poniedziałek, 27 stycznia 2014

22. There's always something that makes you guilty.

-Matt, dlaczego nam nic nie powiedziałeś?!-zawołał Chris który wpadł do nas jakąś godzinę później.
Bellamy prawie cały ten czas wisiał na telefonie próbując dowiedzieć się skąd wzięli tę informację. Był naprawdę wściekły, a osoba z którą rozmawiał nie była chętna wyjaśnić mu czegokolwiek.
Tom w międzyczasie uspokajał fanów na twitterze. Część z nich była zawiedziona, że to tylko plotka, jednak większość szalała. W Internecie znaleźli informację, że Matt rzuca zespół i trasę, a co za tym idzie nowego albumu nie będzie. Nudziło mi się trochę ale nie chciało mi się wracać do domu. Postanowiłem więc zdrzemnąć się chwilę na kanapie. Kiedy się obudziłem w pokoju nie było nikogo oprócz Matta.
-Gdzie się wszyscy podziali?-spytałem.
Wyglądał na strasznie przemęczonego i smutnego. Bardzo się przejął tą wiadomością. Bądź, co bądź zespół i fani są dla niego najważniejsi.
-Wyszli na piwo-odparł nie odrywając wzroku od ściany.
-Dobrze się czujesz?
-Nie.
-Aha.
-Wiem, że Sydney nie była najlepszą dziewczyną ale mimo to brakuje mi jej. Mam wrażenie, że nikogo już nie obchodzę-powiedział a w jego oczach zabłyszczały łzy.
-Nie przejmuj się, jesteś świetnym facetem. Założę się, że niedługo znajdziesz sobie o niebo lepszą dziewczynę.
-Nie chcę nowej dziewczyny.
-Teraz tak mówisz, ale jak kogoś poznasz to zmienisz zdanie-usiadłem obok niego.
-A co jeśli już kogoś takiego znam?-spojrzał na mnie.
-Czyli jednak czujesz coś do Alex.
-Nie, Dom. To Ciebie kocham-szepnął kładąc dłoń na moim kolanie.
-Ale co? Jak? Nie, Matt bredzisz.
-Doskonale wiem co mówię. Kocham Cię Dominicu Howardzie-nachylił się nade mną i pocałował. Nie chciałem tego, ale nie mogłem się poruszyć. Moje ciało całkowicie odmówiło mi posłuszeństwa. Położył drugą dłoń na moim policzku. Po chwili poczułem na nim okropny ból i pieczenie, zupełnie jakby mnie uderzył. Kiedy się odsunąłem zauważyłem, że przygląda mi się z uśmiechem, a raczej wyglądał jakby się ze mnie śmiał.
-Stęskniłeś się za mną?-spytał
-Co?
-Cały czas mamrotałeś moje imię.
-Jak to mamrotałem?-nie przypominam sobie żebym w ogóle się do niego odzywał.
-No tak, przez sen.
-Przez sen?
-Co Ci się śniło?-spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja poczułem, że palę się ze wstydu.
-Byliśmy na koncercie i uderzyłeś mnie-burknałem bo nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
-I to Cię tak zdenerwowało?
-Pewnego dnia zginę od tego twojego rzucania we mnie gitarą-liczyłem, że tym odwrócę jego uwagę.
Zauważyłem, że Alex patrzy na mnie dziwnie. Uśmiechnęła się pod nosem, jakby wiedziała jaki naprawdę miałem sen. Może wypowiadałem jego imię w taki sposób, że zabrzmiało to dwuznacznie. I mimo, że już na mnie nie patrzyła wciąż czułem na sobie jej wzrok.
-W każdym razie, powiedziała, że pracuje w szkole katolickiej-Tom kontynuował rozmowę którą najwidoczniej przerwali przeze mnie.
-Tak, chyba u sióstr dupodajek. Widziałeś jak była ubrana? Poza tym jej cycki były tak samo prawdziwe jak u Britney Spears-odparła.
-Hej, one są naturalne, po prostu przestała uprawiać sport-oburzył się Chris-Kelly ją lubi-dodał widząc nasze miny.
-Kelly jej nienawidzi-powiedziałem przypominając sobie naszą rozmowę o muzyce. 
-Skoczę po piwo-Wolstenholme ulotnił się w przeciągu kilku sekund.
-Wyjaśniliście coś?-spytałem próbując zająć czymś myśli. Nie potrafiłem wymazać z nich obrazu Matta wyznającego mi miłość.
-Powiedzieli, że tą informację otrzymali od mojej narzeczonej-wzdrygnął się Matt-Mają napisać sprostowanie i przeprosiny a do tego czasu muszę przekonać fanów, że nie zwariowałem.
-Blondi, wyobrażasz go sobie w obcisłym kostiumie wyginającego ciałko w rytmie salsy, albo bujającego pośladkami w tangu?-Alex patrzyła na mnie intensywnie.
-Jakoś nie-mimowolnie poczułem, że się czerwienię.
-Nigdy nie zgodziłbym się na takie coś. Muszę wracać do domu bo pies pewnie zasikał mi całe mieszkanie-westchnął Matt zakładając kurtkę.
-No co?
-Doskonale wiesz co-nie odrywała ode mnie wzroku.
-Wprost przeciwnie, nie mam pojęcia o co Ci chodzi-chciałem jak najszybciej zwiać ale wtedy nie dałaby mi spokoju.
-Dobrze się chociaż bawiłeś?
-Skąd wiesz?
-Wyglądałeś jak zawstydzona nastolatka. Nie wspominając już o tym jak bardzo się speszyłeś gdy zobaczyłeś Matta. Zupełnie jak mała zakochana dziewczynka.
-Wcale nie, nie chciałem tego.
-Niezbyt mocno się broniłeś.
-Byłem przerażony, poza tym co miałem zrobić? Gryźć, kopać, bić i płakać? Zresztą czego bym nie zrobił i tak zawsze stwierdzisz, że coś mnie z Mattem łączy.
-Nie wiedziałam, że aż tak bardzo liczysz się z moim zdaniem.
-Lubię Cię , więc dlaczego miałbym się nie liczyć?-sam nie wiem czemu to powiedziałem. Owszem były momenty w których dała się lubić ale co mi przyszło do głowy żeby jej o tym mówić? Jestem pewnie, że teraz będzie wszystkim o tym opowiadać i nabijać się ze mnie.  Pomyślałem nawet, żeby jakoś obrócić to w żart, ale nic nie przyszło mi do głowy.
-Też Cię lubię Blondi, mimo że czasem straszny z Ciebie dupek.

Kilka dni później znów byliśmy w trasie. Teraz jednak mogłem spokojnie wyciągnąć nogi, przespać się, napić, pograć czy po prostu iść do kibla. Ten autobus był genialny. W środku były trzy dwupiętrowe łóżka. Matt, Alex i ja zajmowaliśmy górę, Chris i Tom spali na dole a z wolnego łóżka korzystał nasz kierowca Ed, którego na całe szczęście dzieliła od nas dźwiękoszczelna ścianka. Nie wiem jakby ten facet zniósł to co się tam działo. Pierwszy wieczór spędziliśmy w naszym mini-salonie pijąc piwo.
-Dobrze się czujesz?-Tom przyglądał się Alex od dłuższego czasu. Rzeczywiście wyglądała nieswojo, do tego prawie wcale się nie odzywała.
-Chyba coś złapałam-wzruszyła ramionami.
-Taa, Belamiozę-prychnąłem
-Co?!
-Nadmiar wrażeń spowodowanych jego małą, upierdliwą osóbką. Da się wyleczyć, tak mi się przynajmniej wydaje.
-Pójdę się położyć-podniosła się z kanapy i wyszła.
Odczekałem kilka minut po czym sam wyszedłem, mówiąc, że zapomniałem telefonu. Gdy otworzyłem prowizoryczne drzwi nawet nie zauważyła, że wszedłem. Patrzyła tępo przed siebie. Zacząłem się zastanawiać czy któryś z nas nie sprawił jej przykrości. Była tak smutna i zamyślona, że coś musiało się stać. Tyle, że nic nie przychodziło mi do głowy.
-Wszystko gra?
-Idę spać-odwróciła się plecami do mnie.
Wróciłem do chłopaków nie chcąc jej bardziej denerwować. Balowaliśmy do 4 rano i gdy jakimś cudem wdrapałem się na moje łóżko zauważyłem, że wciąż nie spała. Wiem, że kobiety mają wahania nastrojów ale jej były naprawdę dziwaczne. Czasem mam wrażenie, że ma rozdwojenie jak nie nawet roztrojenie jaźni.
Rano ( o ile tak można nazwać godzinę 13) wydawała się być w lepszym nastroju. Zatrzymać mieliśmy się dopiero po 15, do tego czasu chciałem ją jakoś rozbawić. Problem w tym, że nie miałem pojęcia jak to zrobić.
-Co robisz?-bardzo elokwentnie z mojej strony.
-Czytam.
-A co takiego?
-Książkę
-Aha-na tym zakończyłem naszą rozmowę. 
 _________________________________________________________
Piosenka w tytule : Muse - Ashamed

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz