poniedziałek, 27 stycznia 2014

19. I am waiting patiently, I'll wait for a sign.

-Bellamy, masz przesrane-mruknął Chris po raz 16 już chyba wybierając jego numer. Spóźniał się ponad półtora godziny na próbę choć doskonale wiedział jaka jest ważne, rozumiem, że w końcu pobzykał i tak dalej, ale mógłby chociaż łaskawie odebrać telefon.
-Może lepiej jak po niego pojedziemy?-zaproponowałem. Zaczynało mi się nudzić, a skoro bez niego i tak nie możemy zacząć…
-Wywlokę te jego chude dupsko z wyrka i doprowadzę tu siłą-Chris odstawił swój bas po czym wyszliśmy ze studia.
Było ledwo po 10 a już miałem dosyć walentynek. Nienawidzę tego święta, o ile można je nim w ogóle nazwać. Wszyscy wpatrzeni w siebie, tak bardzo zakochani. Jeszcze raz usłyszę tę oklepaną formułkę i zobaczę cokolwiek w kształcie serca to się porzygam.
Gdy dotarliśmy do jego mieszkania spał sobie w najlepsze na kanapie. Tak szczelnie owinął się kocem, że wyglądał jak wielki naleśnik.
-Obudź się-szturchnąłem go ale jęknął tylko coś i nawet nie drgnął. Zrobiłem to jeszcze z trzy razy ale nie poskutkowało.  Wiedziałem, że z nim trzeba zdecydowanie więc zepchnąłem go z tej kanapy. Zajęczał jeszcze głośniej i nieco agresywniej.
-Matt przestań się wygłupiać-odezwał się Chris.
-Ale z czym?-spytał Bellamy wchodząc do mieszkania.
-Nie mamy czasu na wygłupy więc zbieraj się i wycho…-urwałem zorientowawszy się, że coś tu nie gra. Bo skoro Matt stał w drzwiach to kogo zwaliłem na ziemię? Przyznam, że nieco się przeraziłem widząc kto przydreptał za Mattem. Jeśli pies tu jest to musi być i Sydney, A jeśli ona tu jest to znaczy, że leży poturbowana na ziemi. Nie żeby jej się nie należało, ale czułem wyrzuty sumienia.
-Na twoim miejscu zacząłbym uciekać Dom-rzucił Matt. Był jakiś taki radosny, spodziewałem się raczej przerażenia z jego strony.
-Boże, Blondi. Wiedziałam, że to twoja sprawka-koc poruszył się a z pod niego wysunęła się głowa Alex.
-Ja nie chciałem… Myślałem, że to Matt… Przecież nie zrobiłbym czegoś takiego-zacząłem się jąkać próbując jakoś to wytłumaczyć.
-Jesteś głupszy niż myślałam-mruknęła, znów chowając głowę pod koc.
Nie wiem co tu się stało, ale coś jest nie tak. Co ona tu robiła? Wątpię żeby przyszła do niego rano, musiała tu spędzić noc. Zauważyłem, że ostatnio trochę częściej spiskują między sobą. A może ta jego wczorajsza ważna sprawa to tylko przykrywka żeby mogli spokojnie pobyć sam na sam?
Nie, to niemożliwe. Przecież oni nie mogli być razem.
-Gdybym wiedział, że to Ty nie zepchnąłbym Cię. Nie jestem damskim bokserem.
-Po prostu się zamknij i pozwól mi umrzeć-odparła po czym zwinęła się z bólu łapiąc za brzuch.
-Coś Cię boli? Co Ci się stało?-zapytał Matt schylając się nad nią.
Od kiedy stał się taki opiekuńczy?
To naprawdę dziwne. Zresztą i ona nie zachowywała się ostatnio do końca normalnie. Mało się nie rozpłakała gdy nie chciałem dać jej Snickersa. Skąd w ogóle u niej takie dziwne zachcianki jak u kobiety w ciąży?
-Dom, dobrze się czujesz? Strasznie zbladłeś-powiedział Chris szturchając moje ramię.
-Ja chcę do mojego łóżka-zawołała nieco zdenerwowana.
-Możemy Cie podrzucić, ale może lepiej jeśli zostaniesz tu z nami-zaproponował Matt.
Tu się musiało coś wydarzyć. I to wielkie coś. Chris pomógł jej wstać po czym położyła się z powrotem na kanapie. My tymczasem wyszliśmy do kuchni żeby jej nie przeszkadzać. Próbowałem jakoś delikatnie wyciągnąć od Bellsa informacje, podczas gdy Chris poszedł do sklepu po piwo.
-Przyznaj się, spaliście ze sobą i jest w ciąży.
-Jeśli jest w ciąży to nie ze mną a raczej z jakimś obcym-odparł spokojnie.
-Czyli nie zaprzeczasz, że ze sobą spaliście-zmrużyłem oczy. Z nim czasem ciężko się było dogadać.
-Zaprzeczam.
-Więc co tu robi?
-Oglądaliśmy film z naszego ostatniego koncertu który zmontował Tom.
-Całą noc?
-Nie, później ona zasnęła a ja poszedłem do siebie. Dom…-uśmiechnął się złośliwie co mnie tylko rozdrażniło.
-Co?-burknąłem
-Chyba nie jesteś zazdrosny co? Oczywiście, że jesteś. Nie wiem tylko czy o nią czy o mnie.
-Nie jestem zazdrosny! Odbiło Ci?!
-Co się tak wściekasz? Wiesz, że to świadczy o tym, że tak jest. Próbujesz się bronić czy coś.
-Zaraz Ty będziesz się musiał bronić-wycedziłem mając już dosyć jego głupiego gadania. Ja i Alex, też mi pomysł.
-A tak w ogóle to co jej zrobiłeś, że leży tam taka zbolała?
-Nic, przysięgam. Jak widziałem ją wczoraj to na nic się nie uskarżała. To dziwne, że w ciągu nocy tak się jej pogorszyło. Myślisz, że to sprawka kosmitów?
-Myślę, że Ty jesteś kosmitą.
-Pewnie ma okres-wtrącił Chris stawiając na stole dwa sześciopaki z piwem.
-Skąd wiesz?
-Znam się na kobietach-wypiął dumnie pierś
-Nie kłam, dzwoniłeś do Kelly-odparł Matt szperając w jednej z reklamówek które przyniósł nasz basista.
-I co z tego? W każdym razie mam coś, co powinno ją uspokoić-zadowolony wygrzebał z torby małe różowe pudełeczko które Matt z zainteresowaniem otworzył i zaczął czytać dołączoną ulotkę.
-Stosować w przypadku bolesnej menstruacji. Działa silnie rozkurczowo. Jak myślicie, jakby to zadziałało na mnie?
-Gorzej z Tobą być nie może, więc śmiało spróbuj-zachęciłem.
-Daj jej dwie tabletki, powinno jej pomóc.
-A może lepiej zostawić to tak jak jest i poczekać aż samo przejdzie?-spytałem licząc na odrobinę więcej spokoju. No i czułem, że mi się oberwie za to, że zrzuciłem ją na ziemię.
-Idź-Chris wcisnął Bellsowi dwie pigułki i szklankę wody, które posłusznie zaniósł.
-A teraz co?-spytał chwilę później.
-Czekamy-oznajmił Wolstenholme. Zapadła cisza, żaden z nas nie był nigdy w takiej sytuacji więc nie za bardzo wiedzieliśmy co robić. A zwykle gdy tego nie wiemy zaczynamy pić.
-Jest dopiero przed 11, nie wypada tak od rana-westchnął Matt.
-Wieczorem mam się spotkać z Kelly.
-Mieliśmy zrobić próbę.
Zamówiliśmy więc pizzę i siedzieliśmy w kuchni. Nie pamiętam kiedy ostatnio zdarzyło nam się coś takiego.


Piosenka w tytule : Muse – Exo politics
Jak zwykle się nic nie dzieje, ale mam nadzieję, że uda mi się kolejny rozdział (długi ;] ) dodać jeszcze w tym tygodniu. W poniedziałek wyjeżdżam i w kolejny wracam więc w tym czasie nie dam rady tu nawet zajrzeć ;(
A kto wie, może mnie najdzie wena w trasie ;)
W końcu 12 godzin w autobusie trzeba jakoś wytrzymać.
Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz