poniedziałek, 27 stycznia 2014

23. Why do I feel so weak, when you are near me?

-Co robisz?-Blondi krążył tu od dłuższego czasu jakby chciał coś ode mnie.
-Czytam-powiedziałam bo przecież sam tego nie zauważył, prawda?
-A co takiego?
Nie wiem, i chyba nawet nie chcę wiedzieć o co mu chodzi. Pewnie ma do mnie jakiś interes ale nie wie od czego zacząć. Trochę to nawet urocze. Jakbym miała do czynienia z zakłopotanym pięciolatkiem.
-Książkę.
Burknął coś jeszcze, czego kompletnie nie zrozumiałam i wyszedł. Wróciłam do czytania, choć zupełnie mnie to nie interesowało. Jak tylko się zatrzymamy zaopatrzę się w coś ciekawszego. Pożyczyłabym od Matta ale nie jestem zainteresowana teoriami spiskowymi.
Zaczęło mi się nudzić ale nie miałam za dużego wyboru jeśli chodzi o rozrywkę. Do 15 dłużyło mi się niemiłosiernie. Głównie spędziłam go na spaniu i słuchaniu muzyki. Kierowca powiedział, że mamy czas do 3 w nocy. Chłopacy jak zwykle wymyślili sobie wyjście do baru.  Nie odpowiadał mi za bardzo ten plan ale nie miałam też ochoty siedzieć sama w autokarze i czekać aż oni wrócą. Założyłam swoje ulubione dżinsy i bluzę z kapturem. Włosy związałam i nie licząc tuszu na rzęsach nie miałam makijażu. Dzisiejszego wieczoru postanowiłam zrobić coś dla siebie, zawsze musiałam ich pilnować a teraz to olałam. Mówiąc wprost miałam zamiar się upić.
Z początku szło mi całkiem nieźle a co do reszty wieczory to cóż… kompletnie nic nie pamiętam.
Ostatnią rzeczą którą sobie przypominam są dwie butelki jakiegoś alkoholu które przyniósł Matt.
Obudziło mnie za to donośne chrapanie.
-Chris ucisz się-mruknęłam w poduszkę na co on odpowiedział głośnym pierdnięciem. Śmierdziało tragicznie, ale przynajmniej przestał chrapać. Byłam tak zmęczona, że nie byłam nawet w stanie podnieść głowy. Sądząc po jękach moich towarzyszy czuli się zupełnie tak samo. Pogorszyło się nam gdy usłyszeliśmy serię gitarowych riffów. Oznaczało to tylko jedno – Matt ma napływ weny twórczej.
Szkoda tylko, że o siódmej rano. Ostatkiem sił zwlokłam się z łóżka. Zauważyłam, że Blondi śpi z otwartymi ustami, Chris z twarzą przyklejoną do poduszki i nogami w samym środku przejścia a Tom obok jego nóg, trzymając się kurczowo jednej z nich.
-Co Cię napadło?-stęknęłam widząc Bellsa pośrodku salonu z gitarą na kolanach i karteczkami walającymi się wszędzie w okół.
-Zainspirowaliście mnie.
-My? Niby czym? Chcesz napisać piosenkę o tym jak się stoczyliśmy? Nie pamiętam nawet co się działo, nie wspominając o tym jak dotarłam do łóżka.
-Właśnie o tym mówię.
-Chyba sobie żartujesz?!-rozbudziłam się momentalnie. On nie może być poważny.
-Chodzi mi o Ciebie i Doma.
-A co takiego zrobiliśmy? Uderzyłam go, on mnie wkurzył czy jedno drugiemu narobiło wstyd ? - o czym on do jasnej cholery gadał?!
-No coś Ty. Byliście przeuroczy, najpierw siedzieliście przytuleni i rozmawialiście o czymś, a potem zaniósł Cię do łóżka. To było naprawdę słodkie. Ja wiedziałem, po prostu wiedziałem a wy ciągle zaprzeczaliście-Matt uśmiechnął się idiotycznie.
-Zgłupiałeś! Nie uwierzę Ci! Musiałeś przesadzić z alkoholem. Nie, nie, nie. To niemożliwe. Kiepski żart, nie myślałeś chyba , że dam się nabrać.
-Jesteś zupełnie jak dziecko-zaśmiał się i rzucił mi swój telefon. Na jednym zdjęciu uśmiechaliśmy się do siebie, na drugim obejmował mnie ramieniem. Nie wyglądałam na wściekłą, wręcz przeciwnie.
-Zaraz, nie, to przecież… Nie!-krzyknęłam patrząc w ekran
-Ooo widzę, że znalazłaś to na którym ze sobą tańczyliście.
-Powiedz mi że to fotomontaż. Proszę. Będę cierpliwie słuchać tego co mówisz, tylko powiedz, że to nieprawda.
-Wybacz ale nie będę stał na drodze prawdziwej miłości. Nie denerwuj się tak, oprócz tańczenia i przytulania byliście grzeczni. Wujek Matt was pilnował.
-Mogłeś mi dać w twarz w odpowiednim czasie żebym oprzytomniała-opadłam na fotel z ciężko zbolałą miną
-Jesteś dziwna.
-Myślisz, że on będzie pamiętał?
-Nie sądzę, był równie pijany co Ty. Zdziwiłem się, że był w stanie Cię tu donieść.
-Zaraz się porzygam.
-Nie przesadzasz? To zwykły facet, przecież Ci nic nie zrobi.
-Mówię poważnie, niedobrze mi-powiedziałam zrywając się w biegu do łazienki.
-Wszystko w porządku?-spytał perkusista jakiś czas później.
-Spadaj stąd, przez Ciebie Matt zacznie wybierać mi suknię ślubną.
-Nie bądź taka, wczoraj przecież się świetnie bawiliśmy-odparł a ja znów poczułam się gorzej. Zebrał moje włosy i przytrzymał mi je podczas gdy wypluwałam z siebie resztki wczorajszego alkoholu.
-Zrobiłeś to specjalnie-burknęłam osuwając się na podłogę. On podał mi szklankę wody i przyłożył mi dłoń do czoła sprawdzając czy nie mam gorączki.
-Wyglądasz ślicznie jak się złościsz.
-Czemu taki jesteś?
-Jaki?-spytał zdziwiony
-Czemu jesteś dla mnie taki miły? Przecież mnie nie znosisz. Czemu mieszasz mi w głowie?-spojrzałam na niego półprzytomnie a on się tylko uśmiechnął.
-Chodź, będzie Ci wygodniej-przysunął się do mnie żebym mogła oprzeć głowę na jego kolanach a ja niemal natychmiast usnęłam.
Nie wiem jakim cudem to zrobił, ale gdy się obudziłam byłam w swoim łóżku. Przebudziłam się nieco ale miałam jeszcze zamiaru wstawać. Tym bardziej, że dotarły do mnie strzępki bardzo interesującej rozmowy.
-Nie mów Tom, że tego nie zauważyłeś. Ostatnio ciągle śpi, ma nieustanne wahania nastrojów, zmienny apetyt i te jej dziwne zachcianki. Mówię Ci ona jest w ciąży-szeptał Chris.
-Ale przecież miała, no wiesz…-chrząknął Kirk.
-Kelly mówiła, że to się czasem zdarza.
-Rzeczywiście ostatnio zrobiła się płaczliwa. I na dodatek wczoraj nie odstąpiła Doma na krok. A dzisiaj on jej nie odstępuje. Siedzi z nią od samego rana i nawet nie pozwala się zbliżyć. Myślicie, że to on może być ojcem?-Matt dołączył się do dyskusji.
O kim oni mówią? Przecież wczoraj rzekomo był ze mną. Teraz zresztą też, leży po drugiej stronie i śpi więc nie wiem o co im chodzi.
-Alex i Dom ciągle się kłócą. Nie wiem czy w takiej sytuacji posiadanie dziecka to dobry pomysł-Chris otworzył butelkę z piwem.
Owinięta kołdrą wkroczyłam do salonu niemal buchając złością.
-Do kurwy nędzy nie jestem w ciąży!-ryknęłam.
Cała trójka podskoczyła z przerażenia. Wolstenholme upuścił butelkę i tak jak reszta pobladł na twarzy. Kirk zaczął się jąkać jakby próbował coś powiedzieć.
-Ja pierdole, czy wy nie macie już nic lepszego do roboty? Pieprzone plotkary-wyzywałam wychodząc.
Ja w ciąży, z nim. Dobre sobie.
-Co się stało, że tak klniesz?-Blondi siedział na łóżku. Musiałam go obudzić, ale to było niechcący.
-Ci idioci wkręcili sobie, że jestem w ciąży.
-Ciekawe-zaśmiał się
-Z Tobą-dodałam a on gwałtownie się odwrócił. Warto dodać, że schodził akurat po drabince ze swojego łóżka. A teraz leży na podłodze.
-Byłabym wdzięczna gdybyś przetłumaczył im jakoś, że nie jestem, nie byłam ani nigdy nie będę spodziewać się twojego dziecka-patrzyłam jak zbiera się z podłogi. Sądząc po jego wyrazie twarzy upadek musiał być dość bolesny.
-Będąc z nami w trasie musisz się nauczyć jednego, ignoruj to o czym gadamy. Przyzwyczaisz się z czasem-wziął butelkę z wodą i wypił niemal całą – A jak nie to zacznij im to jeszcze bardziej wmawiać. W każdym razie nie przejmuj się.

Niespełna tydzień później stałam na lotnisku w Liverpoolu. Wciąż sama nie wierzyła, że Chris zgodził się to dla mnie zrobić. Byłam tu sporo przed czasem. Chłopakom w zasadzie nie powiedziałam za dużo, mam nadzieję, że on też nie. Nie wiedziałam czego się mam spodziewać. Bałam się, ze ten weekend będzie katastrofą. Zaczęło się dość szybko.
Gdy siedziałam ze znudzenia rysując jakieś wzorku na serwetce poczułam, że ktoś klepie mnie w ramię. Przekonana , że to Chris kazałam mu usiąść nawet się nie odwracając. Można powiedzieć, że nieco się zdziwiłam gdy nie ujrzałam Wolstenholma.
-Blondi?! Co Ty tu robisz?-zrobiłam wielkie oczy i mało nie spadłam z krzesła.
-Cześć, wpadłem pogadać-wyszczerzył się, a ja poczułam, że robi mi się słabo.
-Co? I gdzie jest Chris?
-No więc właśnie chodzi o to, że on nie przyjdzie.
-Jak to nie przyjdzie?-pisnęłam.
-Powiedział, że nie może przyjechać.
-Nie, nie może mi tego zrobić. Przecież obiecal-uniosłam głos-Zaraz, a po co Ci to?-spytałam patrząc na jego wielką walizkę i drugą nieco mniejszą.
-Poprosił mnie żebym z Tobą pojechał.
-Że co?!-chyba mam zawał.
-Nie chciał Cię wystawić i zapytał czy mogę jechać zamiast niego.
-To się nie uda-marudziłam kładąc głowę na stole.
-Nie martw się, jakoś sobie poradzimy-złapał mnie za rękę a kiedy na niego spojrzałam uśmiechnął się, jakby naprawdę w to wierzył.
 ________________________________________________________
Piosenka w tytule : Blue - Where you want me
Coś mi ostatnio nie wychodzą te poniedziałki ;)
Przy poprzednim rozdziale ucięłam końcówkę, nie mam pojęcia jakim cudem ale już ją dodałam więc gdyby ktoś był zainteresowany może ją doczytać.
Zastanawiam się czy dzisiaj dobijemy do 3000 wyświetleń.
Byłoby fajnie :D
Końcówka to początek rozwiązania wielkiej tajemnicy Alex i Chrisa :)
Miłego czytania! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz