poniedziałek, 27 stycznia 2014

4. Because when I arive, I bring the fire.

Ja rozumiem, że są w trasie. Sex, drugs and rock’n’roll i tak dalej, ale czy oni nie mogą utrzymać porządku, choć przez pięć minut? Mimo, że od razu powiedziałam Kirkowi, że gosposią nie będę to nie miałam wyjścia i musiałam tu trochę posprzątać. Książęta obudzili się niecałą godzinę przed koncertem, żaden z nich nawet skarpetek nie zdążył zmienić. Matt tak się miotał po pokoju, że w efekcie o skarpetkach zapomniał. Blondi ze skrzywioną miną stał z boku i mruczał coś pod nosem. Widocznie on jedyny się przygotował. Tom zaczął panikować, że zgubił aparat, ten sam który dziesięć minut temu dał mnie. Chris skończył pić piwo i rzucił puszkę za siebie. Muszę pamiętać żeby później rzucić tą puszką w niego. Chociaż może tym razem mu odpuszczę, bo latających puszek na dziś ma pewnie dość. O tak, to było przekomiczne.
Jak tylko koncert się skończył zmyłam się do hotelu. Oni mieli jeszcze jakieś spotkanie z fanami na którym byłam zbędna. Ich powrót był równie zabawny co wyjście. Pierwszy wkroczył ten mały gargamel, za nim wtoczyła się reszta a na samym końcu perkusista. Minę miał jeszcze gorszą niż wcześniej i na dodatek chyba utykał na jedną nogę.
Stawiałam na to, że to wina tych jego przyciasnych odblaskowych spodni.
-Blondi, co Ci się stało?-zapytałam z ciekawości.
-Po pierwsze to nie mów do mnie Blondi do cholery!-warknął co kompletnie zignorowałam-A Ciebie zabiję!-krzyknął w stronę niezwykle nadpobudliwego wokalisty.
-O co Ci chodzi?
-O to, że rzuciłeś się na mnie pod koniec koncertu.
Oho , a myślałam że oni to lubią. Takie tam ich Belldomowe zabawy. Szybkie macanko na scenie.
-Przecież zawsze tak robię.-odparł co najmniej zdziwiony.
-No właśnie! Mało mi nie złamałeś ręki Ty popieprzony sadysto!
To pewnie dlatego kuleje, bo go ręka boli…
-Dom, chyba Ci kobiety brakuje-zarechotał Chris
-Hej, a co z tą cycatą blondyną która rozkładała się na stole?-spytał Tom
-Nic-mruknął tylko
Dwie blondynki, to mógłby być niezły widok. Spędziliby resztę życia na dyskusji o odżywkach do włosów.
-Możemy załatwić Ci jakąś panienkę jeśli chcesz-kontynuował Chris i zerknął na mnie.
Zmieniłam zdanie, jednak nie ma dość. Odniosłam puszkę i wzięłam zamach. 1:0 dla puszki.
-No co?-naburmuszył się pocierając skroń
-Moja nowa kochanka to cudowna siedemnastoletnia…
-Pedofil!-wykrzyknął Matt
-Whisky-dokończył patrząc na niego jak na idiotę. Czyli tak jak trzeba…
-Mógłbyś ją nam przedstawić-ucieszył się Wolstenholme. I wcale mu się nie dziwię chociaż ja osobiście jestem zupełnie czystym od alkoholu abstynentem. Jakkolwiek głupio to nie zabrzmiało.
I wcale mnie nie ruszyło gdy Blondi przyniósł tę śliczniutką butlę i postawił ją na stole. Dawno nie widziałam tak wspaniałego koloru. W smaku też jest pewnie niezła. Nie będę pić, nie będę pić. Alkohol to zło, więc lej go w gębę, nie! Nie będę pić, nie będę pić…
Ja wiem… miałam być twarda i się opanować. Tylko że za długo przebywam z  tymi czubkami żeby zachować spokój na trzeźwo. Starałam się jednak za dużo nie pić. Chociaż muszę przyznać że Blondi ma świetny gust alkoholowy. Ona aż sama się prosiła żeby ją wypić. Udało mi się jednak w miarę opanować. Wolałam być w pełni świadoma podczas naszej pierwszej wspólnie spędzonej nocy. Poza tym nie wiedziałam jak oni się zachowują po pijaku, wolałam mieć pewność że nic głupiego nie zrobią. Mimo to że po alkoholu są przezabawni. I co dziwne nawet Bellamy zachowywał się jak człowiek. Chyba zacznę go częściej upijać. Później wszystkim odbiło. Wszyscy oprócz Blondi dopadli swoje komórki i z głupimi uśmieszkami zaczęli coś wypisywać. Perkusista znów zaczął coś niezrozumiale mruczeć pod nosem. Chyba znajdę mu jakiegoś dobrego specjalistę w dziedzinie psychiatrii. Moja przypuszczenia potwierdziły się po krótkiej chwili dosiadł się do mnie na kanapie i zaczął zadawać głupie pytania.
-Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?-posłał mi uśmiech na którego widok pewnie powinnam była zemdleć. Czy coś…
-Taa… ale tylko do butów-obserwowałam jego wyraz twarzy. Usilnie nad czymś myślał.
-Czyli nie masz faceta?
-Faceci to zło, trzeba ich tępić. To moja życiowa misja-podałam mu swoją pustą już szklankę. Miałam nadzieję że się na coś przyda i naleje mi trochę tego napoju bogów. On zaczął dziwnie mi się przyglądać.
-Jesteś lesbijką?-wypalił. Ręce mi opadły.
Czy ja go posądzam o homoseksualne zapędy tylko dlatego że nie ma dziewczyny?!
  Aha, no tak, posądzam. Tylko że w jego przypadku mam solidne podstawy by tak sądzić.
-Blondi, zrób coś pożytecznego dla ludzkości i się zamknij.
-Haa! Wiedziałem! Podejrzewałem że jesteś nie tego. Ja tu próbuję Cię bajerować a ty nic.
A ja sądziłam że to Matt to ten głupi…
-Koniec świata-mruknęłam woląc nie wdawać się w dalsze dyskusje z tym idiotą.
-Ciągle im to powtarzam ale nie chcą słuchać-wymamrotało coś co leżało za kanapą. Tym czymś był oczywiście Bellamy.
Wszystkie cztery królewny piętnaście minut później spały w najlepsze. Będę musiała znaleźć sobie lepsze towarzystwo do picia. Miałam już iść spać gdy moją uwagę przyciągnęła twarz tego durnego perkusisty. Wyglądał tak uroczo gdy się uśmiechał przez sen. Ja już coś na to poradzę…
Rzeczywiście ma bardzo kobiece nogi…

Z samego rana obudził mnie pisk. Nie chciałam się podnieść z łóżka więc zsunęłam tylko kołdrę z głowy żeby lepiej słyszeć co się tam znów stało.
-Fuuuj! Co to jest?!-czyli ten wysoki pisk który mnie obudził należał do Bellsa. Powinnam się była domyślić. Jakieś trzy sekundy później drzwi do mojego pokoju otworzyły się z wielkim hukiem. Tym razem od razu wiedziałam kto jest jego sprawcą więc zacisnęłam oczy udając że śpię.
-Coś Ty mi zrobiła?!-ryknął
-Cześć Blondi, mi też miło że Cię widzę.
-Zdejmij mi to-poczułam jakiś ruch tuż przy twarzy i nagle owionął mnie zapach zepsutego śledzia. Otworzyłam oczy i ujrzałam tuż przed nosem jego stopę. Momentalnie odrzuciło mnie do tyłu z obrzydzenia.
-Jesteś psychiczny, zabierz stąd swoje śmierdzące odnóża. Chcesz mnie zabić?!
-Masz mi to zdjąć w tej chwili-warknął wściekły. Nienawidzę jak ktoś mi rozkazuje i w normalnych okolicznościach zaśmiałbym mu się w twarz ale tym razem było inaczej. To co się stało chwilę później sprawiło mi ogromną frajdę. Chwyciłam jednocześnie oba plastry w razie gdyby chciał zmienić jeszcze zdanie. Szarpnęłam mocno i zagłuszył mnie przeraźliwy krzyk.
-Uuu gładziutkie jak pupcia niemowlaka. Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę Blondi-uśmiechnęłam się do niego najpiękniej jak umiałam. Jego idealnie gładkie i czerwone jak nos Rudolfa nogi rzeczywiście były niczego sobie. Gdy spojrzałam na niego uznałam że chyba troszkę przegięłam, ale hej! To on zaczął! Czekałam aż się na mnie rzuci opętany żądzą mordu którą dostrzegłam w jego oczach. On tylko stał i się gapił co było chyba jeszcze gorsze.
-Nie zbliżaj się do mnie i nie odzywaj już nigdy więcej-wycedził po czym wyszedł.
Usłyszałam jeszcze śmiech Matta i serię trzasków po czym zapadła cisza. On chyba na serio się wkurzył. Najbardziej w tym wszystkim przerażał mnie fakt że musiałam przeprosić. I broń Boże nie mam tu na myśli naszej nowej Britney. Czułam że czeka mnie trudna rozmowa z Tomem. Przyszedł kilka minut później. Do tego czasu zdążyłam się przygotować. Mianowicie zrobiłam minę niczym kot ze Shreka po czym spuściłam głowę i udawałam skruszoną. Zawsze to na niego działało. Jednak to było coś innego, upuszczony aparat czy zapomniane bateria co zdarzyło mi się niemal bez przerwy. Teraz chodziło o jego najlepszego przyjaciela. Oraz o to, że zignorowałam milion jego próśb i dwugodzinny wykład na temat moralności. Obiecywałam, że będę zachowywać się przyzwoicie, po raz tysięczny w tym tygodniu. Jedynym wyjściem było unikanie tego niezrównoważonego psychicznie perkusisty. Problem w tym że za kilkanaście godzin wyjeżdżaliśmy. Cały ten czas praktycznie nie wychodziłam z pokoju. Trudności pojawiły się gdy próbowaliśmy zapakować się do vana którym mieliśmy poruszać się po tym jakże cudnym kraju pełnym bagietek, szampana i miłości. Chris prowadził obok niego Blondi, za nim ja w towarzystwie Kirka i tego małego psychopaty który od samego rana kipiał radością co zaczynało mi troszkę działać na nerwy. Przez dłuższą chwilę przyglądałam się jasnej czuprynie która spoczywała na zagłówku tuż przed moją twarzą. Jej właściciel smacznie spał więc mogłabym spokojnie złapać za nożyczki i …
-Alex-powiedział cicho aczkolwiek stanowczo Tom. Czy to aż tak było po mnie widać? Naburmuszona i w pełni zawiedziona zaczęłam podziwiać widoki za oknem. Drzewo, drzewo, słup, drzewo , drzewo, dziwka, słup, drzewo, drzewo… 



Piosenka w tytule : Kevin Rudolf - Let it rock
Lepiej? Gorzej? Cokolwiek? 
Enjoy :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz