Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że to powiedziała. Padłam na łóżko licząc, że to tylko sen, ale to nie był sen. Pozostało mi naiwnie wierzyć, że tego nie usłyszał.
-Cześć-usłyszałam i jeszcze bardziej zakopałam się pod kołdrą.
-Zniknij-burknęłam w poduszkę.
-A więc podkochiwałaś się we mnie-poczułam jak kładzie się obok mnie.
Po jaką cholerę go tu zabrałam?! Wciąż się nad tym zastanawiam. A z minuty na minutę coraz bardziej żałuję tej decyzji.
-Nienawidzę Cię.
-Czemu ze ścian wystaje tyle gwoździ? To od tych plakatów tak?-podniósł się i zaczął krążyć po pokoju. Zanim dotarło do mnie czego szuka zdążył się domyślić gdzie są. Wyskoczyłam z łóżka i stanęłam przed szafą. On jakby nigdy nic podniósł mnie, przesunął i ją otworzył.
-Ty jesteś naszą fanką!-zawołał z radosnym uśmiechem.
Znalazł praktycznie wszystko. Plakaty, płyty, koszulki i jakiś tysiąc innych gadżetów.
-Tom mi dał-skłamałam.
-W te wejściówki mógłbym uwierzyć ale gdyby był w stanie załatwić stanik z naszym logo wiedziałbym o tym-rozpromienił się na widok mojej bielizny.
-Dostałam to od przyjaciółki-czułam jak pali mnie twarz.
-Jak mogłaś nam nie powiedzieć?-nie odrywał wzroku od moich rzeczy dalej w nich grzebiąc.
A jakby tak zamknąć go w tej szafie razem z nimi i nigdy nie wypuścić?
-Zostaw to-odciągnełam go stamtąd, choć stanik wciąż trzymał w ręku.
-To jak kochasz mnie czy nie?-objął mnie mocno i zaczął prowadzić w stronę łóżka.
-Nie, to nie tak, ja tylko podziwiałam Cię jako muzyka.
-Ooo tak, na pewno.-wyszeptał mi do ucha.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo. To, że ktoś jest fanem waszej muzyki, nie znaczy, że musi być śmiertelnie zakochany w którymkolwiek z was. Czemu zawsze musisz zachowywać jak skończony idiota?!
-Czemu zawsze to robisz?-spytał przytulając mnie mocniej
-Co znowu?-warknęłam próbując się uwolnić. Niby taki chudy ale ramiona ma niczym ze stali.
-To proste, zawsze jak chcesz czegoś uniknąć atakujesz.
-Wcale mnie nie znasz więc się odpieprz-uderzyłam go łokciem w brzuch przez co zgiął się w pół.
Pozbierałam wszystko i szybko upchnęłam do szafy po czym zeszłam na dół.
-Gdzie jest Dominic?-zapytał mój ojciec wyciągając whisky z barku.
Właśnie tego mi teraz potrzeba.
-Pewnie poprawia sobie włosy-chwyciłam szklankę dość zamaszystym gestem.
-Pokłóciliście się?
-Nie, skąd-mruknęłam wypijając wszystko duszkiem.
-Chyba nie jest zazdrosny o tego perkusistę?
-Skąd, sam go niezmiernie wielbi.
-Jesteś już, wszystko dobrze?-ojciec zauważył, że ten z grymasem na twarzy trzyma się za brzuch.
-Tak proszę Pana. Tylko się uderzyłem-wyjaśnił siadając przy mnie. Przysunęłam się bardziej w kąt a on przysunął się razem ze mną.
-Napijesz się?-podał mu szklankę na co zareagował ochoczo.
-Właściwie to chciałem z Panem o czymś porozmawiać.
-Słucham Cię
-Chciałem Pana prosić o rękę pańskiej córki.
Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. NIE!
-To bardzo miłe, że mnie pytasz ale najpierw powinieneś spytać ją.
On z uśmiechem od ucha do ucha odwrócił się w moją stronę i padł na kolano.
Jeżeli to zrobi powyrywam mu wszystkie włosy i udziergam z nich szalik.
-Alex kocham Cię ponad życie i marzę o tym żebyśmy byli razem już na zawsze. Nie mam przy sobie pierścionka bo wcale tego nie planowałem, ale może dopóki nie odnajdę tego idealnego przyjmiesz to-zdjął z szyi swój kieł z którym nie rozstawał się chyba nigdy.
-Czy uczynisz mi ten niesamowity zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
W tej chwili miałam ochotę uciec z wrzaskiem.
-Zgódź się-usłyszałam moją matkę.
Jakbym i tak miała jakikolwiek wybór.
-Oczywiście-wykrzywiłam usta żebym chociaż wyglądała jakby mnie to cieszyło.
-Dziękuję Ci-poderwał się i mnie pocałował. Nie miałam zamiaru robić tego co chce więc się od niego odsunęłam.
-Nienawidzę Cię Ty podły gnojku-syknęłam mu do ucha gdy mnie przytulał.
-Ja też Cię kocham-pocałował mnie w czoło i objął ramieniem.
-Przepraszam, pójdę się położyć-odepchnęłam jego ramię.
-Kochanie, wszystko w porządku? Może Ty jesteś w ciąży?-rozpromienił się jeszcze bardziej.
-Nie, nie jestem w ciąży. Możesz być tego pewien, kochanie.
-Szkoda, nie mogę się doczekać naszego pierwszego bobasa. Z pewnością byłoby śliczne jak mamusia i miałoby takie same dołeczki w policzkach.
I ojca idiotę.
-Zrobiło mi się słabo-powiedziałam wychodząc. On oczywiście poszedł za mną, co mnie ucieszyło. Zabiję go od razu.
-Myślisz, że gdyby to był chłopiec to miałby jasne włosy po mnie a dziewczynka ciemne po Tobie?-rzucił jeszcze na schodach.
-Czyś Ty oszalał?! Może od razu wybudujemy sobie dom, kupimy psa i do jasnej cholery będziemy jedną wielką szczęśliwą rodziną.
-Czemu nie? Wolałbym najpierw synka, uczyłbym go grać na perkusji-rozmarzył się.
-Jesteś chory. Ciebie powinno się zamknąć w szpitalu psychiatrycznym.
-Mam rozumieć, że wolisz córeczkę tak? A co powiesz na bliźniaki, to byłoby super.
-Zamknij się wreszcie.
-Kochanie, nie denerwuj się-zacisnął mnie w swoich objęciach przez co nie mogłam się ruszyć.
-Zostaw mnie-krzyknęłam odpychając go od siebie.
Zamknęłam się w łazience a gdy z niej wyszłam spał sobie w najlepsze.
Popieprzony królewicz.
________________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Space Dementia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz