poniedziałek, 27 stycznia 2014

20. Our hopes and expectations.

Ostatnie co pamiętam to moment w którym Matt przyniósł mi jakieś tabletki. Nie mam pojęcia co to było, ale je wzięłam. Chwilę później twardo spałam a gdy się obudziłam czułam się o niebo lepiej. To było naprawdę wspaniałe uczucie. Nie licząc tego jak bardzo bolało mnie ramię. Nie wiem tylko od czego, bo przecież wieczorem byłam grzeczna. Gdy się rano przebudziłam usłyszałam Chrisa i … Aha, no tak. Blondi, i wszystko jasne. A pomyśleć, że ja jestem dla niego taka miła.
Wciąż owinięta kocem poszłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia i zobaczyłam całą trójkę.
-Nie wiem co mi dałeś ale dziękuję że mi dałeś. I Tobie Chris też, bo wiem, że z pewnością to wyszło od Ciebie.
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się Wolstenholme.
-A ja to co?-spytał perkusista.
-Wybacz, prawie o Tobie zapomniałam-wzięłam zamach i uderzyłam go pięścią w ramię.
-Za co to?-potarł zbolałe miejsce z wykrzywionymi ustami.
-Jeszcze głupio pytasz?
-No tak, przepraszam-odparł skruszony
-Co robicie?
-Nic-Bells podparł głowę ręką.
Naprawdę musiało się im nudzić sądząc po rysunkach na pudełku po pizzy. Swoją droga mogliby się podzielić.
-Gdzie jesteście?-zawołał Tom wchodząc do mieszkania, Żadne z nas mu jednak nie odpowiedziało. Jesteśmy aż tak leniwi.
–Czemu nie odbierasz telefonu? Szukam was po całym mieście-usiadł naprzeciw mnie próbując złapać oddech.
-Mogłeś od razu przyjść do mnie-rzucił Matt dalej rysując coś na pudełku.
-Alex, prawie zapomniałem! Wszyst…-uciął pod wpływem mocnego uderzenia. Możliwe, że zupełnie przypadkiem uderzyłam go w nogę.
-Zamknij się-mruknęłam groźnie.
-Dlaczego?-spytał niemal łkając z bólu.
-Ma okres-szepnął Matt.
Super, wszyscy muszą o tym wiedzieć. Co to za cholerna sensacja?!
-Rozumiem, że nie chcesz o tym mówić-powiedział Tom.
-O czym?-Bellamy jakby otrząsnął się z letargu i z zainteresowaniem patrzył na mnie i kamerzystę.
-Nie.
-Przecież to nic złego.
-Ale co?
-Po prostu odpuść i daj mi spokój.
-Z czym?
-Byłoby fajnie.
-Nie mam ochoty jasne.
-Na co?
-Matt, przestań się dopytywać bo i tak Ci nic nie powiem, a tym bardziej Tom.
-Idziemy do studia?-spytał Chris mając dość naszej dyskusji.
-Może dzisiaj sobie odpuścimy?-Tom zrobił się podejrzanie czerwony na twarzy.
-Już i tak dużo czasu zmarnowaliśmy-odezwał się perkusista, który chyba był na coś obrażony. Zdążyłam już przywyknąć do jego fochów więc wcale mnie to nie ruszyło.
-No co wy, taki ładny dzień-Kirk się nie poddawał.
-Od samego rana leje.
-Założę się, że zaraz przestanie.
-Tom, jeśli znowu podeptałeś mój bas, przysięgam oberwiesz ale powiedz wprost i miejmy to za sobą-odparł spokojnie Wolstenholme.
-Nie, możemy jechać.
Nie dziwię się, że Tom nie chciał tu przyjechać. Wnętrze wyglądało jakby wpadła tam banda kucyków i zorganizowała przyjęcie po którym każde z nich rzygało kolorowymi serpentynami. I te balony. Wszędzie balony.
-Co tu się stało?-Matt zaczął się śmiać.
Pewnie ja też bym zaczęła gdyby nie jeden drobny szczegół.
-Zobaczcie jest nawet tort-Chris dotarł do wielkiego stolika i odczytał napis który się na tym torcie znajdował-Wszystkiego najlepszego Alex. Hej, masz urodziny i nic nam nie mówisz?
-Kirk, Ty cholero jedna! Pogięło Cię?!-ryknęłam wściekle. Chociaż muszę przyznać, że ten tort wyglądał naprawdę smakowicie.
-Skąd miałem wiedzieć, że nie lubisz obchodzić urodzin.
-Żadna kobieta nie lubi. Trudno im się pogodzić z faktem, że się starzeją-powiedział Blondi przez co wszyscy ucichli.
Po tak długim czasie nie dotarło do niego, że lepiej nie mówić mi takich rzeczy? Naprawdę?
-Spierdalaj-wycedziłam
-Mogłabyś wyrażać się kulturalniej?
-Spierdalaj.
-Nie znasz innych słów?
-Nie, a teraz spierdalaj.
Patrzyłam na ten tort i myślałam tylko o jednym. Jaki on ma smak? Mam nadzieję, ze Tom pamiętał o tym, że lubię cytrynowe.
-Jesteś wściekła?-spytał ze skruchą.
-Tak, właśnie się zastanawiam jak pozbyć się ciała gdy już z Tobą skończę.
-Nie złość się, urodziny to fajna sprawa. Pójdziemy gdzieś wieczorem, poświętujemy. Zadzwonię do Kelly żeby poszła z nami. Chyba Ci to nie przeszkadza co?-Chris był tak zajęty organizowaniem wieczoru, że zapewne i tak go nie obchodziło moje zdanie.
-Swoją drogą to dziwne mieć urodziny w walentynki, chyba, że je lubisz to co innego.
-Nienawidzę ich.
-Ty wszystko nienawidzisz-Blondi podniósł głos.
-A żebyś wiedział, zwłaszcza Ciebie nienawidzę. I dlaczego jeszcze nikt nie dał mi tortu?-odparłam płaczliwie.
Ok, więc najwyraźniej był obrażony na mnie. Tylko o co? Uderzyłam go, ale tylko dlatego, że sam mnie wcześniej poturbował. Może był zły, ze to ja byłam w centrum uwagi? A może po prostu był zazdrosny o to, że spędziłam noc u Matta. Im bardziej zaprzecza tym bardziej podejrzewam, że coś między nimi jest.
I wciąż żaden z nich nie złożył mi życzeń. 
Chris rozmawiając ze swoją dziewczyną zapomniał o całym bożym świecie. Zresztą nawet nie miałam ochoty jej poznawać. Tom mówił, że jest w porządku ale z drugiej strony o Sydney też tak powiedział.
Rzeczywiście nienawidziłam swoich urodzin, ani walentynek, a już najbardziej nienawidziłam tego, że moje urodziny wypadają w walentynki. Na ten wieczór zaplanowałam sobie randkę z czekoladą, lodami i telewizorem. Czułam że ta impreza skończy się wielką katastrofą. Najpierw Matt oznajmi wszystkim zgromadzonym, że mam okres a później nas stamtąd wyrzucą. W razie czego zawsze pozostaje mi podejść do ochroniarza i powiedzieć, że ta banda mnie zaczepia. Tak więc plan awaryjny już miałam. Wciąż byłam lekko otępiała po tabletkach które mi dali (koniecznie muszę się dowiedzieć co to było), więc resztę próby przedrzemałam na kanapie. Blondi chyba się trochę uspokoił bo zaczął się jak zwykle szczerzyć grając na perkusji.
Zanim się obejrzałam był już wieczór i sugerując się informacją z ulotki mogłam już pić. Umówiliśmy się w barze w centrum Londynu. Przed wejściem stało jakieś dwadzieścia małolat które chyba dla rozgrzewki skakały i piszczały jak głupie. Jako, że stolik był zarezerwowany na Chrisa podałam jego nazwisko. Ochroniarz popatrzył na mnie litościwie i z kpiącym uśmieszkiem kazał mi się ustawić pomiędzy drugą panią Howard a czwartą panią Bellamy. Jak zwykle w sytuacjach stresowych zaczęłam wyzywać wszystko i wszystkich w obrębie dwudziestu metrów. Zadzwoniłam do Chrisa ale nie obierał, to samo było w przypadku Toma i Matta. Blondi miał wyłączony telefon. Przemknęło mi przez głowę, żeby wszystko olać ale wszystkie dziewczyny dostały ataku zbiorowej histerii. Z ciekawości zerknęłam co się dzieje i okazało się, że Matt stoi przy wejściu i gada z bramkarzem. Ten pokiwał w moją stronę żebym weszła na co uliczny fanklub zareagował zbiorową nienawiścią. Bells uśmiechnął się do nich po czym objął mnie ramieniem ( i tu zaczęło się rzucanie wyzwiskami w moją stronę)  i zaprowadził do ich stolika. Po drodze mijaliśmy bar do którego nie dał mi nawet podejść. A ja miałam tak wielką potrzebę żeby się napić.
Gdy tam dotarliśmy Tom wraz z perkusistą był zajęty dyskusją do której włączył się Matt. Z racji tego, że nie słuchałam ich zajęta przeglądaniem listy alkoholi nie wiedziałam o czym mówią. Wódka z sokiem, wódka z colą lub wódka z wódką. Będzie trzeba tego spróbować.
-A może nazwiemy go Howard?-zaproponował Matt.
-Dlaczego chcesz nazwać psa moim imieniem?!
-Bo jesteście do siebie podobni.
-Odwal się kurduplu.
-Nie żebyś sam był o wiele wyższy od niego-zauważyłam przez co poczerwieniał ze złości.
Boże , jak ja uwielbiałam tę minę.
-Nie wtrącaj się, jak Cię nikt o zdanie nie prosi.
-Z pewnością nie Ciebie będę prosić o pozwolenie.
-Z pewnością nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać. Zachowujesz się jak rozpuszczony bachor.
-Sądzisz, że jesteś lepszy?! Popieprzona królewna której żal dupę ściska gdy tylko ktoś inny znajduje się w centrum uwagi-podniosłam głos na tyle, że ludzie ze stolika obok zaczęli się na nas gapić.
-Jeśli masz się zachowywać jak idiotka to lepiej wyjdź-krzyknął
-Bardzo kurwa chętnie-złapałam torebkę i opuściłam nasz boks. Zachciało mi się płakać. Odniosłam wrażenie, że ten człowiek stara się zrobić wszystko, żeby tylko sprawić mi przykrość. Ok., wiem że sama nie jestem święta, ale chociaż dzisiaj mógł mi dać spokój, ktokolwiek wymyślił sobie, że urodziny są świetne musiał mieć zdrowo nasrane w głowie. I gdzie są papierosy gdy ich potrzebuje? Albo chociaż Chris.
Weszłam do damskiej toalety gdzie panował okropny zaduch. Uchyliłam lekko okno mając nadzieję, że woń kilkunastu litrów perfum które kobiety tu na siebie wylewały niedługo się ulotni.
Jak mi się chciało palić.
-Masz może papierosa?-spytałam jakąś dziewczynę która akurat weszła do środka.
-Wybacz, nie palę-odparła i zaczęła szukać czegoś w torebce.
Wciąż miałam ochotę płakać i musiałam siedzieć tu dopóki mi nie minie.
-Znalazłam-powiedziała moja towarzyszka podtykając mi paczkę pod nos
-Ale mówiłaś…
-Są mojego chłopaka. Nie lubię gdy pali więc powiem że zgubiłam. Oczywiście pod warunkiem że nikomu nie wygadasz skąd je masz-uśmiechnęła się a ja z miejsca poczułam się lepiej.
-Oficjalnie nie palę więc nawet lepiej jak to zostanie między nami-rzuciłam się na tę paczkę i szybko odpaliłam jednego.
-Tak więc mamy układ-powiedziała wychodząc.
Zapaliłam też drugiego dla pewności, trochę się odświeżyłam i również wyszłam.
Prosto w ramiona tego dupka.
-Czekałem na Ciebie.
-Po co?-burknęłam odwracając wzrok.
-Chciałem Cię przeprosić. To co powiedziałem było wysoce niestosowne i wręcz chamskie.
-Chris Ci kazał?
-Nie.
-Aczkolwiek to on wyszedł z inicjatywą?
-Może, ale czy to ważne? Przeprosiłem Cię już, wróć do nas. Obiecuję, ze będę dla Ciebie uprzejmy.
-Zgaduję, że akurat to kazał Ci powiedzieć Kirk.
-Idziesz czy nie? Zamówiliśmy najlepszy alkohol jaki mieli na składzie.
-Jak nic sugestia Matta.
-Dobra, masz mnie. Nie mam zielonego pojęcia jak przepraszać dziewczyny, a już tym bardziej tak stuknięte jak Ty.
-Ahh te twoje komplementy
-Przepraszam-powiedział i widać było, że szczerze.
-Może spróbujemy być dla siebie mili-zaproponowałam po czym spojrzeliśmy na siebie i oboje wybuchliśmy śmiechem.
-Świetny dowcip.
Gdy wróciliśmy do stolika Bellamy jak zwykle trajkotał jak najęty. Kirk siedział przy stoliku obok bajerując jakąś brunetkę z cyckami na wierzchu. Chris siedział wkurzony w rogu. Nie wiem tylko czy miał dość słuchania kolejnego wykładu o politycznych planach zawładnięcia światem przez nasz rząd czy też może o to, że miała tu być jego dziewczyna póki co jej nie widać.
Kątem oka zauważyłam, że dziewczyna która dała mi papierosy idzie w naszą stronę. Jeżeli będzie chciała żebym je oddała wyprę się wszystkiego. W końcu na świecie jest wiele wariatów prawda. Mogę też powiedzieć, że to jakaś ich psychofanka która mi groziła.
-Chris wybacz, nigdzie nie mogę ich znaleźć. Musiały mi wypaść gdy byłam w łazience-usiadła obok Wolstenholma trzymając go za rękę. Tymczasem ja nie mogłam się otrząsnąć i tylko gapiłam się na nią.
-Więc Ty musisz być Alex-uśmiechnęła się do mnie podając rękę.
-Yyy, cześć. Miło mi-zdołałam wydusić.
-Skoczymy po coś do picia?-zaproponowała bo jak się okazało nic nie zamówili a Blondi to zdradziecki kłamca.
-A więc to Ty ciągle podkradasz Chrisowi papierosy-zaśmiała się gdy tylko odeszłyśmy.
-No wiesz muszę dbać o jego zdrowie.
-A on podejrzewał biednego Dominica.
-I słusznie, też bym go podejrzewała.
-Matt wspominał, że coś między wami jest.
-Matt wspominał również, że widział ostatnio Kurta Cobaina a jego śmierć to spisek.
-A tak, ostatnio mi o tym mówił. Chris mi powiedział o co go prosiłaś.
-Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Jeżeli Ci to nie odpowiada to nie ma problemu.
-Nie mam nic przeciwko dopóki podkradasz mu fajki.
-Znamy się od kilkunastu minut a już zdążyłyśmy zawrzeć dwie umowy-rozesmiałyśmy się.
Jak ja lubię tę dziewczynę


Piosenka w tytule : Muse - Starlight
Tak więc coś już się chyba powoli zaczyna dziać.
Miłego czytania ;)
Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy ale nie zdążyłam sprawdzić pisowni bo mam dosłownie parę minut na wrzucenie rozdziału. 
Nie wiem kiedy tu wrócę ale mam nadzieję, że nie będziecie za bardzo tęsknić. Nooo dobra wiem, że i tak nie będziecie ;P
Co do Muse to zabiłabym żeby zobaczyć ich ostatni koncert. Przecież ta set lista, ten robot… MASAKRA!
A Starlight to jeden z tych utworów w których zakochałam się od pierwszego usłyszenia. W zasadzie to jak w większości ich piosenek. No ale wiadomo o co mi chodzi ;)
Też jakoś bardziej wolę tę wersję teledysku od tej oficjalniej. Nie wiem dlaczego, po prostu bardziej do mnie przemawia. Może to przez te jego palce na samym początku ;P
Chciałabym po powrocie zobaczyć dużo nowych rozdziałów, bo widzę, że u prawie każdego ostatnio zastój. Oby i mnie to nie dopadło, a przede wszystkim żeby wam przeszło!
Wybieram się na zasłużony urlop.
Wszystkiego najlepszego z okazji nadchodzącego dnia dziecka ;)
Żegnajcie robaczki ;)

xOne Love x 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz