poniedziałek, 27 stycznia 2014

2. It's a new dawn, it's a new day, it's a new life for me... And I'm feeling good.

Te trzy dni zleciały szybko, zdecydowanie za szybko. Z samego rana cała trójka stawiła się na lotnisku, wszyscy jeszcze zaspani. Nic dziwnego, było zaledwie parę minut po piątej. Tom i Alex mieli przylecieć trochę później w związku z tym, że nie muszą brać udziału w próbach i przygotowaniach. I może przez sam fakt, że nie chciało im się wstawać tak wcześnie skoro mieli inne opcje.
Pierwszy koncert odbywał się w Paryżu. Teraz zaczęli żałować, że koncerty w Londynie zostawili sobie na sam koniec. Poza tym, kto normalny zarządza próby z samego rana?
Próba się udała, więc mogli udać się szybko do hotelu żeby się trochę przespać przed koncertem. Wpadli do swojego pokoju i równie szybko z niego wypadli. W środku bowiem siedziała jakaś nieznajoma dziewczyna. Prowadzili pod drzwiami żywą dyskusję czy aby na pewno nie pomylili numeru pokoju. Ustalili, że nie, w takim razie co robiła tam ta panna? Żaden z nich nigdy wcześniej nie widział jej na oczy. Zaczęli się, więc kłócić, który z nich wejdzie i zapyta o co chodzi. Staliby tam tak cały dzień gdyby nie fakt, że drzwi się otworzyły i stanęła w nich owa dziewczyna.
-Będziecie dalej robić ten cyrk pod drzwiami czy wchodzicie?-Zapytała lekko poirytowana-A przy okazji, wszystko było słychać-dodała siadając w fotelu.
-Nie chcę być wścibski, ale kim Ty jesteś?-Zapytał Dom
-Alex Ryan. Poznaliśmy się parę dni temu, w studiu. Tom mnie przyprowadził-zaśmiała się.
-Ale.. Ale Ty nie jesteś Alex. Przecież ona wygląda zupełnie inaczej
-Jestem Alex, nie musicie wierzyć, jeśli nie chcecie-wzruszyła ramionami i wróciła do czytanej wcześniej gazety, Rzeczywiście trochę ją przypominała, ale mimo to wyglądały zupełnie inaczej. Jak siostry bliźniaczki, jedna zła a druga dobra. Przed nimi stała ta pierwsza. Miała na sobie biały podkoszulek i czarne spodnie. Czarne proste włosy rozpuszczone na plecach, oczy podkreślone jedynie tuszem do rzęs.
-Będziecie się tak gapić cały dzień?-Spojrzała na nich marszcząc czoło.
Nie, to z pewnością nie była ta wystraszona dziennikarka, która miała im towarzyszyć. Tylko w takim razie, kto to był?
-To na bank robota kosmitów-szepnął Matt
-Sam jesteś kosmita-powiedziała obojętnie i znów zaczęła czytać.
-Że co?! Że ja?! Chociaż… To by wiele tłumaczyło…-zaczął zastanawiać się nad czymś dogłębniej.
-Zaraz! Czy ktoś mi może wyjaśnić, co tu się do cholery dzieje?-Zawołał Chris.
Dziewczyna odrzuciła gazetę na bok i wstała.
-Mówiłam już! Jestem Alex Ryan, przez najbliższy czas mam się za wami uganiać z kamerą albo z aparatem, zależy, co mi wpadnie w rękę. Przeprowadzimy kilka wywiadów potem ja się zmyję, zaliczę ten popieprzony rok i wszyscy będą szczęśliwi. Coś jeszcze?
-Nie, to chyba wszystko. Powiesz mi jeszcze tylko gdzie jest Kirk?
-Nie wiem, gdzieś poszedł i powiedział, że będzie za dwie godziny. A skoro go nie ma to i ja spadam. Narazie-powiedziała łapiąc kurtkę.
-Hej, czekaj!-Zawołał za nią Matt-Myślałem, że zrobisz nam coś do jedzenia!
Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła powoli.
-Coś Ty powiedział?
-Jesteśmy głodni
-Żarty sobie robisz? Ja mam wam gotować?!
-Noo.. Jesteś przecież kobietą i takie tam, powinnaś umieć-rzucił Dom, czego pożałował, gdy wbiła w niego swój wściekły wzrok
-Słuchaj Blondi, nie jestem waszą służącą. Nie mam zamiaru wam sprzątać, gotować i prać waszych brudnych gaci. Jestem tu, bo muszę a nie dlatego że chcę. Poza tym to Tom jest moim mentorem i jestem tu z nim a nie dla was-trzasnęła drzwiami i tyle było ją widać.
 Stali jak wryci nie wiedząc co powiedzieć. Fakt, że było to trochę złośliwe z ich strony, ale wciąż czuli szok po poznaniu drugiej strony jej osobowości.
-Tom! Musimy pogadać! W tej chwili!-zagrzmiał Chris gdy ich kamerzysta wrócił do pokoju.
-Stało się coś? Gdzie Bells?-zapytał
-Zamknął się w kiblu i śpiewa „YMCA”-zaśmiał się Dom
-O co chodzi z tą laską?
-A o co ma chodzić? Zaraz, co jej zrobiliście?-spytał podejrzliwie Tom. Znał ich nie od dziś, wiedział, że któryś cos głupiego palnął.
-My? Zupełnie nic-krzyknął Matt a jego podejrzewał najbardziej. W końcu to jest Matt.
-Chris?-Kirk zwrócił się do basisty
-To tylko drobne nieporozumienie, przysięgam. Powiedziała, że niedługo wróci.
-Wiedziałeś, że ona jest troszkę inna niż przypuszczaliśmy?-basista rozsiadł się na kanapie z puszką piwa w dłoni.
-Inna? Co chcesz przez to powiedzieć?
-Ona nazwała mnie Blondi!-burknął Dominic z nieszczęśliwym wyrazem twarzy. Tom spojrzał na niego i z trudem pohamował śmiech. Wtedy dobiegł ich przeraźliwy krzyk dobiegający z łazienki. Z tego co pamiętali ostatni raz tak krzyczał, gdy Dom wrzucił mu gumowego pająka do spodni. Później się potknął o własną gitarę i walnął w ścianę. Na szczęście nie było to nic poważnego, ale Tom do dziś nie może sobie wybaczyć, że nie miał pod ręką kamery.
-Papier mi się skończył-pisnął przeraźliwie, gdy cała trójka wparowała do niego z odsieczą.
-Ale z Ciebie idiota-mruknął Wolstenholme wracając na kanapę. Tom rzucił mu rolkę i razem z Domem opuścili wokalistę.



Piosenka w tytule: Muse - Feeling good

Dupy nie urywa, ale hej! Dopiero zaczynam :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz