poniedziałek, 10 lutego 2014

36. Get messed up today, I'll be ok tomorrow

-Odzywała się?-spytał Chris wchodząc do studia.
-Nie-odpowiedział Kirk bawiąc się kostkami do gitary.
-Minął już tydzień, nie napisała nawet smsa?
-Nie
-Mogłeś zadzwonić-podsunął Dom, chociaż sam próbował dodzwonić się do niej kilka razy.
Znali się od niedawna, ale zaprzyjaźnili się i brakowało im jej.
-Nie odbiera. Nie rozumiem dlaczego nie daje nawet znaku życia, nigdy się tak nie zachowywała. A tak w ogóle to gdzie jest Matt?
-Tu jestem-odezwał się zza pleców Chrisa.
-Gdzie byłeś?
-Chciałem kupić coś do jedzenia ale w tej restauracji obok wszystko jest napisane po włosku i nie rozumiem ani słowa. Kiedy wrócimy do domu?
-Pod koniec przyszłego tygodnia, ale tylko na kilkanaście dni-westchnął Tom-Kto to?-spytał słysząc dzwonek w telefonie Matta.
Ten wyjął go z kieszeni i nie mógł uwierzyć w to kto właśnie dzwonił.
-To Alex?! Odbierz idioto! Na co czekasz?!-Dominic rzucił w niego pałeczką.
-To Sydney-zaśmiał się
-Co masz zamiar zrobić?
-Przekonać się czego chce-wyszedł ze studia odbierając telefon.
Pozostali w tym czasie umierali z ciekawości po co dzwoniła. Minęło tyle czasu odkąd zerwali.
Matt wrócił po kilku minutach z jeszcze większym uśmiechem na twarzy.
-Nie uwierzycie co chciała
-Co?-spytali jednocześnie
-Ona dopiero zauważyła, że pies zniknął. Właściwie to i tak był przypadek.
-Nie rozumiem
-Zadzwonił do niej ten projektant od którego wzięła psa. Pytał się o niego a ona uświadomiła sobie, że ostatni raz widziała go gdy jeszcze ze sobą byliśmy.
-I co jej powiedziałeś?
-Prawdę. Psa ze mną nie ma a ona jest nieczułą, zapatrzoną tylko we własne potrzeby jędzą i jestem niesamowicie szczęśliwy, że ją rzuciłem. Nie musi przecież wiedzieć, że pies jest z moją mamą.
-Stary jestem z Ciebie dumny-Chris poklepał go po ramieniu.
-Alex też by była-westchnął Bellamy


-Tom, zaczekaj.
-O co chodzi?
-Mam prośbę. Muszę wrócić do domu na jakiś czas. Nie wiem na ile dokładnie.
-Dlaczego?
-Zbliżają się egzaminy, muszę się teraz skupić na nauce, to jest dla mnie najważniejsze.
-Jesteś pewna, że tylko o to chodzi?
-Tak
Widziałam, że nie wierzył ale co miałam powiedzieć. Owszem, miałam egzaminy ale wcale nie musiałam się do nich przygotowywać.
-Kiedy chcesz wyjechać?
-Jutro, albo najlepiej jeszcze dzisiaj.
-Dlaczego tak szybko?
-Mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Nie masz nic przeciwko?
-Nie,jedź jeśli musisz-mam tylko nadzieję, że zobaczymy się jeszcze w trasie.
-Tak, jasne-uśmiechnęłam się-Tom, dzięki za wszystko.
-Nie ma za co mała.
Tego wieczoru postanowiłam jeszcze mu pomóc ile tylko będę w stanie.
Starałam się robić wszystko w miarę sprawnie, ale ten idiota cały czas mi przeszkadzał. I niby o czym chciał ze mną rozmawiać?! Wiem, że był pijany. Nie musiał mi o tym co chwilę przypominać, co to zmienia? Czy trzeźwy czy pijany zachowuje się tak samo. Jest po prostu skończonym dupkiem.
Nie chciałam im mówić, że wyjeżdżam. O to samo poprosiłam Toma. Nienawidziłam pożegnań, a te byłoby wyjątkowo trudne. Przywiązałam się do nich i sama myśl o tym, że nie będziemy się widywać była ciężka.
Ten mi się tu jeszcze przyczepił i nie chciał odpuścić. Powiedziałem dla świętego spokoju, że z nim porozmawiam ale gdy tylko weszli na scenę zwiałam do hotelu. Na szczęście zdążyłam się spakować więc miałam chwilę żeby pozbierać moje rzeczy z autokaru. Tom dał mi kilka kopii nagrań i zdjęć do przejrzenia i obróbki. Pożegnałam się z Edem który akurat drzemał i pojechałam na lotnisko. Lot miałam około 5 rano ale wolałam poczekać tam niż przypadkiem gdzieś na nich wpaść i się tłumaczyć po co targam ze sobą walizkę i torbę podróżną. Siedziałam więc jak idiotka na lotnisku obserwując ludzi którzy się tam przewijali. Miałam wrażenie, że siedzę tam już całą wieczność. Zaczynałam powoli przysypiać gdy mój telefon zabrzęczał. Wyjęłam go z kieszeni odczytując od razu godzinę. Było krótko przed pierwszą. Na wyświetlaczu widniała informacja, że  dostałam wiadomość. Byłam przekonana, że to Tom ale myliłam się.
„Dlaczego uciekłaś? Bellamy się zapłacze za Tobą”
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. On chyba nie myślał, że uciekłam przez niego. Przecież przed nikim nie uciekłam. Nie jestem niczyją własnością i nie mam żadnego obowiązku żeby trwać całymi dniami i nocami przy nim. Co on sobie w ogóle wyobraża?! I po jaką cholerę miesza do tego Matta?! Nie wrócę tam, tylko dlatego że próbuje brać mnie na litość i poczucie winy.
„Powiesz mi co się stało?”
A co to kurwa, kącik zwierzeń?! Nie mam zielonego pojęcia co ten człowiek sobie wyobraża.
„Jesteś na mnie obrażona?”
Tak, palancie. Cały świat kręci się wokół Ciebie. I co by się nie działo zawsze o Ciebie chodzi.
Zastanawiam się czy on jest świadomy tych bzdur których mi wypisywał. Miałam ochotę mu napisać gdzie mam tę jego pseudo troskę i udawane zmartwienie.
Nikogo nie obchodzi twoje zdanie. Zrozum to wreszcie.
„Nie mam zamiaru błagać Cię żebyś wróciła”
To jakiś żart. Jeden wielki kiepski żart.
Wściekłam się. Za kogo on się kurwa uważa?! Miałam wielką ochotę cofnąć się do hotelu i dać mu w pysk. Może zrozumiałby raz na zawsze, że mam go dość. Kim on jest żeby pisać mi takie rzeczy. Chyba nie myślał, że po jednym jego słowie wrócę błagając o wybaczenie.  Jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym żeby wcale tam nie wracać.
Mój telefon zabrzęczał po raz kolejny. Chciałam rzucić nim o ścianę. Coś mnie jednak podkusiło żeby przeczytać tę wiadomość. Znów pewnie napisał coś głupiego, byłam tego wręcz pewna. Jednak ten sms był najdziwniejszy ze wszystkich.
Tylko trzy słowa, a zgasiły mnie na dłuższą chwilę. On chyba znów się spił, naćpał albo Bóg wie co jeszcze zrobił. Z całą jednak pewnością nie pisał tego serio. Patrzyłam w ekran nie wiedząc co zrobić.
Nienawidzę go.
Po prostu go nienawidzę.
„Ale błagam wróć…”
-Słonko, jeśli pozwolił Ci odejść nie był Ciebie wart-usłyszałam.
Obok mnie siedziała jakaś starowinka uśmiechając się ciepło.
-Nie, to nie tak. Nic mnie z nim nie łączy i nigdy nie będzie bo tego nie chcę.
-Więc czemu płaczesz kochanie?
Odruchowo przyłożyłam dłoń do policzka. Pod palcami poczułam mokre ślady.
-Alergia, przepraszam-wyszłam do łazienki. Jakoś nie miałam ochoty wdawać się w dalszą konwersację.
Tam rozbeczałam się na dobre. I bynajmniej nie chodziło tu o niego. Byłam zmęczona, zmarznięta i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Miałam plan, ale opiewał on tylko trzy miesiące. Mianowicie mam zamiar zakopać się pod kołdrą, jeść hektolitry lodów, a z łóżka wychodzić tylko po to żeby uzupełnić lodówkę.
Do odlotu pozostało mi jeszcze parę godzin. Złożę skargę na nich wszystkich. Nawet się napić nie można, żeby się odpowiednio znieczulić przed lotem. A na szampana w samolocie mnie niestety nie stać.

 Leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit. Tak, to właśnie była moja rozrywka na sobotni wieczór. Minął jakiś tydzień od kiedy wróciłam. Załatwiłam co miałam do załatwienia a teraz mi się po prostu nudziło.
Cały czas Tom próbował się do mnie dodzwonić. Nie odbierałam, bo nie chciałam z nim rozmawiać. Stęskniłam się za tą bandą a on pewnie przekonałby mnie do powrotu. Tylko, że nie chcę tam wracać, przebywanie z nimi wykończyło mnie psychicznie. Dlatego teraz leżałam leniwie nie robiąc praktycznie nic. Każdemu przecież należy się urlop, prawda?
Szkoda tylko, że wino mi się skończyło. Przydałoby się też zrobić zakupy. A gdyby tak zrobić je przez Internet?
No dobra. To już lekka przesada.
Zwlokłam się zostawiając swojego przyjaciela samego i wyszłam z domu.
Zamiast rozczesać włosy i doprowadzić je do ładu związałam je na samym czubku głowy. Wyglądałam jak skończony lump ale co mi tam. I tak do końca życia będę sama. Ewentualnie kupię sobie psa.
Na dworze było przeraźliwie zimno i na dodatek lało niemiłosiernie więc szybko wróciłam do domu. Rozłożyłam się na kanapie licząc na jakiś cud. Nie mając nic lepszego do roboty włączyłam laptopa. Nie miałam ochoty na montowanie filmów więc zaczęłam je tylko przeglądać. Większość z nich zawierała same koncerty ale było też kilka zakulisowych, po jakimś czasie złapałam się na tym, że uśmiecham się do siebie. trzeba przyznać, że są strasznie pocieszni. Zwłaszcza gdy pijani udają striptizerów po koncercie. Gdy Chris był bliski pozbycia się swojej bielizny film się uciął. Następnie ukazał się fragmentu baru przy którym stałam z Jamesem. Pamiętałam to, Tom przyszedł dowiedzieć się kim on jest. Kamera odwróciła się i zobaczyłam Howarda z tą zdzirą. Uśmiechał się do niej jak idiota nie przestając całować. Próbowałam to przewinąć ale laptop odmówił mi posłuszeństwa. Zaklęłam pod nosem próbując go zresetować.
-Hej, Ty nie jesteś Alex!-krzyknął po czym odsunął się od niej wycierając usta z obrzydzeniem-Gdzie jest Alex?-spytał patrząc nieprzytomnie w obiektyw.
Nie wiem co odpowiedział mu Kirk, ale ten za chwilę spojrzał na mnie i Jamesa. Film urwał się na kilka sekund, a potem na ekranie zobaczyłam jak jednym duszkiem wychyla cały kufel piwa.
Chwyciłam wino i ignorując wszelkie zasady dobrego wychowania wypiłam niemal połowę wprost z butelki.
Blondi siedział i użalał się nad sobą podczas kiedy Matt tańczył obok dość pokracznie.

 __________________________________________________________________________

No więc tak.
Kolejny rozdział będzie poniekąd przełomem w znajomości Alex i Doma. 
Przepraszam za ten zapychacz, ale chciałam pokazać, że Alex mimo wszystko też ma jakieś uczucia. 
Miłego czytania :)


2 komentarze:

  1. Alex taka obrażona wow dużo złości nie uszanowanko dla Doma miłość taka potrzebna. :D Jakoś mnie tak naszło na piesełowy komentarz. :D Skoro następny rozdział ma być przełomowy, to czekam z niecierpliwością, moja droga! Alex nie powinna walczyć z uczuciami. :D

    Pozdrawiam,
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha rozbawil mnie ten twoj pieselowy komentarz ;)
      Cos sie wydarzy w nastepnym rozdziale i mysle ze pozniej juz wszystko sobie wyjasnia. Ale co ja bede duzo mowic ;)

      Usuń