-Odzywała się?-spytał
Chris wchodząc do studia.
-Nie-odpowiedział Kirk
bawiąc się kostkami do gitary.
-Minął już tydzień, nie
napisała nawet smsa?
-Nie
-Mogłeś
zadzwonić-podsunął Dom, chociaż sam próbował dodzwonić się do niej kilka razy.
Znali się od niedawna,
ale zaprzyjaźnili się i brakowało im jej.
-Nie odbiera. Nie
rozumiem dlaczego nie daje nawet znaku życia, nigdy się tak nie zachowywała. A
tak w ogóle to gdzie jest Matt?
-Tu jestem-odezwał się
zza pleców Chrisa.
-Gdzie byłeś?
-Chciałem kupić coś do
jedzenia ale w tej restauracji obok wszystko jest napisane po włosku i nie
rozumiem ani słowa. Kiedy wrócimy do domu?
-Pod koniec przyszłego
tygodnia, ale tylko na kilkanaście dni-westchnął Tom-Kto to?-spytał słysząc
dzwonek w telefonie Matta.
Ten wyjął go z kieszeni i
nie mógł uwierzyć w to kto właśnie dzwonił.
-To Alex?! Odbierz
idioto! Na co czekasz?!-Dominic rzucił w niego pałeczką.
-To Sydney-zaśmiał się
-Co masz zamiar zrobić?
-Przekonać się czego
chce-wyszedł ze studia odbierając telefon.
Pozostali w tym czasie
umierali z ciekawości po co dzwoniła. Minęło tyle czasu odkąd zerwali.
Matt wrócił po kilku
minutach z jeszcze większym uśmiechem na twarzy.
-Nie uwierzycie co
chciała
-Co?-spytali jednocześnie
-Ona dopiero zauważyła,
że pies zniknął. Właściwie to i tak był przypadek.
-Nie rozumiem
-Zadzwonił do niej ten
projektant od którego wzięła psa. Pytał się o niego a ona uświadomiła sobie, że
ostatni raz widziała go gdy jeszcze ze sobą byliśmy.
-I co jej powiedziałeś?
-Prawdę. Psa ze mną nie ma
a ona jest nieczułą, zapatrzoną tylko we własne potrzeby jędzą i jestem
niesamowicie szczęśliwy, że ją rzuciłem. Nie musi przecież wiedzieć, że pies
jest z moją mamą.
-Stary jestem z Ciebie
dumny-Chris poklepał go po ramieniu.
-Alex też by
była-westchnął Bellamy
-Tom, zaczekaj.
-O co chodzi?
-Mam prośbę. Muszę wrócić
do domu na jakiś czas. Nie wiem na ile dokładnie.
-Dlaczego?
-Zbliżają się egzaminy,
muszę się teraz skupić na nauce, to jest dla mnie najważniejsze.
-Jesteś pewna, że tylko o
to chodzi?
-Tak
Widziałam, że nie wierzył
ale co miałam powiedzieć. Owszem, miałam egzaminy ale wcale nie musiałam się do
nich przygotowywać.
-Kiedy chcesz wyjechać?
-Jutro, albo najlepiej
jeszcze dzisiaj.
-Dlaczego tak szybko?
-Mam jeszcze parę spraw
do załatwienia. Nie masz nic przeciwko?
-Nie,jedź jeśli
musisz-mam tylko nadzieję, że zobaczymy się jeszcze w trasie.
-Tak, jasne-uśmiechnęłam
się-Tom, dzięki za wszystko.
-Nie ma za co mała.
Tego wieczoru
postanowiłam jeszcze mu pomóc ile tylko będę w stanie.
Starałam się robić
wszystko w miarę sprawnie, ale ten idiota cały czas mi przeszkadzał. I niby o
czym chciał ze mną rozmawiać?! Wiem, że był pijany. Nie musiał mi o tym co
chwilę przypominać, co to zmienia? Czy trzeźwy czy pijany zachowuje się tak
samo. Jest po prostu skończonym dupkiem.
Nie chciałam im mówić, że
wyjeżdżam. O to samo poprosiłam Toma. Nienawidziłam pożegnań, a te byłoby
wyjątkowo trudne. Przywiązałam się do nich i sama myśl o tym, że nie będziemy
się widywać była ciężka.
Ten mi się tu jeszcze
przyczepił i nie chciał odpuścić. Powiedziałem dla świętego spokoju, że z nim
porozmawiam ale gdy tylko weszli na scenę zwiałam do hotelu. Na szczęście
zdążyłam się spakować więc miałam chwilę żeby pozbierać moje rzeczy z autokaru.
Tom dał mi kilka kopii nagrań i zdjęć do przejrzenia i obróbki. Pożegnałam się
z Edem który akurat drzemał i pojechałam na lotnisko. Lot miałam około 5 rano
ale wolałam poczekać tam niż przypadkiem gdzieś na nich wpaść i się tłumaczyć
po co targam ze sobą walizkę i torbę podróżną. Siedziałam więc jak idiotka na
lotnisku obserwując ludzi którzy się tam przewijali. Miałam wrażenie, że siedzę
tam już całą wieczność. Zaczynałam powoli przysypiać gdy mój telefon
zabrzęczał. Wyjęłam go z kieszeni odczytując od razu godzinę. Było krótko przed
pierwszą. Na wyświetlaczu widniała informacja, że dostałam wiadomość. Byłam przekonana, że to
Tom ale myliłam się.
„Dlaczego uciekłaś?
Bellamy się zapłacze za Tobą”
Nie mogłam uwierzyć w to
co widzę. On chyba nie myślał, że uciekłam przez niego. Przecież przed nikim
nie uciekłam. Nie jestem niczyją własnością i nie mam żadnego obowiązku żeby
trwać całymi dniami i nocami przy nim. Co on sobie w ogóle wyobraża?! I po jaką
cholerę miesza do tego Matta?! Nie wrócę tam, tylko dlatego że próbuje brać mnie
na litość i poczucie winy.
„Powiesz mi co się
stało?”
A co to kurwa, kącik
zwierzeń?! Nie mam zielonego pojęcia co ten człowiek sobie wyobraża.
„Jesteś na mnie
obrażona?”
Tak, palancie. Cały świat
kręci się wokół Ciebie. I co by się nie działo zawsze o Ciebie chodzi.
Zastanawiam się czy on
jest świadomy tych bzdur których mi wypisywał. Miałam ochotę mu napisać gdzie
mam tę jego pseudo troskę i udawane zmartwienie.
Nikogo nie obchodzi twoje
zdanie. Zrozum to wreszcie.
„Nie mam zamiaru błagać
Cię żebyś wróciła”
To jakiś żart. Jeden
wielki kiepski żart.
Wściekłam się. Za kogo on
się kurwa uważa?! Miałam wielką ochotę cofnąć się do hotelu i dać mu w pysk.
Może zrozumiałby raz na zawsze, że mam go dość. Kim on jest żeby pisać mi takie
rzeczy. Chyba nie myślał, że po jednym jego słowie wrócę błagając o
wybaczenie. Jeszcze bardziej utwierdził
mnie w tym żeby wcale tam nie wracać.
Mój telefon zabrzęczał po
raz kolejny. Chciałam rzucić nim o ścianę. Coś mnie jednak podkusiło żeby
przeczytać tę wiadomość. Znów pewnie napisał coś głupiego, byłam tego wręcz
pewna. Jednak ten sms był najdziwniejszy ze wszystkich.
Tylko trzy słowa, a
zgasiły mnie na dłuższą chwilę. On chyba znów się spił, naćpał albo Bóg wie co
jeszcze zrobił. Z całą jednak pewnością nie pisał tego serio. Patrzyłam w ekran
nie wiedząc co zrobić.
Nienawidzę go.
Po prostu go nienawidzę.
„Ale błagam wróć…”
-Słonko, jeśli pozwolił
Ci odejść nie był Ciebie wart-usłyszałam.
Obok mnie siedziała jakaś
starowinka uśmiechając się ciepło.
-Nie, to nie tak. Nic
mnie z nim nie łączy i nigdy nie będzie bo tego nie chcę.
-Więc czemu płaczesz
kochanie?
Odruchowo przyłożyłam
dłoń do policzka. Pod palcami poczułam mokre ślady.
-Alergia,
przepraszam-wyszłam do łazienki. Jakoś nie miałam ochoty wdawać się w dalszą
konwersację.
Tam rozbeczałam się na
dobre. I bynajmniej nie chodziło tu o niego. Byłam zmęczona, zmarznięta i nie
wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Miałam plan, ale opiewał on tylko trzy
miesiące. Mianowicie mam zamiar zakopać się pod kołdrą, jeść hektolitry lodów,
a z łóżka wychodzić tylko po to żeby uzupełnić lodówkę.
Do odlotu pozostało mi
jeszcze parę godzin. Złożę skargę na nich wszystkich. Nawet się napić nie
można, żeby się odpowiednio znieczulić przed lotem. A na szampana w samolocie
mnie niestety nie stać.
Leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit. Tak, to
właśnie była moja rozrywka na sobotni wieczór. Minął jakiś tydzień od kiedy
wróciłam. Załatwiłam co miałam do załatwienia a teraz mi się po prostu nudziło.
Cały czas Tom próbował
się do mnie dodzwonić. Nie odbierałam, bo nie chciałam z nim rozmawiać.
Stęskniłam się za tą bandą a on pewnie przekonałby mnie do powrotu. Tylko, że
nie chcę tam wracać, przebywanie z nimi wykończyło mnie psychicznie. Dlatego
teraz leżałam leniwie nie robiąc praktycznie nic. Każdemu przecież należy się
urlop, prawda?
Szkoda tylko, że wino mi
się skończyło. Przydałoby się też zrobić zakupy. A gdyby tak zrobić je przez
Internet?
No dobra. To już lekka
przesada.
Zwlokłam się zostawiając
swojego przyjaciela samego i wyszłam z domu.
Zamiast rozczesać włosy i
doprowadzić je do ładu związałam je na samym czubku głowy. Wyglądałam jak
skończony lump ale co mi tam. I tak do końca życia będę sama. Ewentualnie kupię
sobie psa.
Na dworze było
przeraźliwie zimno i na dodatek lało niemiłosiernie więc szybko wróciłam do
domu. Rozłożyłam się na kanapie licząc na jakiś cud. Nie mając nic lepszego do
roboty włączyłam laptopa. Nie miałam ochoty na montowanie filmów więc zaczęłam
je tylko przeglądać. Większość z nich zawierała same koncerty ale było też
kilka zakulisowych, po jakimś czasie złapałam się na tym, że uśmiecham się do
siebie. trzeba przyznać, że są strasznie pocieszni. Zwłaszcza gdy pijani udają
striptizerów po koncercie. Gdy Chris był bliski pozbycia się swojej bielizny
film się uciął. Następnie ukazał się fragmentu baru przy którym stałam z
Jamesem. Pamiętałam to, Tom przyszedł dowiedzieć się kim on jest. Kamera
odwróciła się i zobaczyłam Howarda z tą zdzirą. Uśmiechał się do niej jak
idiota nie przestając całować. Próbowałam to przewinąć ale laptop odmówił mi
posłuszeństwa. Zaklęłam pod nosem próbując go zresetować.
-Hej, Ty nie jesteś
Alex!-krzyknął po czym odsunął się od niej wycierając usta z obrzydzeniem-Gdzie
jest Alex?-spytał patrząc nieprzytomnie w obiektyw.
Nie wiem co odpowiedział
mu Kirk, ale ten za chwilę spojrzał na mnie i Jamesa. Film urwał się na kilka
sekund, a potem na ekranie zobaczyłam jak jednym duszkiem wychyla cały kufel
piwa.
Chwyciłam wino i
ignorując wszelkie zasady dobrego wychowania wypiłam niemal połowę wprost z
butelki.
Blondi siedział i użalał
się nad sobą podczas kiedy Matt tańczył obok dość pokracznie.
No więc tak.
Kolejny rozdział będzie poniekąd przełomem w znajomości Alex i Doma.
Przepraszam za ten zapychacz, ale chciałam pokazać, że Alex mimo wszystko też ma jakieś uczucia.
Miłego czytania :)
Alex taka obrażona wow dużo złości nie uszanowanko dla Doma miłość taka potrzebna. :D Jakoś mnie tak naszło na piesełowy komentarz. :D Skoro następny rozdział ma być przełomowy, to czekam z niecierpliwością, moja droga! Alex nie powinna walczyć z uczuciami. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
K.
hahaha rozbawil mnie ten twoj pieselowy komentarz ;)
UsuńCos sie wydarzy w nastepnym rozdziale i mysle ze pozniej juz wszystko sobie wyjasnia. Ale co ja bede duzo mowic ;)