niedziela, 23 lutego 2014

37. Is our secret safe tonight?

-Nie wierzę, że to zrobiłeś-roześmiał się Bellamy patrząc na mnie
-A co w tym takiego niezwykłego? Ty to robisz bez przerwy i to z o wiele gorszym efektem. Ja mogę, bo ładnemu we wszystkim ładnie.
-Hej Blondi, wiesz co to jest gdy blondynka zmienia kolor włosów? Sztuczna inteligencja-usłyszałem za plecami i momentalnie się odwróciłem.
Stała w drzwiach uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Wróciłaś!-wykrzyknął Matt wylewając przy okazji całą szklankę wody którą dotychczas trzymał w ręku.
-Raczej wpadłam w odwiedziny. Dlaczego przefarbowałeś sobie włosy?-spytała nie mogąc oderwać wzroku od moich brązowych kosmyków.
-Wkurzało mnie, że wciąż mówisz do mnie Blondi.
-I tak nie przestanę.
-Cieszę się, że wróciłaś.
-Właściwie to przyszłam tylko na chwilę do Toma.
-I nie zostaniesz nawet na obiad?-Matt zrobił smutną minę.
-Może następnym razem. Gdzie Kirk?
-Jeszcze nie przyszedł. A skoro nie chcesz zostać na obiad to może chociaż piwa się z nami napijesz-oznajmił Matt w locie zakładając buty i wyskoczył niczym burza.
-Nie, Matt stój-zawołała za nim co oczywiście zignorował.
-Tak więc zostaliśmy sami-oznajmiłem.
Chyba nie była z tego powodu za bardzo zadowolona. Nie uciekła jednak co wziąłem za dobry znak.
-Zdążyłam zauważyć-uśmiechnęła się kiwając głową.
-Gdzie się podziewałaś?
-Miałam parę spraw do załatwienia
-Brakowało nam Ciebie
-Tobie to chyba najbardziej, zaczęło Ci odbijać-przeczesała moją grzywkę palcami.
-Potrzebowałem małej odmiany. Rzeczywiście jest tak źle?
-Wyglądasz świetnie
-Naprawdę nam Ciebie brakowało-przytuliłem ją do siebie.
Liczyłem, że mnie odepchnie ale ona objęła mnie w pasie.
-Mi też was brakowało. Ciężko zapomnieć o takiej bandzie. Przyzwyczaiłam się do pobudek o wczesnym świcie.
-Dzisiaj obudził mnie o 3 w nocy-odsunęłam się od niej i usiedliśmy na kanapie.
-Dlaczego nie chcesz wrócić?
-Wiedziałeś, że prędzej czy później się skończy. Zebrałam wszystkie potrzebne materiały i nie jestem wam dłużej potrzebna.
-Wprost przeciwnie, bardzo Cię potrzebujemy.
Nie wiem co mnie do tego popchnęło ale przysunąłem się do niej i pocałowałem. Odwzajemniła pocałunek ale tylko przez chwilę.
-Nie, przestań-odepchnęła mnie lekko.
-Przecież jesteśmy przyjaciółmi, tak?
-Przyjaciele nie robią takich rzeczy.
-Nie musimy być tylko przyjaciółmi.
-Lubię Cię Ty dupku. Proszę nie zepsuj tego-posłała mi uśmiech, a ja poczułem coś dziwnego w żołądku.
-Powiedziałem Chrisowi, że jesteś naszą fanką. Mam nadzieję, że nie jesteś zła.
-Kiedy prosiłam, żebyś nikomu nie mówił chodziło mi raczej o tego małego wrednego kosmitę.
-Mówicie o mnie?-Matt był przeszczęśliwy ale może to przez cztery sześciopaki piwa które ze sobą przytargał.
Chwilę później dołączył do nas Tom i Chris. Urządziliśmy sobie relaksujący wieczorek. Nie minęło dużo czasu a byliśmy tak pijani, że zaczęły nam przychodzić do głowy dziwne pomysły.
-A chcesz się założyć, że mam lepszego cela?-Alex trzymała rzutki w rękach
-Jasne, to będzie ciekawe.
-A o co?
-Jak wygram to pójdziemy gdzieś tylko we dwoje-szepnąłem jej do ucha.
-A jak przegrasz to zrobisz striptiz. I to przy wszystkich-pstryknęła mnie w sam czubek nosa.
-Dla Ciebie wszystko-odparłem stając obok niej
Wycelowaliśmy i rzuciliśmy jednocześnie. Rzutki wbiły się w nasz cel. Z tym, że ten cel zaczął skakać i wrzeszczeć. Miotał się przy tym histerycznie, krzycząc, że Zetasy go atakują. W obu pośladkach tkwiły rzutki idealnie wbite w ich środek. Moja z lewej, Alex z prawej. Zaczęliśmy się śmiać jak nienormalni, podczas gdy Chris opatrywał rany naszego wokalisty.
-Jesteście zdrowo popieprzeni-skomentował wyciągając narzędzie zbrodni z jego tyłka.
-Ale sam przyznaj, że warto było-parsknąłem śmiechem gdy zabrał nam resztę rzutek.
-No jasne, że tak-szepnął żeby Matt go nie słyszał.
-A powiesz chociaż kto celniej trafił?
-Remis-oznajmił biorąc butelkę.
-A wiesz co to znaczy?-spojrzałem na nią niewinnie.
-Musimy powtórzyć jak tylko Chris padnie.
-Nie. Zrobię Ci striptiz jak będziemy sami.
-Opanuj się Ty perwersie.


-Muszę już iść-westchnął perkusista szukając buta którego zgubił dwie godziny wcześniej.
Nasza mała imprezka nieco się przeciągnęła. Byłoby lepiej gdyby Matt z Chrisem nie wyszli po kolejne cztery sześciopaki.
-Przyjechała moja taksówka-parę minut później i ja zaczęłam szukać swoich rzeczy.
Najtrudniej było ściągnąć moja kurtkę z Matta, który spał jak zabity. Nie poczuł nawet, że spadł na ziemię co wydawało się dość bolesne.
-Nara frajerzy-czknęłam wychodząc
Tom mi coś odmruknął i spał dalej.
Zimne powietrze trochę mnie rozbudziło. Weszłam w alejkę która prowadziła do studia, ktoś mnie pociągnął, przyparł do ściany i zaczął całować. Normalnie w takiej sytuacji zabiłabym na miejscu ale te usta poznam wszędzie.
-Cześć napaleńcu-mruknęłam próbując złapać oddech.
-Myślałem, że nigdy się Ciebie nie doczekam.
-Skąd pomysł że przyjdę?
-Liczyłem na odrobinę szczęścia.
-A jesteś pewien, że się nie przeliczyłeś?-odepchnęłam go od siebie i uniosłam brew
-Powiedz jeśli mam przestać
-Przestań-odparłam co trochę go zdziwiło.
Patrzył na mnie zmieszany nie wiedząc co powiedzieć. Lubiłam gasić tę jego pewność siebie.
-I na co się gapisz? Idziemy do Ciebie czy masz zamiar tu sterczeć?
-Ohh-westchnął zadowolony i ponownie rzucił się na mnie
-Do taksówki Blondi, do taksówki-szepnęłam próbując go nakierować w stronę auta.
Całą drogę do jego mieszkania staraliśmy się być grzeczni, ale to było trudne, próbował mnie rozebrać jeszcze w windzie, a po wejściu do środka rzucaliśmy ciuchami gdzie popadnie.
-Czekaj, stój-przerwałam gdy w samej bieliźnie przekroczyliśmy próg jego sypialni.
-Prezerwatywy mam w komodzie przy łóżku.
-Nie o to mi chodzi
-Więc o co-mruczał w moją szyję którą aktualnie całował.
-Prałeś pościel po ostatniej panience która tu była?
-Wyrzuciłem, ta jest nowa.
-A w takim razie to ok-popchnęłam go na łóżko, co musiało mu się spodobać bo wciąż mruczał coś z ogromnym uśmiechem,
-Chodź tu Blondi-zaśmiałam się.
-Odniosłem wrażenie, że podobam Ci się bardziej w ciemnych włosach.
-Nie lubię blondynek co poradzić-tym razem to ja zaczęłam go całować.
Chciałam, żeby już przestał gadać i wziął się do roboty.
A kiedy już się wziął miałam nadzieję, że nigdy nie skończy. Całował tak namiętnie, że mało nie odleciałam. Jego ręce były dosłownie wszędzie, w dobrym znaczeniu tego słowa. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął wodzić ustami po moim ciele. Przeniósł się na wgłębienie między piersiami a stamtąd na brzuch. Jego palce wsunęły się za brzeg mojej bielizny. Przesunęły się na moje pośladki i zaczęły je lekko ściskać. Znów poczułam jego język w swoich ustach i jęknęłam cicho. To co ze mną robił przyprawiało mnie o obłęd. Jakby nie chciał przejść dalej tylko mnie męczyć tymi słodkimi torturami. Od samego jego dotyku niemal dostałam orgazmu.
Nie jestem pewna czy to przez alkohol czy to w pełni tylko jego zasługa ale w pewnym momencie niemal nie zemdlałam. Później było już tylko lepiej.
-Nienawidzę Cię-szepnęłam co go niesamowicie rozbawiło. Przytulił mnie mocno. Oparłam głowę na jego torsie a on rysował mi jakieś wzorki na plecach.
-Powiedz mi coś
-Co?
-Nie wiem, cokolwiek-poprosiłam
-Tej nocy po Twoich urodzinach gdy trafiliśmy do aresztu. Pobiłem się z tym gościem o Ciebie. Powiedział, że Cię przeleci, ja się wściekłem i jakoś tak wyszło.
-Prawdziwy dżentelmen. Chociaż nienajlepiej na tym wyszedłeś.
-Teraz twoja kolej.
-To nie fair.
-A czy ktoś kiedyś mówił, że to będzie fair?
-Wtedy gdy graliśmy w piłkę, łapałam Cię za tyłek,
-Wiedziałem-roześmiał się
-To twoja wina, ciągle się przede mną wypinałeś-położyłam dłoń na jego pośladku i go klepnęłam.
Jak zaczął bawić się moimi włosami poczułam się tak błogo, że niemal natychmiast odpłynęłam. Pocałował mnie w czoło i również usnął.
Nie pamiętałam już co mi się śniło, ale obudzenie się w jego ramionach to jedna z najwspanialszych rzeczy które mi się ostatnio przytrafiły.
-Dzień dobry panno Ryan-usłyszałam zbudzona pocałunkiem.
-Cześć Blondi.
-Jak nie przestaniesz mówić do mnie Blondi powiem chłopakom jak masz naprawdę na imię.
-Skąd wiesz?-podniosłam się na łokciach
-Rozmawiałem z Twoją mamą.
-Nie odważysz się-zmrużyłam oczy.
Ciężko było stwierdzić czy mówi poważnie czy żartuje.
-A chcesz się przekonać?
-Ty podły gnojku-syknęłam
-Mhmm-rzucił się na mnie jak wariat.
I zaraz po tym drugi raz pod prysznicem.
-Chcesz mnie wykończyć?-spytałam gdy leżeliśmy w salonie oglądając jakiś film. On na przemian całował mnie i masował po plecach.
-Mogę przestać jeśli chcesz.
-Nawet nie próbuj.
Musieliśmy wyglądać jak para niewyżytych erotomanów. Tylko czemu mieliśmy to skończyć skoro było tak fajnie?
-Jesteś głodna?-spytał splatając swoje palce z moimi
-Może trochę
-To idź zrób obiad kobieto-rozkazał po czym wybuchnął śmiechem.
-Jeśli któreś z nas pójdzie do garów to będziesz to Ty-wystawiłam mu język
-Taka jesteś pewna?-w ułamku sekundy znalazłam się pod nim.
-A chcesz się przekonać Bl…Howard?-zreflektowałam się widząc jego minę.
-Lepiej uważaj na słowa-wyszczerzył zęby w cwanym uśmieszku.
-Jesteś najbardziej złośliwym, stukniętym i pewnym siebie facetem jakiego znam.
-Dzięki za komplement.
W ten sposób kochaliśmy się po raz kolejny. Tym razem na kanapie, z późniejszym przerzuceniem się na dywan. –Dzwoni Ci-westchnęłam słysząc jego komórkę.
-Niech dzwoni-powiedział nie otwierając nawet oczu.
-A jeśli to coś ważnego?-zegar na komodzie wskazywał 8 rano. Co za kretyn dzwoni o tej porze?!
-Nie, to tylko Matt.
-A to niech dzwoni-przytuliłam się do niego próbując zasnąć. Jednak ten upierdliwiec nie dawał za wygraną.
-Odbierz-szturchnęłam go łokciem na co zareagował serią jęków.
-Czego?! Nie… Nie… Nie… Nie… Nie… Nie…
Interesujące rozmowa
-Kończ już
-Nie, nie jestem sam. Co z kim? Z kimś. Nie! Kurwa mać!-rzucił telefon i nakrył głowę poduszką.
-Co się stało? Marsjanie go zaatakowali i chcą wziąć na badania?
-Chciałbym. On tu jedzie.
-Co proszę?!-podniosłam się nieco zbyt gwałtownie i zakręciło mi się w głowie.
-Spokojnie, przecież tu nie wejdzie.
-Jesteś pewien?
-Nie, ale co z tego? Widział Cię wiele razy
-Ale nie z Tobą.
-Najwyżej się zdziwi.
-Wolałabym, żeby pozostał w błogiej nieświadomości. Będzie nas zadręczał do końca życia.
-A gdybym tak udawał, że nie ma mnie w domu?
-Sądzisz, że to go powstrzyma?
-Nie-przyznał przecierając twarz
-I tak w końcu wypadałoby pójść do domu. Siedzę tu od dwóch dni.
-I jak świetnie się bawisz.
-Czy ja wiem…-odparłam udając znudzoną
-Mam Cię przekonać?
-Nie, zapomnij-zdzieliłam go poduszką
-Szkoda-zaczął się powoli ubierać.
-Grzeczny chłopiec-poklepałam go po głowie.
Wciąż nie mogłam się przyzwyczaić. Tyle czasu widziałam go w blondzie a teraz ciemny brąz, niemal czarny. Chociaż tak uroczo wygląda.
-Mówiłem coś do Ciebie-naburmuszył się
-Nie marudź, nie ma na to czasu-pstryknęłam go w czubek nosa.
-Na wszystko mamy czas
-Nie dzisiaj-naciągnęłam koszulkę tył na przód ale trochę mi się spieszyło.
-Czekaj-przyciągnął mnie do siebie gdy już wychodziłam.
Przez dłuższą chwilę po prostu patrzył mi w oczy. Z początku poczułam się odrobinę nieswojo, ale sama też zatonęłam w jego spojrzeniu. Uśmiechnął się do mnie ciepło co odwzajemniłam i pocałował mnie. Tym razem jakoś tak inaczej. Nie było aż tak namiętnie jak wcześniej, tylko czule i delikatnie. To było coś nowego ale spodobało mi się jeszcze bardziej.
-Dom-westchnęłam z trudem się od niego odsuwając.
-Lubię jak tak ładnie do mnie mówisz.
Pocałował mnie raz jeszcze i wyszłam. Naciągnęłam kaptur na głowę i przemknęłam boczną uliczką żeby przypadkiem nie spotkać Bellamy’ego.
_____________________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Resistance

Ta dam!
Otóż Panie i Panowie, potrzeba było aż 36 nudnych rozdziałów żeby ta dwójka w końcu poczyniła jakieś kroki. 
Wiem, że strasznie to wszystko przedłużałam. Ogarnęłam się już, ale niestety zostało jeszcze kilka rozdziałów do tego momentu. Jeśli o samo pisanie chodzi to mam kilkanaście rozdziałów kolejnych napisanych i zmierzam już ku końcówce. Problem w tym, że nie wiem jak to rozegrać. 
Ma być happy end czy nie?
Może mi się uda coś ciekawego wymyślić (ha. ha. ha.)
A tymczasem miłego czytania!
Cheers.

P.S. I albo blogspot szaleje lub też po prostu kłamie albo mam czytelników w Kenii i Rosji. Więc jeśli to prawda to ja się pytam jakim cudem?!!!!!!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz