedziałam tylko włączyłam radio. Chwytliwy komercyjny pop ranił moje uszy, ale musiałam się poświęcić. Patrzyłam przed siebie starając się ignorować jego zaczepki. Gdy przyszedł Chris bardzo rozbawił go nasz widok.
-Jak dzieci-westchnął zajmując miejsce kierowcy.
-Ona zaczęła-krzyknął Howard
-Zjeżdżaj palancie-rzuciłam w niego butelką którą przyniósł Wolstenholme.
Perkusista oberwał nią w sam środek czoła i w ramach zemsty zaczął mnie dźgać palcem po plecach.
-Spokój dzieciaki-ryknął Chris-Oboje macie szlaban.
-Ale tatoooo-załkałam
-Cicho być. I oddać telefony.
-Nigdy-burknęłam gdy Dom oddawał mu swój wytykając przy tym język.
-Telefon albo szlaban na miesiąc.
-Nie.
-Dwa miesiące.
-Nie!-odparłam a on sam wyjął komórkę z mojej kieszeni.
-To nie fair-krzyknęłam
-Dobra, dobra.
-Wszystko powiem mamie.
-Zachowuj się moja panno.
-Dlaczego tylko mnie się czepiasz?!
-Bo jego zdążyłem już sobie wychować.
Ciekawe jak? Ten siedział zadowolony z siebie jakby wnerwianie mnie było jego ulubioną rozrywką.
Gdy dojechaliśmy na miejsce Chris oddał mi telefon, ale i tak wkurzona trzasnęłam drzwiami.  Basista westchnął mimo to wciąż się uśmiechając. Matt zdążył już wrócić, ale cały czas zachowywał się dziwacznie, więc nie ryzykowałam i udawałam, że go nie widzę.
-Boję się go pytać, ale co robi?-szepnęłam do Toma.
-Nie wiem, wpadł tu jak szalony i krzyczał histerycznie o kolejnej piosence. Nie zwracaj na niego uwagi, bo zacznie Ci wszystko tłumaczyć co może zająć dużo czasu. Gdzie reszta?
-Oby w piekle.
-Co ty razem?
-Są sobą-usiadłam obok Matta i zaglądałam mu przez ramię.
Wiem, że nie powinnam, ale byłam ciekawa. Zanim dotarłam do końca pokreślił całość, zgniótł i wyrzucił za siebie,
Do środka wszedł Howard i z patrzył na mnie z głupawym uśmieszkiem.
-Matt, twój kolega jest strasznie ciekawy o czym piszesz-posłałam mu słodki uśmiech i ulotniłam się odbierając telefon.
-Idziemy do baru, zabierasz się z nami?-spytał Chris gdy wróciłam. Jak widać mój szlaban się skończył.
-Akurat na dzisiaj mam inne plany-odparłam wskazując na swoją komórkę.
-Gdzie się wybierasz?-Howard przyglądał mi się. I dlaczego cały czas się tak głupio uśmiechał?
-Miałam gdzieś iść, ale znalazłam sobie coś o niebo ciekawszego do roboty.
Jego mina zrzedła, i wydaje mi się, że był nieco zawiedziony..
Nie myślał chyba, że po tym wszystkim i tak ma na co liczyć.
-Co Ty tak właściwie tam piszesz?-zwróciłam się do Matta który wciąż gorączkowo coś notował.
-Statek-powiedział do siebie i zaczął się na nas dziwnie patrzeć.
-Dobrze się czujesz?
-Statek-powtórzył z obłędem w oczach. Zaśmiał się i coś dopisał.
-To normalne?-spytałam zaniepokojona
-Tak, szkoda, że nie widziałaś go jak pisał na Origin of symmetry.
-A skoro tak-wzruszyłam ramionami-Wychodze. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
Rzuciłam torbę na siedzenie obok i zastanawiałam się nad tym wszystkim.
Ok., przyznaję. Było fajnie.
Tylko dlaczego to musi być takie męczące?
Przeczuwałam, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Teraz jestem tego pewna. Tym bardziej, że zawsze się coś musi spieprzyć, a z reguły to on musi coś spieprzyć. Zajechałam na parking wciąż o tym myśląc. Liam już tam na mnie czekał a gdy wysiadłam od razu mnie wyściskał.
-Wielkie dzięki, że przyjechałaś-powiedział do moich włosów, wciąż trzymając mnie w ramionach.
-Nie ma sprawy, dla Ciebie wszystko. Tylko dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że przyjeżdżasz?!
-To wyskoczyło tak nagle. No i chciałem Ci zrobić niespodziankę.
-Udało Ci się. Powiedz mi tylko jak do tego doszło?-szturchnęłam go lekko w bok.
-To nic wielkiego. Kumpel jest właścicielem i zapytał czy chciałbym zagrać. Reszta kapeli się zgodziła więc jesteśmy. Nawet Vicky przyjechała z Manchesteru.
-Vicky tu jest?!-pisnęłam z radości.
Vicky była jego młodszą siostrą i notabene moją najlepszą przyjaciółką. Nie mogłam się doczekać spotkania z nią, więc wbiegłam do środka.
Zaczęłyśmy krzyczeć na swój widok i gadać jednocześnie. Liam nie mógł przestać się z nas śmiać a ja nie mogłam uwierzyć, że ją widzę.
-Coś Ty zrobiła z włosami?-przyglądałam się jej niebieskim włosom z niedowierzaniem.
-Byłam pijana, przegrałam zakład, ale spodobało mi się.
-Wyglądasz świetnie.
-Wiem. Wychodzimy za 15 minut, zdążymy się napić. Jeden szybki na odwagę, lecę po butelkę. Czekaj tu na mnie-zniknęła zanim cokolwiek powiedziałam. Zawsze taka była, musiała postawić na swoim.
Rozejrzałam się po pokoju, który służył za garderobę. Było tu całkiem przyjemnie, czekałam, więc na tę psychopatkę zastanawiając się co będą grać. Moją uwagę odwrócił krzyk Vicky i huk, który temu towarzyszył. Leżała nieprzytomna pod schodami. Szybko do niej podbiegłam chcąc sprawdzić czy nic jej nie jest. Ocknęła się po kilku sekundach patrząc na mnie nieprzytomnie.
-Vicky co się stało?!
-Muse widziałam-wymamrotała po czym znów zemdlała.
-Co do kurwy?!-zaklęłam pod nosem i usłyszałam śmiech Liama. Podniosłam głowę i zobaczyłam go u szczytu schodów. Nie była tam sam, obok niego stał Howard.
-Żałuj, że tego nie widziałaś. Gdybym wiedział, że tak zareaguje dawno ustawiłbym to spotkanie. I czemu nie wspominałaś, że Dom też przyjedzie?
-Bo sama o tym nie wiedziałam-warknęłam wkurzona.
Skąd on tu się wziął?!
-To ja ją stąd zabiorę a wy sobie pogadajcie-Liam podniósł ją i zaciągnął do garderoby.
Spojrzałam na niego wściekle mając wielką ochotę go rozszarpać.
-Co Ty tu robisz?-wycedziłam.
-Mieliśmy spędzić ten wieczór razem pamiętasz?
-Nie, nie mieliśmy. Śledziłeś mnie?!
-A skąd! Po prostu jechałem za Tobą-wyszczerzył zęby, nie wiedząc co go czeka.
-Sprawia Ci to niesamowitą przyjemność prawda?
-Patrzenie na Ciebie? Owszem.
-Nie. Doprowadzanie mnie do szału. Co Ty sobie w ogóle myślałeś człowieku?! Wielka gwiazda rocka wpada na imprezę i czuje się niczym pan i władca wszechświata.
-Nie, wpadłem tylko zobaczyć się z Tobą.
-Zobaczyłeś więc wypadnij stąd.
-Alex mamy problem-Liam wychylił się zza drzwi.
-Co?-odwróciłam się  do niego wciąż zaciskając pięści ze złości.
-Vicky chyba nie da rady wyjść. Możesz ją zastąpić? Błagam, zrób to dla mnie.
-Nie, Liam. Nie mogę. Przecież nie grałam z wami od wieków.
-I niewiele się od tego czasu zmieniło. Wciąż jesteśmy jedną kapelą. Proszę, ten jeden raz.
-Dobrze, niech będzie, ale jeśli nawalę pamiętaj, że Cię ostrzegałam.
-Dzięki-cmoknął mnie w policzek i zniknął.
Spojrzałam na Howarda, który gapił się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Ani kurwa słowa-powiedziałam i pobiegłam za Liamem. Przywitałam się z resztą zespołu i ustaliliśmy co będziemy grać. Pięć minut to zdecydowanie za mało na próbę.
To się z pewnością skończy katastrofą.
Byłam przerażona wychodząc na scenę. A co jak zapomnę słów albo zacznę fałszować. Nie, to był zły pomysł.  Odwróciłam się i zobaczyłam Liama przy perkusji. Uśmiechnął się do mnie szeroko i krzyknął, że wszystko będzie dobrze.
Nie byłabym tego taka pewna.
Tłum patrzył na mnie wyczekująco a ja czułam się coraz gorzej.
Dobra, koniec tych pierdów. Weź się w garść Ryan. Cały mój niepokój zniknął w połowie pierwszej piosenki.  Ludzie byli świetni i bawili się mimo, że zupełnie nie znali naszej muzyki. Po czterech utworach zrobiliśmy sobie krótką przerwę. Zostały jeszcze dwa i będzie spokój.
Złapałam butelkę wody i wypiłam prawie całą jednym duszkiem. Wracając czułam się o wiele pewniej niż za pierwszym razem.
Liam stanął obok mnie i przywitał się z publicznością. Po kilku sekundach zyskał mały tłumek fanek tuż pod sceną.
-Specjalnie dzisiaj i tylko dla was Dominic Howard z Muse-krzyknął do mikrofonu a on pojawił się na scenie.
To chyba jakiś żart. W dodatku niezbyt udany.
-Co on tu robi?-spytałam Liama na boku.
-Facet miał świetny pomysł. Mamy znaną osobistość rocka i to całkiem za darmo.
-Ale on nie wie co grać, no i to Ty jesteś perkusistą.
-Dlatego zagramy „Sing for absolution”. Przecież też zawsze to graliśmy. A jak się uda to również „Feeling good”. Wiedziałaś z kim się spotykać.
-Nie, stój. To nie tak-zawołałam ale zszedł ze sceny. Howard za to patrzył na mnie z ogromnym uśmiechem i mrugnął.
-Zrobiłeś mi to specjalnie-popchnełam go na drzwi garderoby gdy tylko skończyliśmy.
-No pewnie, że tak. Byłaś świetna-objął mnie jak gdyby nigdy nic. 
____________________________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Time is running out

Boring. Boring. Boring. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz