-Postaw
mnie na ziemię-krzyczałam do jego pleców.
Nie
wiem jakim cudem to zrobił, ale przerzucił mnie przez ramię. I mimo że
wierzgałam się i rzucałam pozostał niewzruszony. Wszystko przez te jego
cholerne ramiona.
-Tym
razem nie dam Ci uciec Ty upierdliwa dziewucho-klepnął mnie w tyłek.
Zrobiłam
to samo, tyle, że mocniej bo akurat miałam go na wyciągnięcie ręki.
-Kochanie,
nie wiedziałem, że lubisz takie zabawy-prychnął stawiając mnie przy
samochodzie.
-Wiesz
gdzie możesz mnie pocałować?!
-Wiem-
I pocałował prosto w usta przypierając do drzwi, za chwilę otworzył je i
wepchnął mnie do środka. Chciałam uciec drugą stroną, ale były zablokowane.
-Wypuść
mnie!
-Zapomnij.
-Stuknięty
blondas.
-Wariatka.
-Coś
Ty powiedział?-zawrzałam co przyprawiło go o jeszcze większy uśmiech.
-Jesteś
stuknięta, nieprzewidywalna i nieznośna.
-Więc
daj mi stąd wyjść skoro tak Ci to przeszkadza.
-Wprost
przeciwnie, właśnie to w Tobie najbardziej lubię psychopatko-krzyknął i rzucił
się na mnie.
On
jest chory. Chyba nie sądzi, że to na mnie zadziała. Niech całuje najlepiej na
świecie i tak skopie mu te chude dupsko.
No,
może za chwilę.
-Gnojek-szepnęłam
ściągając jego kurtkę, wiedziałam, że nie mieliśmy, co liczyć na seks w aucie,
ale nie mogłam odpuścić sobie podotykania go.
-Wracając
do planów na wieczór, idziemy do mnie czy do Ciebie?
-Do
Ciebie Blondi.
-Zdaje
się, że rozmawialiśmy o tym.
-Wiem,
że lubisz jak Cię tak nazywam-nie wiem jakim cudem, ale siedziałam mu na
kolanach. Parę razy uderzyłam głową w dach, ale warto było. Poczułam jak moja noga wibruje i zaczęłam się
zastanawiać jak to zrobił, ale to tylko jego telefon. A konkretniej Chris.
-Idzie
tu-oznajmił mi gdy skończył rozmawiać.
-Jedź,
wróci taksówką.
-Za
późno.
-To
wieczór spędzisz samotnie-przesiadłam się na przednie siedzenie i skrzyżowałam
ręce na piersiach i oparłam stopy o deskę rozdzielczą. Wysunęłam siedzenie licząc, że uderzyłam go
oparciem. Nie to nie, nie będę się przecież o nic prosić.
-Nie
będziesz się teraz do mnie odzywać?-spytał śmiejąc się.
Nic
nie odpowiedziałam tylko włączyłam radio. Chwytliwy komercyjny pop ranił moje uszy,
ale musiałam się poświęcić. Patrzyłam przed siebie starając się ignorować jego
zaczepki. Gdy przyszedł Chris bardzo rozbawił go nasz widok.
-Jak
dzieci-westchnął zajmując miejsce kierowcy.
-Ona
zaczęła-krzyknął Howard
-Zjeżdżaj
palancie-rzuciłam w niego butelką którą przyniósł Wolstenholme.
Perkusista
oberwał nią w sam środek czoła i w ramach zemsty zaczął mnie dźgać palcem po
plecach.
-Spokój
dzieciaki-ryknął Chris-Oboje macie szlaban.
-Ale
tatoooo-załkałam
-Cicho
być. I oddać telefony.
-Nigdy-burknęłam
gdy Dom oddawał mu swój wytykając przy tym język.
-Telefon
albo szlaban na miesiąc.
-Nie.
-Dwa
miesiące.
-Nie!-odparłam
a on sam wyjął komórkę z mojej kieszeni.
-To
nie fair-krzyknęłam
-Dobra,
dobra.
-Wszystko
powiem mamie.
-Zachowuj
się moja panno.
-Dlaczego
tylko mnie się czepiasz?!
-Bo
jego zdążyłem już sobie wychować.
Ciekawe
jak? Ten siedział zadowolony z siebie jakby wnerwianie mnie było jego ulubioną
rozrywką.
Gdy
dojechaliśmy na miejsce Chris oddał mi telefon, ale i tak wkurzona trzasnęłam
drzwiami. Basista westchnął mimo to
wciąż się uśmiechając. Matt zdążył już wrócić, ale cały czas zachowywał się dziwacznie,
więc nie ryzykowałam i udawałam, że go nie widzę.
-Boję
się go pytać, ale co robi?-szepnęłam do Toma.
-Nie
wiem, wpadł tu jak szalony i krzyczał histerycznie o kolejnej piosence. Nie
zwracaj na niego uwagi, bo zacznie Ci wszystko tłumaczyć co może zająć dużo
czasu. Gdzie reszta?
-Oby
w piekle.
-Co
ty razem?
-Są
sobą-usiadłam obok Matta i zaglądałam mu przez ramię.
Wiem,
że nie powinnam, ale byłam ciekawa. Zanim dotarłam do końca pokreślił całość,
zgniótł i wyrzucił za siebie,
Do
środka wszedł Howard i z patrzył na mnie z głupawym uśmieszkiem.
-Matt,
twój kolega jest strasznie ciekawy o czym piszesz-posłałam mu słodki uśmiech i
ulotniłam się odbierając telefon.
-Idziemy
do baru, zabierasz się z nami?-spytał Chris gdy wróciłam. Jak widać mój szlaban
się skończył.
-Akurat
na dzisiaj mam inne plany-odparłam wskazując na swoją komórkę.
-Gdzie
się wybierasz?-Howard przyglądał mi się. I dlaczego cały czas się tak głupio uśmiechał?
-Miałam
gdzieś iść, ale znalazłam sobie coś o niebo ciekawszego do roboty.
Jego
mina zrzedła, i wydaje mi się, że był nieco zawiedziony..
Nie
myślał chyba, że po tym wszystkim i tak ma na co liczyć.
-Co
Ty tak właściwie tam piszesz?-zwróciłam się do Matta który wciąż gorączkowo coś
notował.
-Statek-powiedział
do siebie i zaczął się na nas dziwnie patrzeć.
-Dobrze
się czujesz?
-Statek-powtórzył
z obłędem w oczach. Zaśmiał się i coś dopisał.
-To
normalne?-spytałam zaniepokojona
-Tak,
szkoda, że nie widziałaś go jak pisał na Origin of symmetry.
-A
skoro tak-wzruszyłam ramionami-Wychodze. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
Rzuciłam
torbę na siedzenie obok i zastanawiałam się nad tym wszystkim.
Ok.,
przyznaję. Było fajnie.
Tylko
dlaczego to musi być takie męczące?
Przeczuwałam,
że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Teraz jestem tego pewna. Tym bardziej, że
zawsze się coś musi spieprzyć, a z reguły to on musi coś spieprzyć. Zajechałam
na parking wciąż o tym myśląc. Liam już tam na mnie czekał a gdy wysiadłam od
razu mnie wyściskał.
-Wielkie
dzięki, że przyjechałaś-powiedział do moich włosów, wciąż trzymając mnie w
ramionach.
-Nie
ma sprawy, dla Ciebie wszystko. Tylko dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej,
że przyjeżdżasz?!
-To
wyskoczyło tak nagle. No i chciałem Ci zrobić niespodziankę.
-Udało
Ci się. Powiedz mi tylko jak do tego doszło?-szturchnęłam go lekko w bok.
-To
nic wielkiego. Kumpel jest właścicielem i zapytał czy chciałbym zagrać. Reszta
kapeli się zgodziła więc jesteśmy. Nawet Vicky przyjechała z Manchesteru.
-Vicky
tu jest?!-pisnęłam z radości.
Vicky
była jego młodszą siostrą i notabene moją najlepszą przyjaciółką. Nie mogłam
się doczekać spotkania z nią, więc wbiegłam do środka.
Zaczęłyśmy
krzyczeć na swój widok i gadać jednocześnie. Liam nie mógł przestać się z nas
śmiać a ja nie mogłam uwierzyć, że ją widzę.
-Coś
Ty zrobiła z włosami?-przyglądałam się jej niebieskim włosom z niedowierzaniem.
-Byłam
pijana, przegrałam zakład, ale spodobało mi się.
-Wyglądasz
świetnie.
-Wiem.
Wychodzimy za 15 minut, zdążymy się napić. Jeden szybki na odwagę, lecę po
butelkę. Czekaj tu na mnie-zniknęła zanim cokolwiek powiedziałam. Zawsze taka
była, musiała postawić na swoim.
Rozejrzałam
się po pokoju, który służył za garderobę. Było tu całkiem przyjemnie, czekałam,
więc na tę psychopatkę zastanawiając się co będą grać. Moją uwagę odwrócił
krzyk Vicky i huk, który temu towarzyszył. Leżała nieprzytomna pod schodami.
Szybko do niej podbiegłam chcąc sprawdzić czy nic jej nie jest. Ocknęła się po
kilku sekundach patrząc na mnie nieprzytomnie.
-Vicky
co się stało?!
-Muse
widziałam-wymamrotała po czym znów zemdlała.
-Co
do kurwy?!-zaklęłam pod nosem i usłyszałam śmiech Liama. Podniosłam głowę i
zobaczyłam go u szczytu schodów. Nie była tam sam, obok niego stał Howard.
-Żałuj,
że tego nie widziałaś. Gdybym wiedział, że tak zareaguje dawno ustawiłbym to
spotkanie. I czemu nie wspominałaś, że Dom też przyjedzie?
-Bo
sama o tym nie wiedziałam-warknęłam wkurzona.
Skąd
on tu się wziął?!
-To
ja ją stąd zabiorę a wy sobie pogadajcie-Liam podniósł ją i zaciągnął do
garderoby.
Spojrzałam
na niego wściekle mając wielką ochotę go rozszarpać.
-Co
Ty tu robisz?-wycedziłam.
-Mieliśmy
spędzić ten wieczór razem pamiętasz?
-Nie,
nie mieliśmy. Śledziłeś mnie?!
-A
skąd! Po prostu jechałem za Tobą-wyszczerzył zęby, nie wiedząc co go czeka.
-Sprawia
Ci to niesamowitą przyjemność prawda?
-Patrzenie
na Ciebie? Owszem.
-Nie.
Doprowadzanie mnie do szału. Co Ty sobie w ogóle myślałeś człowieku?! Wielka
gwiazda rocka wpada na imprezę i czuje się niczym pan i władca wszechświata.
-Nie,
wpadłem tylko zobaczyć się z Tobą.
-Zobaczyłeś
więc wypadnij stąd.
-Alex
mamy problem-Liam wychylił się zza drzwi.
-Co?-odwróciłam
się do niego wciąż zaciskając pięści ze
złości.
-Vicky
chyba nie da rady wyjść. Możesz ją zastąpić? Błagam, zrób to dla mnie.
-Nie,
Liam. Nie mogę. Przecież nie grałam z wami od wieków.
-I
niewiele się od tego czasu zmieniło. Wciąż jesteśmy jedną kapelą. Proszę, ten
jeden raz.
-Dobrze,
niech będzie, ale jeśli nawalę pamiętaj, że Cię ostrzegałam.
-Dzięki-cmoknął
mnie w policzek i zniknął.
Spojrzałam
na Howarda, który gapił się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Ani
kurwa słowa-powiedziałam i pobiegłam za Liamem. Przywitałam się z resztą
zespołu i ustaliliśmy co będziemy grać. Pięć minut to zdecydowanie za mało na
próbę.
To
się z pewnością skończy katastrofą.
Byłam
przerażona wychodząc na scenę. A co jak zapomnę słów albo zacznę fałszować.
Nie, to był zły pomysł. Odwróciłam się i
zobaczyłam Liama przy perkusji. Uśmiechnął się do mnie szeroko i krzyknął, że
wszystko będzie dobrze.
Nie
byłabym tego taka pewna.
Tłum
patrzył na mnie wyczekująco a ja czułam się coraz gorzej.
Dobra,
koniec tych pierdów. Weź się w garść Ryan. Cały mój niepokój zniknął w połowie
pierwszej piosenki. Ludzie byli świetni
i bawili się mimo, że zupełnie nie znali naszej muzyki. Po czterech utworach
zrobiliśmy sobie krótką przerwę. Zostały jeszcze dwa i będzie spokój.
Złapałam
butelkę wody i wypiłam prawie całą jednym duszkiem. Wracając czułam się o wiele
pewniej niż za pierwszym razem.
Liam
stanął obok mnie i przywitał się z publicznością. Po kilku sekundach zyskał
mały tłumek fanek tuż pod sceną.
-Specjalnie
dzisiaj i tylko dla was Dominic Howard z Muse-krzyknął do mikrofonu a on
pojawił się na scenie.
To
chyba jakiś żart. W dodatku niezbyt udany.
-Co
on tu robi?-spytałam Liama na boku.
-Facet
miał świetny pomysł. Mamy znaną osobistość rocka i to całkiem za darmo.
-Ale
on nie wie co grać, no i to Ty jesteś perkusistą.
-Dlatego
zagramy „Sing for absolution”. Przecież też zawsze to graliśmy. A jak się uda
to również „Feeling good”. Wiedziałaś z kim się spotykać.
-Nie,
stój. To nie tak-zawołałam ale zszedł ze sceny. Howard za to patrzył na mnie z
ogromnym uśmiechem i mrugnął.
-Zrobiłeś
mi to specjalnie-popchnełam go na drzwi garderoby gdy tylko skończyliśmy.
-No
pewnie, że tak. Byłaś świetna-objął mnie jak gdyby nigdy nic.
____________________________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Time is running out
Boring. Boring. Boring.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz