poniedziałek, 27 stycznia 2014

13. Yall gone make me lose my mind.

Cóż to była za wspaniała noc. Calutki pokój tylko dla mnie. Żadnych kłótni, wrzasków i narzekania. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak dobrze spałam. Jako że dzisiejszy dzień miałam cały dla siebie postanowiłam spędzić go sama. No może niezupełnie, w każdym razie nie w towarzystwie tej bandy. Którą mimo dzielących nas dwóch ścian i solidnych drzwi słyszałam doskonale. A miało być tak pięknie…
Zarzuciłam bluzę i naciągnęłam kaptur po czym poszłam sprawdzić co tam się dzieje. W środku było przeraźliwie zimno a na dodatek śmierdziało spalenizną.
-Dlaczego nie pukałaś?! Mogłem być nagi-oburzył się perkusista, który jak sądząc po setce koszulek na łóżku, decydował w co się ubrać.
-Racja, mogło mi wypalić oczy. Następnym razem będę uważać, dzięki.
-Nie o to mi chodziło.
-Co tu tak śmierdzi?
-Świeczka zapachowa-powiedział Chris otwierając drugie okno.
-Mam u siebie taką samą i nie śmierdzi jak wędzone trampki.
-Blisko-Tom wskazał na w pół zwęgloną zasłonkę.
-Was nie można zostawić samych nawet na chwilę, prawda?
-To wszystko wina Doma i jego przesadnej dbałości o siebie-zaśmiał się Matt.
-Przynajmniej jestem czysty. Ty się nawet dziś nie wykąpałeś. Nie kąpałeś się od trzech dni!
-I żyję-Matt wzruszył ramionami.
-Idziesz z nami połazić po mieście?- spytał Chris.
Jedyny kulturalny człowiek z całego towarzystwa jak się okazuje.
-Dzisiaj zamierzam spędzić cudowny dzień na który zaplanowałam sobie same atrakcje.
-Rozumiem, że główną atrakcją jest nasza nieobecność.
-Dokładnie. A tak w ogóle jak ten bałwan podpalił hotel?
-Najpierw narzekał na smród Matta…
-Męski naturalny zapach-wtrącił się Bellamy.
-Smród-Blondi zmierzył go spojrzeniem krzywiąc się.
-Mniejsza z tym-uciął basista-W każdym razie zapalił tą świeczkę i postawił przy oknie a później zaczął się spryskiwać dezodorantem. Chyba go trochę poniosło bo zaczął gonić Matta po pokoju próbując i jego odświeżyć. Przyznaję, że to było dość widowiskowe. Płomień buchnął na półtora metra. Całe szczęście, że tylko kawałek tej paskudnej zasłony się zapalił. Nie wiem co by było gdyby podpaliła się całkowicie.
-Idiota spaliłby hotel i wszystkich nas pozabijał-rzucił wesoło Matt. Obawiam się, że ta wizja za bardzo mu się spodobała.
-Będę wdzięczna jak hotel będzie tu stał wieczorem. Do zobaczenia… No cóż mam nadzieję, że nieprędko-wróciłam do siebie i położyłam się na łóżko.
Było tak cholernie wygodne w porównaniu z ostatnim. A przecież mała drzemka nikomu nie zaszkodzi. Kiedy otworzyłam oczy okazało się, że jest przed 17. Super, nie ma to jak przespać cały dzień. Zerwałam się szybko i zaczęłam przetrząsać zawartość swojej walizki. Tom mówił mi wcześniej, że wrócimy do Londynu na jakiś czas, więc nie wzięłam ze sobą za dużo rzeczy. Pożałowałam bo nie wiedziałam w co się ubrać. W końcu się na coś zdecydowałam, nie żebym była z tego całkowicie zadowolona ale co poradzić. Dobrze, że byłam przynajmniej odpowiednio przygotowana w kwestii najlepszych miejscówek. Wybrałam trzy bary i postanowiłam udać się do tego który jest najbliżej. Był na tej samej ulicy co hotel w którym się zatrzymaliśmy. Cichaczem wymknęłam się z pokoju, i mimo wszystko nie spotkałam żadnego z nich. Zbyt dużo szczęścia jak na jeden wieczór. Mój umysł zaczynał podsyłać mi sygnały, że za dobrze idzie. Zignorowałam go całkowicie wchodząc do baru o błyskotliwej nazwie „Bar”. Podeszłam do barmana chcąc zrobić rozeznanie w menu. Wepchnęłam się pomiędzy jakiegoś dzieciaka a zdezelowaną czterdziestkę w wysokich czerwonych szpilkach. Robi się coraz ciekawiej.  Na początek wybrałam jakiegoś kolorowego niezbyt mocnego drinka. Muszę przyznać, że nigdy nie piłam czegoś tak dobrego. To cholerstwo było wprost genialne!
 Ding! Ding! Ding!
 Odezwał się ostrzegawczy dzwoneczek w mojej głowie, którego ponownie zignorowałam. Nastąpił czas na rozpoznanie terenu. Odwróciłam się w stronę reszty tego przeuroczego miejsca. Kilka metrów dalej zauważyłam istne cudo. Facet był niczym młody bóg, dokładnie taki jakiego potrzebowałam na dzisiejszy wieczór. Jasne, krótko przystrzyżone włosy, uśmiech od którego miękły mi nogi. Muskularne ramiona i napakowana klata. Nie za mocno, ale tak w sam raz. Jak ja chciałabym go zabrać do domu. Przez pierwszy miesiąc nie wypuszczałabym go z łóżka. Chyba , że byłby na tyle dobry, że nie wypuszczałabym go wcale. Nie zauważyłam z nim żadnej dziewczyny a na dodatek patrzył w moją stronę.
Zamiast dzwoneczka usłyszałam syrenę która wyła niczym Matt.
Zamknij się głupi mózgu! Spójrz na tego cukiereczka i siedź cicho.
Już miałam ruszyć by za pomocą swego wdzięku i uroku osobistego oczarować tego pana gdy moją uwagę odciągnął niewysoki facecik który przeciął mi drogę. Wydawał mi się znajomy, ale to przecież niemożliwe. Oczywiście mój drogi mózgu, kazałam Ci się zamknąć ale nie wspominałam o pokazywaniu tak strasznych rzeczy. Zaraz… Czy ja gadam so swojej głowy?
Tylko, że to przecież nie mógł być Bellamy. Nie tutaj, nie dziś, nie teraz. Próbowałam zalotnie się uśmiechnął, ale wyszedł z tego tylko histeryczny chichot. Przed oczyma znów śmignął mi Nie-Bellamy i mój wzrok mimowolnie podążył za nim.
Nie… Błagam… Za jakie grzechy?!
To znaczy coś się pewnie znajdzie ale ostatnio byłam grzeczna! Poniekąd…
Wypiłam drinka do końca szykując plan ewakuacji. Szło dobrze póki nie odstawiłam szklanki. Trzeba ją było rzucić za siebie jak planowałam. Odwracając się w stronę wyjścia z impetem wpadłam w ramiona Chrisa.
-Wieczór się nie udał czy stęskniłaś się za nami?-uśmiechnął się szeroko.
-A skąd! Chciałam się tylko upewnić, że jesteście gdzie indziej. Już to zrobiłam więc będę się zbierać-rzuciłam udając wyluzowaną. Chyba mi się wyszło bo objął mnie ramieniem i zaprowadził do ich stolika. Wszyscy się rozpromienili na mój widok. Nie wiem tylko czy aż tak ich ucieszyła moja osoba czy raczej moja porażka.
-Cześć!-krzyknął Matt wystawiając swoją krzywą jedynkę w złośliwym uśmiechu.
-Odwal się-uprzedziłam dalszy ciąg jego wypowiedzi. Mimo tego cała czwórka czekała tylko żeby zacząć się ze mnie ponabijać. Kilka piw później atmosfera się zupełnie rozluźniła.
-Nie możesz po prostu powiedzieć?
-Zapomnij Blondi.
-Po prostu wstaw w kolejności od najlepszego do najgorszego-odparł basista.
-Nie będę oceniać waszych tyłków, to byłoby dziwne-skrzywiłam się
-Niby dlaczego? To prawie tak jakbyś była w jury konkursu piękności.
-Zrobię to tylko wtedy jak zorganizujecie konkurencję bikini.
-W sumie…-Matt zastanawiał się przez krótką chwilę-Da się załatwić.
-Serio?
-Nie będę paradował w bikini-Tom zakończył swój udział w dyskusji i ruszył do baru.
-Dobra, to jest nas trzech. Będzie Ci łatwiej-Blondi nie odpuszczał
-Tom to żadna konkurencja-Matt zaśmiał się co Chris skomentował donośnym beknięciem.
-Racja, przy mnie nie ma szans-Blondi był najwidoczniej zbyt pewny siebie. Przestało mnie to już dziwić.
-W domu masz kapliczkę wypełnioną swoimi podobiznami i codziennie oddajesz sobie cześć?
-Bardzo zabawne-mruknął i również poszedł do baru.
-Jaki wrażliwy-odparłam tylko.
Jakoś dziś nie miałam ochoty na kłótnię z tą niedojdą. Szukałam mojego przystojniaka który już jakiś czas temu zniknął mi z oczu. Założę się, że zobaczył mnie z tą bandą nieokrzesanych jaskiniowców i zwiał.
Może i nie jestem zbyt kulturalna jeśli chodzi o to jak ich nazywam ale błagam… To co oni wyprawiają gdy się trochę napiją przekracza wszelkie granice. Chris zlał resztki naszych piw do jednego kufla i dyskretnie (tak mu się przynajmniej wydawało) wylał na fotele przy stoliku obok. Kiedy facet który tam wcześniej był wrócił, żeby po chwile poderwać się do góry z ogromną plamą na spodniach, Matt zaczął się głośno śmiać. Po czym wskazując na niego palcem krzyczał „siusiumajtek”. Jak na faceta w jego wieku bardzo dojrzałe zachowanie. Tom odprawiał jakieś dzikie tańce w rytm „Cheri Cheri Lady” Modern Talking. I mogłabym przysiąc, że jeszcze chwilę temu miał na sobie koszulkę. Blondi pojawił się jeszcze bardziej zadowolony. Odniosłam wrażenie że za chwilę pęknie z dumy. A przynajmniej nabawi się skrzywienia kręgosłupa bo tak się prężył.
-Zakłócasz porządek całego wszechświata, przestań się szczerzyć-rzuciłam biorąc od niego piwo.
-Byłem tam kilka minut a laski nie dawały mi spokoju.
Laski? On tak na poważnie? Co za prymityw.
-Chciały wiedzieć gdzie kupiłeś te panterkową marynarkę?-roześmiał się Bellamy a ja do niego dołączyłam.
-Zazdrościsz mi paskudny gnomie. Trzy proponowały mi drinka, dwie chciały tańczyć a jedna zaproponowała mi szybki seks w toalecie.
-Szybki? Skąd ona znała twoje możliwości?-Matt znów zaczął się śmiać lecz został całkowicie zignorowany przez kolegę.
-To naprawdę romantyczne. Więc może zmyjesz się na jakiś czas i dasz nam od siebie odpocząć?
-Jakoś dziś nie mam ochoty, zresztą powiedziałem im, że jesteś moją dziewczyną-rozsiadł się obok obejmując mnie ramieniem. Mało brakowało bym się udusiła gdy zaczęłam się krztusić.  Gdy się nieco opanowałam chwyciłam go za twarz przez co wykrzywiła się w śmieszny dzióbek. Teraz jednak wcale nie było mi do śmiechu.
-Coś Ty pacanie zrobił?!-krzyknęłam.
Mruczał coś lecz go nie zrozumiałam. Chris i Tom założyli się o to, czy go uderzę czy też nie, a Matt zaczął mi dopingować żebym to zrobiła.
-Pytałam Cię o coś!-zacisnęłam zęby nie doczekawszy się odpowiedzi. Spojrzał na swoje usta i znów zaczął mamrotać.
No tak, mój błąd.
Puściłam go czekając na wyjaśnienia. Na twarzy miał czerwone odciski moich palców, możliwe, że złapałam go nieco za mocno. Zaczął pocierać twarz ze zbolałą miną.
-Wcześniej sama z tym wyskoczyłaś a teraz masz pretensje?-mruknął. Chyba był na mnie zły, że skaziłam jego idealną (haha chciałby) twarz.
-To nie znaczy, że masz latać na prawo i lewo i rozgadywać takie pierdoły. Jeśli przez Ciebie będę miała zepsuty wieczór to rano obudzisz się bardzo obolały.
-Uuu czyżby ktoś wpadł Ci w oko?-Chris wyraźnie zainteresował się moimi planami.
-Owszem, ale nie myśl, że powiem wam kto. Zrobicie coś głupiego żeby mnie zawstydzić-prychnęłam zmierzając w stronę łazienki. Miałam nadzieję, że chociaż tu zaznam trochę spokoju.
-Ten przystojny blondyn to twój facet?-zapytała mnie jakaś dziewczyna. Zdziwiłam się bo przecież żadnego takiego ze mną nie było.
-Nie bardzo wiem o kogo Ci chodzi.
-Ten seksowny blondyn w czarno-białej koszulce i czerwonych spodniach.
Blondi? Seksowny i przystojny? Wolne żarty.
Roześmiałam się próbując wydusić trochę mydła z pojemnika nad umywalką.
-Nie radzę moja droga-odparłam kręcąc głową.
-To twój facet?
-Co? Nie, nie, nie-wzdrygnęłam się-On jest gejem.
-Naprawdę? Jaka szkoda-westchnęła wychodząc.
Ja natomiast podeszłam do baru gdzie zauważyłam mojego przystojniaka. Lekko trąciłam go ramieniem i co dziwne to on zaczął przepraszać. Rzuciłam mu jeden z piękniejszych uśmiechów. Chciałam go zachęcić lecz nie aż tak żeby pomyślała że jestem łatwa. Wróciwszy do stolika zauważyłam, że wciąż na mnie patrzy.
-Jesteś podejrzanie zadowolona-Kirk przyglądał mi się podejrzliwie.
-Bogini miłości wkracza do akcji-poprawiłam bluzkę widząc, że blondyn zbliża się do mnie.
-Cześć, jestem Eric. Chcesz zatańczyć?-spytał a mi nogi zmiękły. Jak można być tak cholernie przystojnym?!
-Chętnie-powiedziałam i już miałam wstać ale gościu skutecznie ugasił mój zapał.
-Właściwie to pytałem jego-wskazał zmieszany na perkusistę siedzącego obok mnie. Ten zapluł trzymanym dotąd w ustach piwem cały stolik i sporą część podłogi. Nasi koledzy popatrzyli na siebie i ryknęli śmiechem, a przez to nawet Matt spadł na ziemię. Blondi cały poczerwieniał i wyglądał jak jedna z gitar Bellamy’ego.
-Hej bogini, twoja miłość zdaje się zmieniła front-parsknął Tom.
-Co?! Nie jestem gejem-krzyknął oburzony gdy w końcu się otrząsnął.
-Wybacz stary, nie wiedziałam. Siostra mi powiedziała, że jesteś stuprocentowym homo-Eric spojrzał na niego nieco zdruzgotany i wskazał palcem w moją stronę-A przynajmniej ona tak mówiła.
 -Hej to nieprawda!-zawołałam-Mówiłam, że gej ale nie stuprocentowy. Chociaż idzie się pomylić co nie?
-Szkoda, milutki jesteś. Jakbyś zmienił zdanie to wiesz gdzie mnie szukać-puścił mu oczko po czym się oddalił. Blondi natomiast wciąż wydawał się być w lekkim szoku.
-To było najlepsze co mnie w życiu spotkało-oznajmił Bellamy gdy tylko udało mu się pozbierać z podłogi.
-Ja jestem gejem?-Blondi był nad wyraz spokojny. I to było dziwne.
-Wiesz, biorąc pod uwagę twój styl. A tak poważnie to kto łączy kolorowe obcisłe spodnie z panterkową marynarką i pstrokatymi koszulkami.
-Ja jestem gejem?!-ryknął.
Później wszystko działo się bardzo szybko. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął całować. Zepchnęłam go z kolan wprost na stolik który roztrzaskał się w każdym możliwym miejscu.
Założę się, że kupili go w Ikei.
W każdym razie zostaliśmy wyrzuceni i marzliśmy teraz na zewnątrz.



Piosenka w tytule : DMX – Party up In here
Jak się okazało panterkowa to również wulgaryzm.
Dom, you’re such a bad boy.
I znów niby coś a jednak nic. Mam nadzieję, że się spodoba.
Chciałabym wam też polecić bloga Lexie, która pisze genialne opowiadanie.
Tylko nie chce się do tego przyznać ;)

 Enjoy! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz