poniedziałek, 27 stycznia 2014

34. Cupid was an evil motherfucker.

Ubrałam się i wyszłam trzaskając drzwiami. Któryś z nich mnie zawołał ale to zignorowałam. Nie chciało mi się rozmawiać. Zdążyłam tylko zauważyć, że Matt wciąż ma na sobie mój stanik. Kto by się spodziewał, że przyniesie mu to tak wiele radości. Nie wzięłam ze sobą rękawiczek i niemal zamarzłam. Weszłam do jakiegoś sklepu żeby się choć na chwilę ogrzać. Krążyłam między półkami klika minut żeby w końcu chwycić dwie butelki piwa, paczkę fajek i zapalniczkę w króliczki. To przez nich znów zaczęłam palić. Przez tych idiotów nabawię się załamania nerwowego.
Czy to nie dziwne, że z jednej strony chcę rzucić to wszystko w cholerę a z drugiej nie wyobrażam sobie nie widzieć ich dłużej niż tydzień.
-Ciężki dzień?-spytał facet stojący za kasą.
-Można tak powiedzieć-uśmiechnęłam się dając mu pieniądze.
Niechętnie wróciłam na ten mróz ale chciało mi się palić. Nie mogłam przestać się zastanawiać po co Blondi wziął ten cholerny stanik. I do głowy przychodziło mi tylko to, że chciał się pochwalić przed kumplami co było między nami. Chociaż nic konkretnego nie było, to jednak coś tam było. A może nie było?
Jestem idiotką i tyle.
Przecież skoro nic się nie zdarzyło to czym ja się przejmuję. No dobra, całowaliśmy się kilka razy ale to nic nie znaczy. Gorsze rzeczy robiłam po pijaku i się niczym nie przejmowałam. I co mnie to w ogóle obchodzi?!
Gdy dopalałam drugiego papierosa rozmyślania przerwał mi dzwonek z Mario.
-Czego chcesz Tom?-mruknęłam
-To nie Tom-usłyszałam po drugiej stronie.
Nie wiedziałam co powiedzieć więc po prostu milczałam, on też. I tak przez jakąś minutę, aż wreszcie się odezwał.
-Przepraszam.
Cisza.
-Naprawdę przepraszam.
Cisza.
-Za wszystko.
Cisza.
-Wybaczysz mi kiedyś?
Westchnięcie.
Prawda, że potrafię prowadzić inteligentne i dojrzałe rozmowy?
-Przepraszam, że ukradłem twój stanik. Przepraszam, że zachowałem się jak skończony cham. Przepraszam za to, co wczoraj powiedziałem. Przepraszam, że czasem jestem nie do zniesienia.  I przepraszam, że jestem idiotą.
-To było ładne-wyjąkałam i się rozłączyłam.
Dojrzale i inteligentnie, nie ma co.
Wyłączyłam telefon w obawie, ze znów zadzwoni. Może będzie lepiej jak wrócę do domu? Oni sobie doskonale poradzą beze mnie.
Nie jestem pewna czy to przez kolejne dwa piwa, czy przez zmęczenie które mnie dopadło ale wróciłam do hotelu. W środku nie zastałam nikogo. Możliwe, że pojechali na próbę. Nie interesowało mnie to, bo nawet lepiej że mogłam pobyć sama. Do swojego pokoju doszłam po ścianie. Zaczynało mnie mdlić chociaż to raczej ze zdenerwowania. Albo przesadziłam z wczorajszym winem i teraz z piwem. Nic innego mi w życiu nie zostało, więc jakoś muszę to przecierpieć. Nie chciało mi się nawet wchodzić pod prysznic, od razu położyłam się do łóżka. I chyba pomyliłam pokoje bo ktoś krzyknął i ruszył się pode mną.
-Czekałem na Ciebie-usłyszałam.
W środku było tak ciemno, że kompletnie nic nie widziała, poczułam za to jak oplata mnie ramionami i mocno przyciska do siebie.
-Co Ty robisz?-syknęłam próbując się podnieść co oczywiście mi się nie udało.
-Nie idź, nie zostawiaj mnie-mruknął a wnioskują c po jego oddechu był jeszcze bardziej pijany niż ja.
-To nie jest śmieszne.
-Wprost przeciwnie, to jest tragiczne. Powiedz, że mi wybaczyłaś.
-Wybaczyłam, a teraz mnie puść.
-Nie-westchnął i założył mi swoją nogę na moje. W tej pozycji musieliśmy wyglądać przekomicznie.
Udało mi się jakimś cudem obrócić na bok i mimo, że wciąż mocno trzymał było mi chociaż trochę wygodniej. Dotarło do mnie, że i tak nie mam z nim szans więc odpuściłam. Poczułam się tak samo spokojnie jak wtedy gdy byliśmy w moim domu.  Mój spokój został zburzony dość szybko bo ten zbok zaczął mnie całować po szyi.
-Przestań-powiedziałam na co on odpowiedział tylko serią pomruków.
-Dom…
-Lubię jak wypowiadasz moje imię-oderwał się od mojej szyi i przerzucił na usta.
Nie mam siły do tego człowieka. Doprowadza mnie do szału, za każdym razem gdy tylko go widzę.
-Ty niedorozwinięty psychopato. Jesteś największym idiotą, jakiego dane mi było poznać. Nienawidzę Cię tak bardzo, że to aż boli-krzyknęłam
-Ja Ciebie też-odparł wracając do mojej szyi.
-Zdejmuj to-szarpnęłam brzeg jego koszulki i szybko go jej pozbyłam.
Jasna cholera, jakie ten chudzielec miał cudowne ramiona. Objęłam jego szyję i z wrażenia westchnęłam. Jak się nie odzywa to jest wręcz idealnie.
A może byłoby gdyby nie straszny huk który odwrócił moją uwagę od jego tyłka. Wiedziałam, że ten hałas może mieć dwa źródła. I o ile to nie był jakiś wielki wybuch atomowej bomby to Bellamy wrócił do hotelu.
-Doooom-rozległ się przeciągły krzyk.
-Cholerny Bellamy-warknęłam-Blondi, do szafy, oni nie mogą Cię tu zobaczyć-popchnęłam go w stronę mebla. Chyba uznał, że to część zabawy bo próbował pociągnąć mnie ze sobą.
-Nie sądziłem, że lubisz tak ostro-zamruczał
-Zamknij się i właź. Jeżeli chociaż spróbujesz się odezwać to Cię zabiję. A jak sobie pójdą dokończymy-pocałowałam go, niechętnie odrywając się od jego rąk. On też nie chciał tak szybko kończyć bo przyciągnął mnie mocno do siebie i wpił w moje usta. Tak namiętnie mnie chyba jeszcze nigdy nie całował..
-Później-zamknęłam szafę i zaczęłam poprawiać włosy i ubranie.
Miałam tylko nadzieję, że nieprędko zaczną go szukać.
-Nie widziałaś Doma?-Matt wpadł do mojego pokoju, nie trudąc się nawet pukaniem.
-Nie! A teraz wynocha mi stąd-ryknęłam na niego. Bezczelnie mi przerwał, a teraz jeszcze bezczelniej mi przeszkadza.
-Idziemy do baru, ubieraj się i wychodzimy.
-Wiesz, może następnym razem-zaśmiałam się niemal histerycznie, licząc, że półnagi perkusista nie wyleci z tej szafy.
-idziemy teraz-krzyknął radośnie.
-No dobra, ale pod jednym warunkiem. Skończyły mi się tampony, skocz po nie na dół do sklepu bo inaczej nie wyjdę.
-Jasne-odparł wychodząc.
No cóż to było szybkie.
-Chris, pójdziesz po coś do sklepu-usłyszałam zza drzwi.
Odczekałam jeszcze chwilę i wypuściłam go z tej szafy. Ledwo stał na nogach ale z wielkim uśmiechem rzucił się na mnie. Co za niewyżyty facet.
-Nie, Blondi. Opanuj się , ubieraj i uspokój przyjaciela.
-Nie chcę.
-Ja też nie, ale za chwilę będzie tu Matt. Zakładaj-rzuciłam w niego koszulką którą z wielkim ociąganiem założył.
-Wypad do siebie-mruknęłam wypychając go z pokoju.
Doprowadziłam się do porządku i czekałam. Liczyłam po cichu, że przerażą ich te tampony i już nie wrócą. Jak się jednak okazało, Chris jest chyba nieustraszony. Chociaż jakby lekko przerażony?
-Nigdy więcej-wręczył mi małą reklamówkę za co podziękowałam mu promiennym uśmiechem.
Blondi zdawał się zachowywać normalnie więc chyba zaczynał trzeźwieć.
W taksówce siedziałam za nim. Miałam wielką ochotę skończyć co zaczęliśmy. Patrzyłam na te jego ramiona, myśląc co moglibyśmy robić.
-Cholerny Bellamy-pomyślałam ponownie, po czym szturchnęłam go łokciem. Zbyt dojrzałe to nie było, ale musiałam się wyładować.
-Auaaa-pisnął. Chyba trafiłam go w żebra.
A patrząc na jego chuderlawe ciałko, to możliwe, że nawet któreś złamałam.
-Wybacz, to niechcący-odparłam szybko.
Blondi, błagam zasłoń się bo wywlokę Cię za te chude nogi z samochodu i zgwałcę w pobliskich krzakach.
Jak na złość odchylił głowę ukazując mi swoją szyję. Uwielbiałam kłaść na niej głowę , przytulać i wdychać zapach jego perfum.
-A Tobie co?-spytał Chris.
Sama dopiero zwróciłam uwagę, ze kopałam uparcie fotel na którym siedział Howard.
-ADHD jej się załącza-Matt zaśmiał się jakby powiedział niewiarygodnie śmieszny dowcip.
-Zaraz mi się załączy ale na twoim tyłku.
-A co ja takiego zrobiłem?-westchnął naburmuszony.
Jeszcze ma czelność się obrażać. A przecież to ja tu jestem poszkodowana.
-Czy nie moglibyśmy wrócić do hotelu i jutro dla odmiany pójść do kina albo teatru? Trochę kultury nam nie zaszkodzi-mamrotałam wysiadając z taksówki.
-Zamknij się wreszcie, idziemy i koniec-odparł Bells. Dość dyplomatycznie trzeba przyznać
-Sam się zamknij-prychnęłam i momentalnie podskoczyłam czując na tyłku czyjąś dłoń.
-Fajny-szepnął Blondi przechodząc obok mnie.
Miałam ochotę dać mu w twarz ale wydałoby się co robiliśmy. Chociaż patrząc na niego zaczęłam się obawiać, ze może wszystko wygadać. Ledwo stał na nogach, ale do baru biegł jak głupi. Tom siedział już przy stoliku, chyba znudziło go czekanie na nas. Usiadłam obok niego nie mając ochoty ani pić ani się bawić.
-Przestań marudzić bo zachowujesz się jak stara babcia-stwierdził Kirk chwilę później a ja coraz bardziej traciłam chęć na zabawę w ich towarzystwie.
-Nie lubię was już-wstałam i podeszłam do baru gdzie wciąż stał perkusista. W towarzystwie jakiejś blondyny. No cóż, można było się tego spodziewać.
-Dopiero co się widzieliśmy a ja już się stęskniłem kochanie-usłyszałam, zastanawiając się czy bardziej chce mi się śmiać czy wymiotować. Jednak zanim zdecydowałam się na którąkolwiek opcję pociągnął mnie za rękę. I ot tak po prostu pocałował. A raczej gwałcił moje usta za pomocą swoich. Tak przy wszystkich. Czy on w ogóle przejmował się tym, że oni to zobaczą?
-Czyś Ty zdurniał?!-ryknęłam odpychając go
-No, z miłości-zarechotał próbując mnie przytulić. Odwróciłam się w stronę naszego stolika, ale nie patrzyli na nas. Chociaż tyle dobrego, wbiłam mu łokieć w żołądek przez co automatycznie zgiął się w pół.
-Mogli to zobaczyć-syknęłam
-Chyba się mnie nie wstydzisz co?
-A żebyś kurwa wiedział-wycedziłam.
To co było między nami było całkiem fajne, ale wolałabym nie wiedzieć, co by się działo gdyby to dotarło do Bellamy’ego.

 __________________________________________________
Piosenka w tytule : Lee Ryan - Beautiful spiritual


Jest tak bardzo beznadziejnie. 
Ostatnio coraz częściej chodzi mi po głowie pomysł na nowe ff. 
Nie chcę jednak zaczynać zanim nie skończę tego, bo będzie tak, że rzucę jedno a zacznę drugie. 
A w efekcie pewnie nie zrobię nic. 
W każdym razie zaczynam powoli zmierzać do końca tego opowiadania. 
Ale może to nawet lepiej :)
Z dedykacją dla wszystkich czytających, jesli oczywiście jacyś tu jeszcze są :)
Cheers! ;)

2 komentarze:

  1. TY! TY! TY! Już myślałam, że porzucasz w ogóle opowiadanie, prawie zawału serca dostałam! Argh! Ale co do odcinka swoje zdanie podtrzymuję. :) Keep calm i pisz dalej!
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, przepraszam ;)
      nie porzucam go, no coz. Jeszcze nie ;)
      A nawet jesli teraz przestalabym pisac to i tak mam jeszcze kilka rozdzialow w zapasie.
      A co do Doma i Alex to troche cierpliwosci ;) Juz niedlugo... ;)

      Usuń