poniedziałek, 27 stycznia 2014

7. Fights and battles have begun.

Matt nie mógł doczekać się powrotu do hotelu. Uwielbiał koncertować i zawsze dawał z siebie wszystko, jednak perspektywa spędzenia kilku dni ze swoją dziewczyna napawała go radością. Zupełnie inaczej niż resztę jego towarzyszy. Dom cały czas zastanawiał się czy nie powiedzieć mu o tym, co zrobiła Sydney. Nie miał jednak żadnych dowodów, poza tym Matt cieszył się jak idiota z niespodzianki, którą mu obiecała. Nie chciał psuć przyjacielowi wieczoru. Spojrzał na Alex, która siedziała obok ale ona patrzyła przez okno. Odniósł wrażenie, że unika go od samego rana. A przynajmmniej od południa, bo wtedy właśnie obudził się zbolały na podłodze. Nie pamiętał nic z tego, co działo się poprzedniego wieczoru.
Alex cały czas starała się trzymać jak najdalej od Dominica. Na koncercie to było dość proste, bo dzieliła ich wielka scena. A podczas gdy oni przebywali w garderobie znikała. Tom próbował ją podpytać, o co chodzi, ale tylko go zbywała.  Czuł się za nią odpowiedzialny, co było dla niego bardzo dziwne. Ciągle wypytywał gdzie i z kim była albo co robiła. Alex zaczynały irytować te ciągłe pytania, więc chyba aż za dobrze wczuł się w rolę.
Gdy byli już pod hotelem wszyscy mieli serdecznie dosyć Matta. Całą drogę gadał o Sydney i wiercił się niemiłosiernie. Gdyby nie to, że był im potrzebny to zostawiliby go gdzieś przy drodze. Drugą opcją było zamknięcie w bagażniku. Pomysł rzucił Chris, ale nie było chętnych by to zrobić. Mimo wszystko w tym wątłym ciałku krył się nie tylko wielki talent, ale i siła. Tom opowiadał jak pewnego razu chcieli go zamknąć w jakimś schowku. Tak wierzgał, że we trzech nie mogli dać sobie z nim rady.
Matt wszedł do środka niczym na skrzydłach. Trochę się zdziwił, gdy zobaczył, że Sydney nadal czytała sobie jakiś magazyn. Miał nadzieję, że bardziej ucieszy się na jego widok.
-Ooo cześć-rzuciła wertując kolejne kartki.
-Wiesz jak było świetnie, to jeden z najlepszych koncertów w moim życiu-podszedł do niej rozpromieniony.
-Nie wątpię-odparła tylko odkładając gazetę.
Chłopakom zrobiło się żal Matta a Alex poczuła nieodpartą ochotę wytargania jej za te beznadziejnie zafarbowane włosy. Nagle ich uwagę odwróciły piski dochodzące z pokoju. Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli na zamknięte drzwi.
-Ahh Matthew, prawie zapomniałam o twojej niespodziance-zaśmiała się sztucznie idąc do ich tymczasowej sypialni.
-Muszę się napić-mruknął Chris.
-Święte słowa-rozochocił się Tom. Tak więc, podczas gdy reszta rozsiadła się w salonie basista zszedł na dół do baru. Siedzieli w milczeniu dopóki z pokoju nie wyczłapała mała, biała, puchata kuleczka.
-Co to?!-pisnął Matt podciągając nogi pod siebie.
-Twoja niespodzianka kochanie-zaraz za nim pojawiła się Sydney. Zaczęła wołać psa, ale on podbiegł do Dominica. Dziewczyna była wściekła, że wcale nie reagował. W końcu sama podeszła i wzięła go na ręce.
-Nazywa się Księżniczka-podsunęła mu go pod sam nos, przez co jeszcze bardziej się odsunął.
-Ale przecież to samiec-zauważył Dom
-No i co z tego? To imię bardziej mu pasuje.
-Słucham?
-No co? Głuchy jesteś czy po prostu na tyle tępy, że nie rozumiesz jak się do Ciebie mówi?
-Nie jestem idiotą. Nie wiem tylko jak można wybrać psu tak beznadziejne imię.
-Sam jesteś beznadziejny. Nie wiem dlaczego Matthew się z Tobą przyjaźni.
-Sydney-odezwał się Matt.
-Taka jest prawda. Wiele razy Ci mówiłam, że znajomość z tym pożal się Boże perkusistą tylko Ci szkodzi.
-Posłuchaj zdziro, jeszcze słowo a powybijam Ci te plastikowe ząbki-odparła brunetka.
-Jestem poważną kobietą z perspektywami na życie, a ty małą nic nieznaczącą siksą, która puszcza się z którymś. Przyznaj się, pewnie nie byłoby Cię stać na podróżowanie z nimi. A tak to każdemu po kolei wskoczysz do łóżka i po sprawie-roześmiała się szyderczo.
Alex poderwała się z kanapy i ruszyła w jej stronę. Marzyła o tym żeby zdzielić ją w ten wypudrowany nos, ale coś skutecznie ją od niej odciągnęło.
-Nie było mnie tylko chwilę a wy już urządzacie zapasy?-Chris zaśmiał się próbując ją utrzymać.
-Puść mnie. Dwa szybkie strzały i sama grzecznie wyjdę.
-Nie ma mowy-Wolstenholme wyprowadził ją z pokoju chcąc uniknąć rozlewu krwi.
-Nienawidzę Cię-mruknęła-Wiesz, powinieneś mi raczej pomóc w próbie spełniania moich marzeń.
-Chyba w próbie morderstwa-odezwał się Dom. Dopiero teraz zauważyła, że on i Tom również wyszli.
-Załatwiłoby się papiery od psychiatry i powiedziało, że to zbrodnia w afekcie.
-To jednak nadal byłaby zbrodnia.
-Blondi, gdyby postawić ją przed sądem każdy jeden sędzia od razu uniewinniłby mnie z miejsca.
-Co prawda to prawda.
-To wiec może jednak dacie mi wrócić i …
-Nie-odezwali się wchodząc do windy
-Jesteście podli.
-Podli i spragnieni, idziemy do baru-zarządził Chris.
Gdy tylko emocje opadły zrobiło się całkiem wesoło. Tom był przezabawnym facetem, cały czas opowiadał jakieś historie. Nawet Dom się śmiał, co ostatnio raczej rzadko mu się zdarzało.

-Co to za jedna?-spytała Alex widząc, że jakiś rudzielec rzuca się na szyję Dominica, który poszedł po kolejne drinki. Sądząc po błagalnych spojrzeniach, jakie im rzucał nie był chyba zbyt zadowolony.
-Iść po niego?-spytał Chris, chociaż nie miał najmniejszej ochoty się podnosić. Niezły mieli ubaw patrząc jak dziewczyna nie daje mu nawet dojść do słowa.
-Ja to załatwię-Alex uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła w jego stronę. Z daleka usłyszała jej piski. Nie mogła załatwić jednej to, chociaż poznęca się nad drugą, zawsze to jakieś pocieszenie.
-Co Ty tu robisz?-krzyknęła
-Ale…-zająknął się zupełnie zdezorientowany.
-Miałeś pójść ze mną do szkoły rodzenia a Ty siedzisz w barze?! I na dodatek znów zdjąłeś obrączkę! Ty dziwkarzu!-syknęła przez zaciśnięte zęby i zdzieliła go po twarzy.
-To cześć-ruda wystraszyła się i uciekła.
-Jak tak dalej pójdzie to chyba się z Tobą rozwiodę-roześmiała się biorąc jego drinka.
-To było poniekąd miłe, ale bić mnie nie musiałaś.
-Wiem, ale, od kiedy Cię poznałam chciałam to zrobić.
-Jesteś psychicznie upośledzona.
-Nie ma za co Blondi-spojrzała na niego unosząc jedną brew.
-Dzięki, za tamto też. Chociaż nie wiem czemu tak na nią naskoczyłaś. Czyżbym wpadł Ci w oko?-posłał jej jeden ze swych piękniejszych uśmiechów, przez co tylko zakrztusiła się popijanym właśnie alkoholem.
-Blondi, postawmy sprawę jasno. Prędzej urodzę Bellamy’emu całą brygadę antyzetasową niż zainteresuję się Tobą. Jeśli jednak ktoś ma Cię obrażać w towarzystwie to będę to ja a nie ta wywłoka. A jeżeli jeszcze raz przyjdzie Ci do głowy tak głupi pomysł to oberwiesz z drugiej strony. Dotarło?
-A chcesz zatańczyć?-nie przestawał się uśmiechać, co po pewnym czasie wyglądało dość przerażająco.
-Swoją pałeczkę trzymaj z dala ode mnie.
Wypili jeszcze po drinku i postanowili wrócić do hotelu. Pierwszy wszedł Tom sprawdzając czy Sydney nie ma w pobliżu. W środku był tylko Matt który poinformował go, że jego dziewczyna ma jakiś pokaz za miastem i wróci dopiero jutro.
-Przepraszam was za to, co się stało. Jestem pewien, że ona nie chciała-zaczął niepewnie. Był tak zmieszany, że wyglądał jak dzieciak, który coś przeskrobał i musiał przyznać się do winy.
- A my wprost przeciwnie. Uważamy, że jak najbardziej tego chciała-burknął Dominic-Czemu tu tak mokro?
-To księżniczka, ta bestia leje gdzie popadnie. A ja ciągle muszę uganiać się ze ścierą za tym potworem-marudził idąc do łazienki.
-To dziwne, wytresowała Matta nie umie zrobić tego samego z psem?-roześmiała się Alex.
-Jakby mnie tak nazwali też bym się buntował-odparł Chris starannie omijając kałuże.
-Mówię wam, zostanie mu uraz psychiczny-skomentował Dom udając się wprost do swojego łóżka. Dzisiejszej nocy wyjątkowo wszyscy poszli grzecznie spać. Nie licząc Matta, który odkrył jeszcze dwie kałuże pod oknem.
Rano każdy obudził się w świetnym humorze. Jakoś fakt, że nie ma pośród nich pewnej modelki wpłynęła na nich wyjątkowo kojąco. Korzystając z tego czasu Tom i Alex postanowili przeprowadzić wywiad z zespołem.



Piosenka w tytule : Muse - Butterflies and Hurricanes

Dużo alkoholu, wyzwisk i agresji :) 
Ale to się zmieni, obiecuję :) 
Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz