poniedziałek, 27 stycznia 2014

16. Good, bad and undecided.

Po kolejnej serii wyzwisk zrobiła tak jak poradziłem. Właśnie dlatego nie chciałem brać w trasę żadnych dodatkowych osób. My już zdążyliśmy przywyknąć do takiego typu sytuacji.
Nie wiem co ona robiła przez ostatnią dobę ale jak tylko usiadła w samochodzie to spała dalej. Z trudem ją dobudziliśmy gdy już dojechaliśmy na lotnisko. Była tak nieprzytomna, że ledwo kontaktowała ze światem. Zaproponowałem nawet zapakowanie jej do samolotu lecącego do Afryki Południowej. Matt ochoczo przystał na mój pomysł, ale Chris i Tom stwierdzili, że woleli pozbyć się nas dwóch. Podli z nich przyjaciele.
Jeszcze zanim wystartowaliśmy znów spała. Też miałem ochotę na krótką drzemkę ale w takim towarzystwie bałem się chociażby przymknąć oczy. Jeżeli kiedykolwiek dorobię się ochroniarza to z pewnością nie przez nadgorliwych fanów, a w obawie przed pomysłami tej bandy.
Pożegnaliśmy się na lotnisku i każdy poszedł w swoją stronę. Ja ruszyłem wprost do mojego mieszkania. Tam właśnie miałem zamiar spędzić większość wolnego czasu. W końcu będę mógł się spokojnie wyspać bez obaw o własne życie.
Najpierw moczyłem się w wannie przez dobrą godzinę. Wiem, że pachnące kąpiele z bąbelkami nie są zbyt męskie ale co poradzę, że tak je lubię. Od razu poczułem się jak nowonarodzony. Wieczorem ruszyłem na miasto żeby się trochę rozerwać. Z racji tego, że byłem sam spodziewałem się udanego wieczoru. Skończył się dość szybko, bo po zaledwie kilku głębszych i krótkim pytaniu jednej blondynki czy „czasem się nie znamy bo wyglądam znajomo”.
Obudziło mnie głośne pochrapywanie po moim lewym boku. Leniwie podniosłem powieki żeby sprawdzić od kogo dochodzi. Pamiętałem, że dziewczyna którą przyprowadziłem miała jasne włosy. I to chyba tylko tyle. Odchyliłem lekko kołdrę i ujrzałem jej zaślinione oblicze. Przyznaję, że poszczę od dawna ale jak na mnie to zdecydowanie niższy poziom. Widocznie wypiłem więcej niż mi się wydawało. Dziewczyna połowę swojego makijażu zostawiła na mojej nowej satynowej pościeli a druga połowa rozmazała się jej na całej twarzy. Wzdrygnąłem się widząc jak kolejny potok śliny spływa wprost na moją kołdrę. Wyślizgnąłem się z łóżka nie chcąc jej budzić. Zwykle w takich przypadkach czekam aż dziewczyna wychodzi. Chyba, że ma duże piersi wtedy biorę od niej numer telefonu. Naciągnąłem bokserki zastanawiając się jak pozbyć się tej blondyny.
-Tak jak myślałam, szału nie ma-usłyszałem za plecami przez co byłem o krok od zawału.
-Co Ty tu robisz? I jak się tu dostałaś?-czerwony niczym burak szybko zakładałem na siebie ciuchy.
-Rozumiem, że z tak kiepskim tyłkiem nie ma co za wysoko mierzyć. Tylko, że nawet dla Ciebie to zaniżony standard, nie sądzisz?-wskazała na dziewczynę.
-Nic Ci do tego, poza tym o coś Cię pytałem
-Widocznie bardzo musiało Ci się chcieć bzykać albo żadna inna nie reagowała na twoje wątpliwe wdzięki.
-A może zamiast mi dogryzać chociaż raz bądź dla mnie miła i pomóż mi się jej pozbyć.
-Mówisz, masz. A teraz znikaj-uśmiechnęła się wstając z fotela. Ulotniłem się do kuchni skąd miałem dobry widok i gdzie zawsze szybko mogłem się ukryć.
-Obudź się dziwko-szturchnęła ją nogą
-Dommy?-odparła dziewczyna zachrypniętym głosem nie otwierając nawet oczu. Alex roześmiała się słysząc to zdrobnienie. Zupełnie nie rozumiem skąd jej się wzięła ta awersja do mojego imienia.
-Wiem, że wy blondynki często nie rozumiecie co się do was mówi, dlatego powiem powoli i wyraźnie. Wy. Pier. Da. Laj. Dotarło?
-Dommy? Domciu?!-podniosła się i zaczęła rozglądać.
-Zaraz się porzygam. Zjeżdżaj stąd póki jestem uprzejma.
-Kim Ty jesteś? I gdzie jest Dommy?
-Agentka Cher. Tajne Służby Wywiadowcze. Masz dwie minuty na opuszczenie tego mieszkania, w przeciwnym razie zostaniesz wyprowadzona siłą.
-Ale dlaczeeeego?-jęknęła.
Rzeczywiście musiałem być zdesperowany.
-Bo za chwilę odstrzelę Ci łeb, wynocha stąd-krzyknęła w końcu, tracąc cierpliwość.
Dziewczyna wystraszyła się, ubrała w przeciągu 5 sekund i nie zważając na stan w jakim była jej twarz opuściła moje mieszkanie.
-Wisisz mi przysługę Blondi-Alex dołączyła do mnie i wyjęła wodę z lodówki.
-Dowiem się w końcu co tu robisz? I jak tu weszłaś?
-Matt dał mi klucz. Miał po Ciebie przyjść ale uznał, że mu się nie chce więc oto jestem.
-Stęskniliście się za mną?
-Chciałbyś. Tom próbował się do Ciebie dodzwonić ale nie odbierałeś.
-Stało się coś?
-Podczas gdy Wy blondynki urządziłyście sobie małe piżama party, Tom skołował autokar. Chciał żebyś wpadł go zobaczyć, w końcu robiłeś z tym największym problem.
-Wcale nie-burknąłem zmieszany.
-Mniejsza z tym Blondi. Idziesz czy nie?
-Daj mi chwilę żebym się ubrał.
-Chwilę? Daję Ci pięć minut bo dla Ciebie chwila żeby się ubrać oznacza jakieś trzy godziny.
-Wcale nie.
-Wcale tak-zaczęła mnie przedrzeźniać.
Skoro ona była dla mnie miła (tzn. jak na jej możliwości) to i ja nie chciałem wyjść na chama. I nigdy nie spędziłem trzech godzin na przygotowanie się do wyjścia. Co najwyżej dwie i pół, ale to było dawno.
Postanowiliśmy pójść piechotą bo na dworze było całkiem przyjemnie. Oboje wspominaliśmy blondynkę która była u mnie w nocy. Okazało się, że Alex czekając aż się obudzę z nudów przeglądała jej dokumenty, ponoć miała 20 lat i na imię było jej Betty. Rozmawiało nam się o dziwo swobodnie. Nie wiem co tej dziewczynie chodzi po głowie. Zachowuje się jakby miała rozdwojenie jaźni. Jak tylko dotarliśmy do studia, pierwsze co rzucało się w oczy był wielki czarny autobus. Miał nawet przyciemnione szyby i był naprawdę ogromny. Już sobie wyobrażam ile miejsca musi być środku. Chłopaki już tam byli więc do nich dołączyliśmy. To co zobaczyłem zdecydowanie wykraczało daleko poza moje wymagania. Było tam tyle przestrzeni, że mógłbym spokojnie rozłożyć całą moją perkusję. Tylko pewnie Chris by się nie zgodził. Były tam trzy wnęki z piętrowymi łóżkami, mini salon z dużym telewizorem, maleńka kuchnia z niedużą lodówką i łazienka. I nie chodzi mi wcale o wiejski wychodek z dziurą w podłodze. To była normalna, regularna łazienka, z czystym kiblem. Chyba kupię coś Tomowi za tą furę. Teraz poczułem się jak prawdziwa gwiazda rocka. Która właśnie została uderzona w tył głowy…
-Blondi, przestań się tak szczerzyć. Jeszcze chwila a zaczniesz zarywać do tego autobusu. Proszę, zamknij chociaż usta. Co czytasz?-spytała Matta leżącego z ogromną książką na jednym z górnych łóżek.
-Techniki obrony przed manipulacją umysłu
-Co?
-Niektórzy z nas żyją w nieświadomości, że tak naprawdę są sterowani…
-Stop. Zapomnij że pytałam-przerwała mu zanim rozkręcił się na dobre.
-Zadowolony?-Tom spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jest ok-wzruszyłem ramionami choć tak naprawdę miałem ochotę skakać i piszczeć jak mała dziewczynka.
-Tylko ok?
-Lustro w łazience jest pewnie zbyt małe-zaśmiała się Alex której po chwili zadzwonił telefon. Wyciągnęła go z kieszeni i aż lekko pobladła widząc kto dzwoni bez słowa wyszła z autokaru żeby odebrać. Mówiła szeptem i oddaliła się spoglądając co chwilę w naszą stronę. Gdy i my opuściliśmy autokar odeszła jeszcze dalej jakby chciała coś przed nami ukryć. Kilka minut później dołączyła do nas w studiu. Stanęła w drzwiach zdenerwowana rozglądając się po pomieszczeniach. Musiała szukać Chrisa wzrokiem bo podeszła do niego.
-Chris musisz mi pomóc, to sprawa życia i śmierci-szepnęła co mimo i tak usłyszałem, bo siedziałem najbliżej niego. Oboje szybko opuścili studio i tyle ich było widać przez cały dzień.


Piosenka w tytule : Stiff Dylans - Ultraviolet
Przede wszystkim chciałam przeprosić bo dopiero teraz dostrzegłam jak bardzo tu smęcę. Niedługo naprawdę zacznie się coś dziać. Cokolwiek. 
Zawsze wydawało mi się, że zbyt szybko próbuję to rozkręcić i trochę to odwlekałam. A teraz widzę że nic się nie dzieje a mamy 16 rozdział. 
Hańba mi. 
Z pisaniem jestem już dużo, dużo dalej i tam już zaczęłam się streszczać. 
Problem tylko w tym, że nie wiem jak skończyć to opowiadanie. Zupełnie nie mam na to pomysłu. Zbyt dobrze mi się je pisze. 
No cóż, znowu zaczęłam smęcić. 
Miłego czytania.
One Love x 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz